„Internet nie wybacza” to niezwykle popularny frazes wśród wielu użytkowników komentujących jakiś materiał w sieci. A wystarczy chwilę się przyjrzeć by zobaczyć, jak bardzo to zdanie jest błędne.
„Internet nie wybacza”, „Nigdy ci tego nie zapomnimy”, „Będziemy pamiętać” – to tylko mały wycinek z całego mnóstwa komentarzy jakie pokazują się pod tymi „nielubianymi” materiałami na YouTube, Facebooku itp. Osoby interesujące się tym medium będą wiedziały o czym mówię – co jakiś czas w Internecie pojawiają się takie materiały, które, delikatnie mówiąc, nie przypadają do gustu odbiorcom. I co dalej?
Inspiracją do tego tekstu jest najnowsza afera (może to złe słowo) z udziałem Łukasza Jakóbiaka. Dla tych, co nie wiedzą – to jeden z polskich youtuberów i jednocześnie mówców motywacyjnych, który ma swój własny talk-show w kawalerce o nazwie 20 metrów kwadratowych Łukasza. Prowadzi jednocześnie wykłady motywacyjne, które zgromadziły już dziesiątki, a nie setki tysięcy osób. Nie chcę tu komentować zasadności lub niezasadności jego działań, ponieważ nie to jest przedmiotem tekstu. Zawsze mówił, że jednym z jego marzeń jest występ w programie Ellen DeGeneres i w tym celu, cóż, prawda jest taka, że oszukał swoich widzów. Wszystko, aby stworzyć materiał o wizualizacji swojego marzenia. W tym celu odegrał całe wydarzenie tak, jakby faktycznie pojechał i spotkał się z Ellen. Było wszystko – nie tylko post na Facebooku informujący o spotkaniu, ale również m.in. dokładnie odwzorowane studio, a nawet sobowtór prowadzącej. Odbył się oczywiście także cały program.
W czym więc problem? Złożyło się na niego kilka czynników. Przede wszystkim część widzów poczuła się z pewnością oszukana, że Łukasz napisał o spotkaniu z Ellen, którego tak naprawdę nie było. Druga część widzów argumentuje swoje urażenie faktem, że materiał o Ellen jest, nie ma co oszukiwać, lekko snobistyczny. Nie jest to nic złego – kto ogląda Łukasza wie, że wizerunek, jaki pokazuje w mediach nie jest wizerunkiem skromnym. Wręcz przeciwnie – on sam siebie prezentuje jako osobę pewną, przekonaną do swoich racji i zawsze dążącą uparcie do celu. Nie rozumiem więc skąd to nagłe zdziwienie widzów. Mniejsza z tym – generalnie tysiące osób się oburzyło, filmy Łukasza zaświeciły się na czerwono od ilości łapek w dół i generalnie mamy ogólnie pojęty hejt. Nie pierwszy i nie ostatni.
Kiedy on minie? Bardzo szybko. Skąd to wiem? Bo takich afer było mnóstwo. Za każdym razem oburzeni użytkownicy tak strasznie zapewniali, że nigdy nie zapomną o tym, co ich ukochany twórca zrobił, że zawsze będą pamiętali, jak strasznie ich oszukał. I co? I nic. Kto interesuje się polską sceną YouTube na pewno pamięta niedawną aferę z udziałem Krzysztofa Gonciarza. Problemem był sklep z koszulkami, który otworzył. Widzom strasznie przeszkadzał fakt, że Gonciarz sprzedaje w nim koszulki za 100 złotych. Czy uważam, że to dużo? Tak, to bardzo dużo. Czy mi to przeszkadza? Nie, dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? Przecież nikt nie każe mi wydawać tych pieniędzy nawet jeśli chciałbym oglądać Krzysztofa Gonciarza. Ale oczywiście nawet tak lubiany i popularny twórca musiał się wówczas zmierzyć z ogromnym hejtem. Jeden czy drugi film otrzymał mnóstwo łapek w dół. I co później? Nic, Gonciarzowi nie spadła liczba subskrypcji, nie spadła oglądalność, dzisiaj po aferze nie ma ani śladu – zniknęła szybciej niż się pojawiła.
Pieniądze ogólnie są wrażliwym tematem na YouTube. Kiedy dawno temu chłopaki z Abstrachuje wypuszczali swoją linię ubrań ich również to spotkało. Kiedy poszczególni twórcy zakładali swoje profile na Patronite – było to samo. Tutaj wyjątkiem był akurat wspomniany wówczas Krzysztof Gonciarz, ponieważ jemu akurat udało się osiągnąć tam sukces, chociaż zebrana suma znacznie mu już spadła. Kiedy pojawiają się materiały sponsorowane – widzom również się to nie podoba. Wiele razy z różnych powodów wybuchają afery, które cichną bardzo szybko. I nie jest to jedynie problem YouTube. Kiedy niedawno Adam Małysz nagrał krótki film informacyjny i umieścił go na Facebooku, a pod koniec napił się RedBulla, większość komentarzy nie dotyczyła tego, co powiedział, ale tego, że zawarł w filmie reklamę produktu. I co z tego? Tak – reklama produktu została tam zawarta, prawdopodobnie Małysz albo miał taką umowę albo chciał – to nie ma żadnego znaczenia. Bo reklamy są częścią tego medium i nic się z tym nie da zrobić.
Widzowie zapomną o tym, jak strasznie Łukasz Jakóbiak ich oszukał. Oczywiście zostanie niewielka grupka osób, które oglądają jego filmy tylko po to, by mu napisać w komentarzu jakim to jest egoistycznym snobem, ale to są jednostki. Za chwilę dziesiątki albo setki tysiące osób będzie się zachwycało tym, że znów udało mu się osiągnąć jakiś sukces. A jeżeli film faktycznie doprowadzi go do Ellen, zachwyt ten będzie tysiąc razy większy. A łapki w dół zniknął tak szybko, jak się pojawiły.
Poniżej zamieszczam materiał, o którym mowa w tekście.