5 Brygada nie brała udziału w operacji „Ostra Brama” na początku lipca 1944 roku (kryptonimem tym określano plan zdobycia Wilna przez połączone siły Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgu AK; miasto miało być zdobyte przed nadciągającą ze wschodu Armią Czerwoną aby potwierdzić polskość tych ziem i dać mocniejszą, jak się wtedy zdawało, pozycję do politycznych negocjacji).
5 Brygada powstała na bazie rozbitego przez bolszewików w sierpniu 1943 roku partyzanckiego oddziału por. Antoniego Burzyńskiego (dowódcę i ok. 80 żołnierzy zamordowano). Do lipca 1944 Brygada walczyła z Niemcami, litewskimi formacjami kolaboracyjnymi i sowiecką partyzantką. Dowódca Brygady – świetny kawalerzysta i kresowy zagończyk mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” otrzymał zgodę płk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, dowódcy Okręgu Wileńskiego, na odejście jednostki na Zachód, co było z jednej strony zgodne z zaleceniem KG AK, które mówiło o przesuwaniu w głąb Polski jednostek mających zatargi z partyzantką sowiecką, a z drugiej wynikało z przeczucia mjr. „Łupaszki” co do losu, jaki stanie się ich udziałem, kiedy wpadną w łapy bolszewików, którym 5 Brygada niejednokrotnie zadała bolesne straty, m.in. w boju pod Radziuszami 2 lutego 1944 roku. Właśnie w związku z tymi stratami i nieprzejednaną postawą wobec ustroju i władzy sowieckiej mjr „Łupaszka” i jego żołnierze byli pilnie poszukiwani przez NKWD. Rosjanom udało się częściowo osaczyć i rozbroić Brygadę 23 lipca 1944 roku w Puszczy Grodzieńskiej, pozostali żołnierze przebijali się dalej, na Białostocczyznę. Po przeczekaniu frontu i przedarciu się na teren „Polski Lubelskiej” odtworzona Brygada podporządkowała się dowódcy Białostockiego Okręgu AK – AKO ppłk. Mieczysławowi Liniarskiemu „Mścisławowi”. W kwietniu 1945 roku „Łupaszka” rozpoczął organizowanie kadrowego oddziału partyzanckiego, który byłby kontynuatorem chlubnej tradycji partyzantki wileńskiej. Wkrótce dołączyli również miejscowi z okolic Bielska Podlaskiego oraz dezerterzy z „ludowego” wojska, bardzo często byli akowcy, przymusowo doń wcielani. Dość szybko odnowiona Brygada osiągnęła stan ok. 300 żołnierzy. Została podzielona na cztery pododdziały – szwadrony, które operowały niezależnie od siebie i spotykały się przy okazji większych akcji bojowych oraz koncentracji zarządzanych w określonym czasie i miejscu. Była to taktyka pozwalająca na wprowadzenie w błąd przeciwnika co do liczebności i siły Brygady – jednostki działając niezależnie od siebie i na rozległym terenie stwarzały wrażenie zwielokrotnienia liczby partyzantów. Szwadronem pierwszym dowodził por. Zygmunt Błażejewicz „Zygmunt”, drugim Romuald Rajs „Bury”, kompanią szturmową ppor. Jan Mazur „Piast” a szwadronem czwartym por. Marian Pluciński „Mścisław”. Ich przeciwnikiem na tym terenie, oprócz polskiej bezpieki, wtedy jeszcze relatywnie słabej i wymagającej opieki ze strony „bratniego” Związku Sowieckiego, były Wojska Wewnętrzne NKWD, a w szczególności 32 zmotoryzowany pułk strzelecki z 7 Zmotoryzowanej Dywizji Strzeleckiej liczący ok 1400 żołnierzy.
5 Brygada , razem z innymi formacjami antykomunistycznymi AKO, NZW i NSZ w niedługim czasie przysporzyła dużych problemów komunistom na tych terenach. Ginęli ubecy, szpiedzy i donosiciele a administracja komunistyczna nie mogła funkcjonować. Wkrótce w ten rejon zostały ściągnięte jednostki NKWD, UB, KBW i LWP. Rdzeniem sił komunistycznych były pododdziały 62 Dywizji Strzeleckiej NKWD (łącznie prawie 3000 „sołdatów”), okresowo pojawiały się jednostki pułków pogranicznych NKWD. Miasta powiatowe zostały wręcz nasycone aparatem terroru, utrudniając znacznie operowanie polskiej partyzantce. Do sił bolszewickich należy doliczyć „polskie” formacje KBW i LWP – 9 pułk KBW oraz 1 pułk piechoty 1 Dywizji LWP (łącznie ok. 3000 żołnierzy). Do tego należy również dodać jednostki frontowe Armii Czerwonej, wycofywane z podbitych Niemiec i wykorzystywane do pacyfikacji niepokornych terenów „wyzwolonej” Polski.
