Absurdy urzędnicze w Polsce są plagą. Niestety dotykają także tych, którym powinno się salutować na baczność. Niemiłą przygodę przeżył w 2006 r. w Polsce Cichociemny kpt. Zdzisław Straszyński ps. „Meteor”. Dzięki pomocy ówczesnego dziennikarza Super Expressu, Jarosława Rybaka, wszystko skończyło się szczęśliwie.
W maju 2006 r. do Polski z Australii przyjechał kpt. Zdzisław Straszyński ps. „Meteor” – jeden z Cichociemnych, którzy w czasie II wojny światowej byli desantowani do okupowanej Polski. Kapitan Straszyński był czterokrotnie odznaczany Krzyżem Walecznych. Po wojnie jego tropem podążała bezpieka, więc udał się aż do Australii. Do kraju przyjechał na spotkanie w jednostce GROM. Poznał wtedy Jarosława Rybaka, ówczesnego dziennikarza Super Expressu.
– W 1947 r. musiałem uciekać z Polski. Poprzedni dokument na prawdziwe nazwisko miałem przed wybuchem II wojny światowej, a uciekałem na fałszywych papierach. Komuniści nie odebrali mi obywatelstwa, ale nie chciałem od nich żadnych PRL-owskich dokumentów bez orzełka w koronie. Nigdy nie przestałem czuć się Polakiem, a na koniec życia zamarzyłem o polskim dowodzie osobistym. Tak mnie natchnęło, gdy odwiedzałem groby kolegów. To będzie cenna pamiątka dla rodziny – mówił redaktorowi kombatant.
Walka z urzędnikami
Kapitan miał wtedy 84 lata, zniekształconą przez nowotwór twarz i słabo słyszał. Jednak postanowił podjąć próbę boju z polskimi urzędnikami o dowód osobisty. Urzędniczka stwierdziła, że aby go otrzymać musi zameldować się w Polsce. Jednak Straszyński nie mógł tego zrobić, ponieważ niezbędne dokumenty zostały zniszczone w czasie powstania warszawskiego.
Gdy dziennikarz usłyszał historię kombatanta, postanowił poświęcić się jego sprawie i „Meteorowi”.
– Już po pierwszej wizycie w urzędzie zrozumiał, że nic nie załatwi. Urzędnicy piętrzyli trudności formalne. Pracowałem wtedy w redakcji „Super Expressu” i przekonałem moich szefów, żebyśmy zaangażowali się w pomoc Cichociemnemu. Wspólnie z fotoreporterem Michałem Niwiczem oraz „Meteorem” chodziliśmy po warszawskich urzędach – opisuje sprawę Jarosław Rybak na stronie creatiopr.pl.
W warszawskim archiwum zbyto kpt. Zdzisława Straszyńskiego. W urzędach nie pomagały tłumaczenia dziennikarza Super Expressu i fotoreportera, że kombatant jest bohaterem wojennym.
– Niekiedy dochodziło do żenujących sytuacji. Starszy schorowany mężczyzna na stojąco tłumaczył swoją skomplikowaną sytuację, a młoda urzędniczka wygodnie siedziała za biurkiem. „Meteor” mógł usiąść dopiero, gdy Michał zapytał, czy można petentowi podać krzesło stojące przy sąsiednim biurku. Ewidentnie brakowało zwykłego szacunku dla starszego człowieka. O szacunku dla historii nie wspominam – wspomina z oburzeniem Rybak.
Zasłużone zwycięstwo
Dziennikarz jednak nie miał zamiaru poddać się i zaczął nagłaśniać sprawę w swojej gazecie. Dzięki uporowi Rybaka sprawa dotarła do Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Po jakimś czasie redaktor otrzymał wiadomość, żeby udać się do Jacka Sasina, ówczesnego wicewojewody mazowieckiego, który może pomóc. Ten stwierdził, że z dowodem osobistym może być problem, lecz lepszym rozwiązaniem będzie paszport.
Sasin zapewnił, że dokumentami zajmą się sami, a przed wyjazdem kpt. Straszyński otrzyma polskie dokumenty.
– Faktycznie po interwencji Jacka Sasina sprawy potoczyły się błyskawicznie. Z przyjemnością patrzyłem na zdenerwowaną urzędniczkę, która wcześniej nie chciała rozmawiać z Cichociemnym, a po interwencji przełożonego – z wymuszoną uprzejmością – zapewniała, że wszystko szybko będzie załatwione – relacjonuje dziennikarz.
Przed wyjazdem w gabinecie wojewody Cichociemny otrzymał paszport, poświadczenie polskiego obywatelstwa i dokumenty potwierdzające uprawnienia kombatanckie. Dodatkowo odnaleziono meldunek z przebiegu bitwy z Niemcami pod Mogiłą i wniosek o odznaczenie „Meteora” Krzyżem Zasługi z Mieczami.
– Smutne jest to, że gdyby nie nagłośnienie sprawy przez gazetę, Cichociemny wróciłby do Australii z kwitkiem. W czasie wojny wygrał niejedną bitwę z Niemcami, a sześćdziesiąt lat później przegrałby potyczkę z polskimi urzędnikami o polski paszport – zakończył konkluzją Rybak.
Czytaj także: 75. rocznica zdobycia Narwiku przez Samodzielną Brygadę Strzelców Podhalańskich