Po sukcesie książki pt. „Resortowe dzieci. Media”, autorzy wydali kolejny tom, tym razem dotyczący służb. „Resortowe dzieci. Służby” to opowieść o tym, jak poszczególne osoby, pełniące przeróżne funkcje w okresie PRL, odnalazły się w rzeczywistości III Rzeczpospolitej. A czytelnik szybko przekona się, że odnalazły się nadzwyczaj dobrze i bez większych problemów.
Dla wielu osób, 1989 rok stanowi magiczną barierę do nowej rzeczywistości. Odszedł stary ustrój, osoby z nim związane oraz służby inwigilujące każdy aspekt życia obywateli. Jednak już na początku publikacji, autorzy drugiej części „Resortowych dzieci”, czyli Dorota Kania, Jerzy Targalski i Maciej Marosz, pokazują, jak błędne to myślenie. Wiele struktur powstałych w okresie PRL miały swoją bezpośrednią kontynuację w latach 90., natomiast „fachowców” z poprzedniego ustroju nie dało się zastąpić nowymi twarzami. W 1990 roku zlikwidowana została Służba Bezpieczeństwa, jednak jeszcze w tym samym roku powstał Urząd Ochrony Państwa, stanowiący część sił specjalnych RP. I właśnie od analizy tego urzędu, a dokładniej jego członków, rozpoczyna się druga część „Resortowych dzieci”. Autorzy dogłębnie analizują biografię osób nie tylko związanych z UOP, ale również nim kierujących. Okazuje się bowiem, że nie znaleźli się tam przypadkowo, a często ich przeszłość w Służbie Bezpieczeństwa PRL jest niepodważalna.
Warto tutaj zwrócić na jeden niezwykle ważny aspekt książki. Jest im ogrom informacji w niej zawartych. Dla czytelnika, który nie do końca orientuje się w historii z okolic przemian ustrojowych w Polsce, początkowy ogrom wydarzeń czy nazwisk może być przytłaczający. Autorzy podają naprawdę mnóstwo informacji, szczegółowo analizują biografie bohaterów, przedstawiając ich powiązania z innymi. Jednak książka stopniowo wprowadza nowych „bohaterów”, wszystko ma swój logiczny ciąg, więc nawet czytelnik, który nie do końca orientuje się w ówczesnych realiach, szybko przyswoi podstawowe informacje.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Początkowo, publikacja „Resortowe dzieci. Służby” skupia się na osobach pełniących różnorodne funkcje w PRL, a następnie w służbach III Rzeczpospolitej. Bardzo często byli to współpracownicy Służby Bezpieczeństwa, którzy niejednokrotnie pracę przy PZPR „odziedziczyli” po rodzicach. Po 1989 roku rozpoczęli oni pracę czy to w Urzędzie Ochrony Państwa, czy w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych lub Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Z czasem przeszli na emerytury, by w spokoju cieszyć się życiem. Również ich dzieci często pracują w administracji państwowej, czy w mediach.
Inna część książki opowiada o tych pracownikach Służby Bezpieczeństwa, który wybrali inną drogę kariery w III Rzeczpospolitej. Zamiast pracy w służbach specjalnych, zdecydowali się na rozpoczęcie kariery biznesowej. Ich spółki, często tworzone w wewnętrznym kręgu byłych esbeków, osiągały ogromne zyski, a odpowiednie znajomości w ważnych strukturach państwowych, jedynie pomagały w pomnażaniu tych zysków. Były to chociażby spółki handlowe, transportowe czy ochroniarskie. W końcu zdarzały się również takie, które pośredniczyły w handlu bronią – im autorzy zdecydowali się poświęcić osobną część. Ważną rolę w publikacji spełnia również sprawa Wojskowych Służb Informacyjnych, zlikwidowanych w 2006 roku. Tam również znalazło pracę wiele osób związanych ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, a likwidacja WSI pozostawia wiele niejasności.
To, co od razu rzuca się w oczy w przypadku drugiej części „Resortowych dzieci”, to rozmiar książki. Liczy ona ponad 900 stron i jest naprawdę przepełniona faktami, datami, nazwiskami i różnego rodzaju danymi. Autorzy sięgnęli do mnóstwa źródeł, bibliografia liczy setki pozycji i widać tutaj ogrom pracy. Informacje, jakie znajdują się w książce, sięgają z jednej strony czasów przed wybuchem II wojny światowej, a z drugiej 2014 roku. Jest to więc prawie 100 lat.
– Zakres i skala przeprowadzonej kwerendy archiwalnej do drugiego tomu „Resortowych dzieci” robią na mnie – historyku, spore wrażenie. To co jest niewykonalne dla badaczy okazuje się możliwe dla trojga publicystów, z których przecież tylko jeden jest naukowcem. Im więcej kolejnych części „Resortowych dzieci”, tym szerszy margines naszej wolności, bo przecież fundamentem systemu III RP jest chęć ukrycia prawy i zakulisowych interesów ludzi tajnych służb – pisze o książce dr hab. Sławomir Cenckiewicz. Odnosi się przy tym do tytanicznej pracy, jaką wykonali autorzy publikacji, aby dotrzeć do wszystkich informacji, jakie zawiera książka.
„Resortowe dzieci. Służby” przedstawiają czasami osoby, o których przeciętny czytelnik nie będzie miał zielonego pojęcia. Często jednak mowa jest o osobach, o których często słyszy się chociażby w mediach. Pojawiają się nazwiska znanych biznesmenów czy też polityków, którzy swoje funkcje pełnią do dzisiaj. Z całą pewnością wiele informacji zdziwi, a nawet zaszokuje czytelnika, bo z pewnością nie tak wyobrażamy sobie transformację ustrojową. Można też odnieść wrażenie, że autorzy w pewien sposób twierdzą, że tak naprawdę 1989 rok nie zmienił wiele. Tzw. transformacja ustrojowa miała być zaplanowaną akcją, ponieważ nie dało się dłużej trwać w systemie komunistycznym. Jednak na stanowiskach kierowniczych pozostały te same osoby, a służby specjalne w dalszym ciągu miały się bardzo dobrze.
Czy warto sięgnąć po „Resortowe dzieci. Służby”? Z pewnością tak. Każdy znajdzie w tej książce coś, co go zainteresuje, zaskoczy, być może również zasmuci. Bo prawda, jaką można wyciągnąć z tej książki, nie jest optymistyczna. Pokazuje, jak niewiele się zmieniło, a osoby, które pełniły ważne funkcje w aparacie bezpieczeństwa PRL, pozostały całkowicie bezkarne. Momentami publikacja może przytłoczyć ogromem informacji, jednak te informacje potwierdzają jedynie wiarygodność tez postawionych w „Resortowych dzieciach”. Kto ze znanych polityków był nazywany „twardym fighterem”? Jakie niejasności niesie za sobą likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych? Jak całe rodziny funkcjonariuszy SB odnalazły się w kapitalistycznym świecie III Rzeczpospolitej? Odpowiedzi należy szukać w drugiej części „Resortowych dzieci”.
Pomiędzy snem a jawą – Gustav Meyrink – „Golem” [RECENZJA]
Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz – „Resortowe dzieci. Służby”,
Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2015, stron 920.