Rajd „Zygmunta”
Na 1.08.1945 mjr „Łupaszka” zarządził koncentrację szwadronów niedaleko wsi Czaje – Wólka, na której zdecydował o wysłaniu 1 szwadronu „Zygmunta” za Bug, w celu rozpoznania możliwości operowania na kierunku Warszawy i Wisły. Do szwadronu „Zygmunta” dołączyła grupa ppor. Władysława Łukasika „Młota”, która była pozostałością po zdemobilizowanym oddziale partyzanckim ppor. „Szumnego”. Grupa ta podporządkowała się „Łupaszce” na zasadzie autonomii.
3.08 „Zygmunt” ze swoimi ludźmi wyruszył. Nieźle uzbrojony i liczący ok. 100 wyszkolonych żołnierzy oddział rozpoczął wykonywanie zadania. Już na początku doszło do spotkania z czerwonoarmistami pędzącymi zrabowane bydło na Wschód. Sowieci stracili broń i łup, życie im darowano. Agentura powiadomiła siły komunistyczne o pojawieniu się „reakcji” i wkrótce tropem „Zygmunta” i „Młota” podążyła grupa operacyjna wydzielona z 2 pułku piechoty 1 Dywizji LWP. Doszło do starcia w rejonie wsi Sikory, w którym siły komunistyczne poniosły klęskę. 5 Brygada wzbogaciła się o sporą ilość broni maszynowej. Warto w tym miejscu wspomnieć o stosunku żołnierzy „ludowego” wojska do partyzantów i partyzantów do wojska. Propaganda komunistyczna przez wszystkie lata wbijała do świadomości Polaków mit o tzw. „utrwalaczach władzy ludowej”, w którym żołnierze komunistycznego wojska bez wyjątku pałali chęcią walki z „reakcyjnymi bandami”. Otóż prawda wyglądała inaczej, o czym świadczy choćby sytuacja, która miała miejsce podczas starcia z ww. grupą operacyjną. Kpt. LWP T. Cynkin, dowódca batalionu w 2 pułku piechoty zawarł z „Zygmuntem” coś na kształt „honorowego porozumienia”. Kapitan uzyskał zwolnienie jeńców i części broni, zapłatą za to było skierowanie pościgu dalszych sił bezpieki w niewłaściwym kierunku. A tak na marginesie – już tylko ten przykład (a było ich zdecydowanie więcej w trakcie walk z komunistami) świadczy o niechęci walki żołnierzy z „ludowego” wojska z ich braćmi po drugiej stronie barykady. Do tej walki pchali ich tylko sowieccy dowódcy poprzebierani z polskie mundury i będący tzw. popami czyli „pełniącymi obowiązki Polaków”. Należy to usilnie podkreślać, zwłaszcza że niektórzy publicyści wciąż kłamliwie twierdzą, że w Polsce toczyła się „wojna domowa”. Można sobie zadać pytanie co to za wojna domowa, w której jedną ze stron walczących są siły zbrojne obcego państwa, które wspomagają i chronią jednego z uczestników konfliktu a w istocie ustalają same porządek? Partyzanci również nie chcieli walczyć z prostymi żołnierzami, często byłymi akowcami wcielonymi siłą do komunistycznego wojska. Po wzięciu do niewoli puszczali ich wolno, wielu żołnierzy zostawało już w oddziałach antykomunistycznych. Na litość nie mogli liczyć tylko oficerowie polityczni, o których rozstrzelanie często właśnie prosili żołnierze, ich niedawni podwładni.
15 VIII 1945 roku oddział „Zygmunta” i „Młota” dotarł do Jabłonny Lackiej, gdzie wziął udział w mszy świętej. Wygłoszono przemówienia z okazji kolejnej rocznicy „Cudu nad Wisłą”, później wzięto udział w zabawie, dowódcy zostali zaproszeni na plebanię na obiad. Podczas niego „Zygmunt” wysłuchał prośby o pomoc, skierowanej do niego przez członków siatki konspiracyjnej AK-AKO z Ostrożan. Prośba dotyczyła ukrócenia działalności grupy operacyjnej NKWD-UB, wspomaganej przez jednostki LWP, grasującej w południowej części powiatu Bielsk Podlaski i dowodzonej przez „sowietnika” czyli sowieckiego „doradcę” a faktyczne nadzorcę Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku mjr. NKWD Wasilija Gribko. Grupa pacyfikowała brutalnie okolicę, mając rozpoznanie w strukturach konspiracyjnych, o których informacji dostarczyła agentura i torturowani aresztowani członkowie podziemia.
W nocy z 15 na 16 VIII 1945 roku oddział „Zygmunta” przeprawił się przez Bug w okolicach Drohiczyna. Pojawienie się polskich partyzantów nie uszło uwagi donosicieli i siły sowieckie zostały postawione w stan alarmu. Do walki z partyzantami skierowano m.in. 2 bataliony 267 pułku WW NKWD, kompanię z 1 pułku piechoty LWP oraz dywizyjną szkołę 62 Dywizji Strzeleckiej NKWD. Razem z grupą operacyjną poruszał się sędzia i prokurator, aby stwarzać pozory wydawania wyroków zgodnie z „prawem”.
