27 Pułk Ułanów z Nowogródzkiej Brygady Kawalerii wykonał dwie szarże na niemiecki batalion piechoty broniący wsi Morańce, leżącej na terenie dzisiejszej Ukrainy. Atak został odparty, mimo to Niemcy opuścili wieś dzięki czemu Polacy odnieśli częściowy sukces. W czasie potyczki lub w wyniku poniesionych ran zginęło 20 ułanów, straty niemieckie nie są znane.
Na sztandarze odtworzonym w latach 90. przez 9 Brygadę Kawalerii Pancernej w Braniewie (która kontynuuje tradycje związane z 27. Pułkiem Ułanów) został umieszczony m.in. napis upamiętniający datę i miejsce ostatniej szarży, czyli 26 wrzesień 1939 – pod Morańcami.
Wraz z tą bitwą zakończył się pewien niezwykle rozległy i wielki rozdział w historii Polski.
Tuż po I wojnie światowej poczęto głośno mówić o nieprzydatności i schyłku tego typu formacji w działaniach militarnych. W Polsce jazda w tamtym okresie była w uprzywilejowanej pozycji wobec innych rodzajów wojsk głównie z racji swej długiej i chwalebnej historii. Mit o jej przydatności w możliwych ówczesnych konfliktach był podtrzymywany przez warstwy rządzące mimo wyraźnej i szybkiej modernizacji którą można było zaobserwować wśród armii państw położonych na zachód od Polski.
Obecnie w naszym kraju tradycję stricte kawaleryjską oficjalnie podtrzymuje reprezentacyjny Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego, mający być w domyśle twórców kontynuacją i przejawem ciągłości 1000-letniej Jazdy Polskiej. Na szczęście historia niezwyciężonej Polskiej konnicy jest w nas nadal obecna i prócz wspomnianego szwadronu istnieje w Polsce wiele grup rekonstrukcyjnych nastawionych wyłącznie na odtwarzanie konnych oddziałów polskich z różnych okresów naszych dziejów.
Kawaleria oczywiście nie jest już żadną realną siłą mogącą przechylić szalę zwycięstwa w dzisiejszych „grach wojennych”. Dziś konnica uległa „przebranżowieniu”. Wykorzystywana jest nadal przez większość państw świata, ale ma zupełnie inne zastosowanie niż dawniej. Amerykanie używają jej na przykład do patrolowania swych granic czy w specyficznych akcjach ratowniczych gdy nie ma innej możliwości dotarcia do poszkodowanego. W Kanadzie za to można spotkać Kanadyjską Królewską Policję Konną, będącą odpowiednikiem amerykańskiej FBI. Podobna formacja obecna jest także w Polsce, ale ma bardzo ograniczony zasięg działania.