Cykl artykułów pochodzących z bazy Korpus Ochrony Pamięci (KOP!), prowadzonej przez fundację Normalna Kultura ma na celu przypomnienie postaw użytecznych dla naszej wspólnoty na przykładach obecnych w historii Ściany Wschodniej (w tym zwłaszcza Lubelszczyzny).
1. Odbijamy się od dna
W życiu każdego narodu zdarzają się okresy, które stają się punktem odniesienia w jego dalszej historii poprzez to, że obfitują w przykłady obywatelskich, prospołecznych postaw. Jest pewnym paradoksem, że w naszej historii czasem takim były zabory. Wiek XIX podarował Polakom wybitnych ludzi kultury i społeczników, pojawiły się także pierwsze zinstytucjonalizowane formy wzajemnej samopomocy finansowej. Samoorganizacja w tym zakresie została poniekąd „wymuszona” załamaniem się tradycyjnego modelu gospodarczego kraju.
Pierwsza Rzeczpospolita była państwem rolniczym, z dominującym systemem folwarcznym. W dziesięcioleciach poprzedzających rozbiory obserwować można stopniowe wychodzenie kraju z kryzysu ciągnącego się od poprzedniego stulecia, spowodowanego nieustającymi wojnami. Dobrze ilustruje to wskaźnik taki jak wielkość eksportu zboża, które stanowiło główne bogactwo folwarków; w najgorszym od ponad 2 stuleci 1743 roku eksport w porcie gdańskim wynosił 15 tys. łasztów, następnie zaczął systematycznie wzrastać, do ponad 30 tys. łasztów w 1793 roku. Ostateczny rozpad państwa w 1795 roku oznaczał koniec tendencji zwyżkowej, a kompletne załamanie rynku zbożowego nastąpiło na skutek wprowadzonej przez Napoleona blokady kontynentalnej. Zamknięcie Gdańska dla handlu z Anglią oznaczało ruinę większości majątków. Powstała sytuacja, w której ówczesna „klasa średnia”, dysponująca przecież znacznym majątkiem, znalazła się na skraju bankructwa, nie posiadając środków na spłatę zadłużeń podatkowych i kredytowych (w latach poprzedzających rozbiory panowała swoista moda na zaciąganie pożyczek, zwłaszcza w bankach pruskich).
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
2. Właściwy człowiek na właściwym miejscu
Znalezienie wyjścia z tej patowej sytuacji stało się celem Franciszka Ksawerego Druckiego – Lubeckiego, ministra skarbu Królestwa Polskiego (w latach 1821 – 1830). Wprowadził on w życie ideę wzajemnego finansowania się przez posiadaczy ziemskich, tworząc Towarzystwo Kredytowe Ziemskie. O tym, jak trafny był to pomysł świadczy fakt, że instytucja ta została zlikwidowana dopiero po II wojnie światowej, w socjalistycznej rzeczywistości. W ocenie zarówno współczesnych, jak i historyków (np. Stanisława Smolki) Towarzystwo uratowało średnie ziemiaństwo przed ruiną. Kształtowało również postawę obywatelską, wymagając od swoich członków aktywnego uczestnictwa w jego pracach na terenie powiatu zamieszkania.
Projekt Druckiego – Lubeckiego przegłosowany został w czerwcu 1825 roku, a lubelski oddział towarzystwa powstał w ciągu kilku miesięcy. Miarą powodzenia inicjatywy w naszym regionie było m.in. to, że z czasem Towarzystwo stać było na wystawienie okazałego gmachu, który szczęśliwie dotrwał do naszych czasów – obecny adres to Krakowskie Przedmieście 43, mieści się tam Sąd Okręgowy. Budynek powstał w latach 1874 – 1876 i uznany został wówczas za najpiękniejszy w mieście.
Po kilkudziesięciu latach według podobnych wzorców, z inicjatywy Adolfa Fricka, Emiliana Domańskiego, Edwarda Krausse i Augusta Vettera, właścicieli największych w ówczesnym Lublinie zakładów produkcyjnych, utworzona została Kasa Przemysłowców Lubelskich. Celem Kasy było udzielanie tanich kredytów dla przemysłowców i rzemieślników. Udziałowcy Kasy trwale zapisali się także w historii lubelskiej architektury, wznosząc budynek, w którym obecnie mieści się hotel „Lublinianka”. Budowę trwającą półtora roku rozpoczęto w połowie 1899 roku; tak reprezentacyjny gmach, stojący w centrum miasta, z pewnością wzmagał zaufanie do kredytodawcy.
Towarzystwo Kredytowe Ziemskie oraz Kasa Przemysłowców Lubelskich są przykładem inicjatyw wynikających z postawy pro publico. Założyciele tych instytucji potrafili spleść własne powodzenie z działaniem korzystnym dla ogółu. Ich aspiracje nakierowane były na to, by stworzyć nowe, potrzebne rozwiązania, choć dzięki pochodzeniu lub osobistej energii mogli z powodzeniem ograniczyć swój sukces do wspinania się po szczeblach prywatnej kariery. Przypomina to postawę innego wybitnego organizatora z Lubelszczyzny hetmana Jana Zamoyskiego, który już w XVI wieku potrafił godzić prywatny sukces z dobrem ogółu.
3. Całkiem nowy obieg gotówkowy
Kolejnym przełomowym pod względem gospodarczym momentem był okres po Powstaniu Styczniowym. Niezbędna sama w sobie reforma przyznająca dotychczasowym poddanym uprawianą przez nich ziemię na własność, przeprowadzona została w wyjątkowo radykalny sposób. Uwłaszczenie, jak się wówczas mówiło, zdjęło chłopom z nóg kajdany razem z butami. W myśl ukazu carskiego z marca 1864 roku chłopi nie mieli wprawdzie płacić odszkodowania za ziemię dworowi (choć właściwiej byłoby powiedzieć, że nie mieli robić tego bezpośrednio), wprowadzono jednak specjalny „rekompensacyjny” podatek. Rząd rosyjski, nie dość że wystąpił w roli oswobodziciela, podciął byt ziemiaństwa, czyli warstwy świadomej swojej polskości, to jeszcze zarobił na całej operacji: pozbawionym części majątków rodzinom szlacheckim przekazano jedynie 64 ze 110 mln rubli zebranych z podatku.
Nowy podatek był dla chłopów obciążeniem prawie nie do udźwignięcia, zwłaszcza, że na wsi tradycyjnie dominował obrót bezgotówkowy. Zresztą „gotowy pieniądz” stał się niezbędny nie tylko ze względu na fiskusa. Przerwanie trwających od wielu pokoleń powiązań z dworem również skutkowało dla obu stron koniecznością rozliczania się w pieniądzach.
W odpowiedzi na tą sytuację już w latach 70. XIX wieku zaczęły powstawać przeznaczone dla mieszkańców wsi tzw. gminne kasy oszczędnościowo-pożyczkowe, zabezpieczające oszczędności i udzielające pożyczek swoim członkom. W naszym regionie takich instytucji było szczególnie dużo. W Archiwum Państwowym w Lublinie przechowywane są dokumenty ponad 50 takich kas, najstarsza powstała w 1873 roku w Potoku Górnym. Co warte podkreślenia, banki spółdzielcze istniejące obecnie na przykład w Bychawie i Zakrzówku odwołują się do tradycji kas gminnych i pomimo zawirowań czasów okupacji niemieckiej, sowieckiej i PRLu zachowują z nimi pewną ciągłość instytucjonalną.
W tym miejscu należy jeszcze wspomnieć o osobie, której działania wyprzedziły epokę o co najmniej pół wieku. Stanisław Staszic, bo o nim mowa, już na początku XIX wieku uwłaszczył chłopów w swoich dobrach pod Hrubieszowem, a w 1812 roku utworzył Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze dla Ratowania się Wspólnie w Nieszczęściach. Przystąpiło do niego 329 gospodarzy, opłacających stałą składkę, przeznaczoną na pomoc poszkodowanym przez klęski żywiołowe, opiekę nad sierotami i kalekami. Towarzystwo doczekało się również własnego szpitala, domu starców i szkół, a także udzielało nisko oprocentowanych pożyczek na rozwój gospodarstwa.
4. Społem
Utrzymująca się trudna sytuacja wsi powodowała migracje do miasta, co z kolei skutkowało nadmiarem rąk do pracy. Niewiele zarabiający lub pozostający okresowo bez zatrudnienia lubelscy robotnicy nierzadko nie mogli zapewnić swoim rodzinom nawet podstawowych artykułów. Wśród licznych odpowiadających na te potrzeby inicjatyw dobroczynnych, hojnie zresztą wspieranych przez Vetterów, Kraussów, Wilhelma Hessa i innych przemysłowców powstał także pomysł spółdzielczej samopomocy.
W styczniu 1913 roku grupa inteligentów zawiązała spółdzielnię, której celem było dostarczanie robotnikom tanich artykułów pierwszej potrzeby. Już w marcu powstał niewielki sklepik, mieszczący się na rogu obecnych ulic 1-go Maja i Bychawskiej. Stopniowo do spółdzielni zaczęli przystępować także robotnicy; robotniczy charakter spółdzielni był zresztą najważniejszym postulatem jednej z jej założycielek, Wandy Papiewskiej (późniejszej radnej miejskiej). Pod koniec roku spółdzielnia zrzeszała 153 członków. Niezwykłym jej sukcesem było to, że prowadziła nieprzerwaną sprzedaż przez cały okres I wojny, utrzymując w miarę stałe ceny mimo szalejącej drożyzny i niewyobrażalnej inflacji. „Społem” Lubelska Spółdzielnia Spożywców, bo o niej tu mowa, jest najstarszą firmą handlową naszego regionu, działającą do dziś.
W lutym 1918 r. w Lublinie Stanisław Adamski (współtwórca Banków Ludowych w Wielkopolsce, ksiądz katolicki) zorganizował I Konferencję Przewodników Polskiej Kooperacji. Był to zjazd spółdzielców z terenów trzech zaborów, mający wyznaczyć nowe cele oddolnej aktywności społeczno-ekonomicznej po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Ruch spółdzielczy był silny nie tylko w samym Lublinie, lecz w całym regionie; w Nałęczowie od 1929 roku działała nawet założona przez wybitnego działacza spółdzielczego Zygmunta Chmielewskiego Państwowa Szkoła Spółdzielczości Rolnej (w 1999 roku zmieniono nazwę, szkoła funkcjonuje do dziś) oraz istniało Muzeum Historii Spółdzielczości. Last but not least tematu spółdzielczości nadmieńmy jeszcze, że wspomniany już powyżej Stanisław Staszic uważany jest za prekursora tego ruchu w skali światowej.
Towarzystwa Kredytowe, kasy oszczędnościowo-pożyczkowe, spółdzielnia spożywców to inicjatywy powstałe w różnych okresach i dla odmiennych odbiorców. Jednak przyświecała im ta sama idea. Idea pomocy, którą wzajemnie udzielają sobie osoby znajdujące się w podobnej, pod względem materialnym i społecznym, sytuacji. I nie jest to zamknięta karta historii Lubelszczyzny i Polski: niektóre ze wspomnianych instytucji działają z powodzeniem do dziś – w pierwotnej formie lub wymuszonej przez dziesięciolecia modyfikacji.
Doświadczenia, w które obfituje nasza przeszłość wspólnotowa mogą być – i bywa, że są – inspiracją dla współczesnych oddolnych inicjatyw społeczno-ekonomicznych. Postawy samoorganizacji, samopomocy, czy spółdzielczości nabierają wartości zwłaszcza w okresach trudnych, wymagających wytężonej pracy całej zbiorowości.