Bitwa w Miodusach Pokrzywnych
Z 17/18 VIII „Zygmunt” ze swoimi ludźmi zakwaterował w Miodusach Pokrzywnych. Wschodnią część wsi zajęła grupa ppor. „Młota”, pozostałą zaś część ludzie „Zygmunta”. Siły sowieckie musiały iść cały czas ich tropem, gdyż już ok. 14-tej ubezpieczenie dało znać o zbliżającej się od strony Ostrożan grupie operacyjnej. W niedługim czasie rozpętała się gwałtowna strzelanina. W tym samym czasie zaczęła się również ulewa, część żołnierzy sił komunistycznych przed deszczem schowała się do dużej stodoły i tu nastąpiło pierwsze starcie. Partyzantom udało się podpalić stodołę, z której zaczęli wyskakiwać członkowie grupy operacyjnej, wprost pod lufy żołnierzy „Zygmunta”. Pozostała część natomiast zaczęła prowadzić ogień z rowu na skraju wsi, przy użyciu m.in. 2 rkm-ów. Padli pierwsi zabici po obu stronach – 5 Brygada straciła kilku ludzi, z grupy operacyjnej NKWD życie stracili m.in. ów sędzia i prokurator. Walka trwała ok. 2 godzin i była zaciekła, jak chyba większość starć tego typu. Liczył się refleks, przytomność umysłu oraz wyszkolenie bojowe. Z tym akurat nie było problemów wśród partyzantów i dlatego bitwa w Miodusach Pokrzywnych zakończyła się zwycięstwem 5 Brygady. Jeńców nie brano, sowieci i ubecy zostali po walce rozstrzelani. Brygada straciła 8 zabitych i 10 rannych. Poległych partyzantów siatka konspiracyjna pochowała na cmentarzach m.in. w Perlejewie i Śledzianowie. Ze strony sowieckiej zginęło, w zależności od źródeł – od 27 do 61 żołnierzy i dowódców. W tej liczbie zginął sam mjr Gribko (znaleziono go z pistoletem w ręku i wystrzelaną całkowicie amunicją, co też wiele mówi o gwałtowności i zaciętości starcia) oraz kapitan Krasnow, starszy lejtnant Amielin, lejtnant Gawriuszyn. Ostrożne szacunki liczbę poległych żołnierzy grupy operacyjnej określają na co najmniej 36, w tym 18 enkawudzistów, 11 żołnierzy LWP i 3 funkcjonariuszy UBP z Bielska Podlaskiego. Warto też przytoczyć w tym miejscu fragment meldunku Komendy Powiatu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Bielsk Podlaski z sierpnia 1945 roku, w którym wspomina się walkę „Zygmunta”:
„(…) Niedaleko Siemiatycz koło wsi Miodusze [sic] dochodzi do potyczki między oddziałem Zygmunta i Młota, a bolszewicką obławą (oddziałem szturmowym). (…) Wśród zabitych znajduje się major Grypko [sic], kierownik UB Bielsk. (…) Zabitym bolszewikom zrobiono w Bielsku manifestacyjny pogrzeb. Na grób Grypki przysłano wieńce z Mińska i Smoleńska. Wygłoszono mowy pełne pogróżek pod adresem Polaków. Major Grypko (opinia): ohydny bolszewik, polakożerca, ostatni skurwysyn. Kula partyzanta, która rozwaliła mu łeb, z punktu widzenia Polaka, jest to najlżejszy wymiar kary.” Taki był koniec jednego z „wyzwolicieli” i kilku jego kompanów.
Bolszewicka przegrana w Miodusach Pokrzywnych była jedną z większych porażek NKWD w walce z polskim podziemiem w 1945 roku w „wyzwolonej i niepodległej” Polsce. Większe straty Rosjanie ponieśli tylko w bitwie w Lesie Stockim na Lubelszczyźnie w walce z oddziałem AK-WiN „Orlika” (Marian Bernaciak) oraz pod Kuryłówką nad Sanem, gdzie przeciwnikiem bolszewików był oddział „Ojca Jana” (Franciszek Przysiężniak). Porażka pod Miodusami rozwścieczyła NKWD na tyle, iż dowódca 62 Dywizji Strzeleckiej NKWD płk Riezinkin otrzymał, poprzez płk. Skorodumowa, rozkaz zniszczenia „bandy Zygmunta” od samego sowieckiego doradcy przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, generała lejtnanta Nikołaja Seliwanowskiego. Ten fakt już świadczy o tym, jak groźnym przeciwnikiem komunistów byli partyzanci V Wileńskiej Brygady. Po bitwie w Miodusach przez teren przetoczyły się brutalne obławy NKWD i UB.
1 szwadron „Zygmunta” w początkach września 1945 roku stawił się na koncentrację całości sił 5 Brygady w gajówce Stoczek, niedaleko Poświętnego. Na tejże koncentracji mjr „Łupaszka” poinformował żołnierzy o rozkazie Delegatury Sił Zbrojnych w Kraju (kontynuatorka KG AK, mająca przeprowadzić akcję „rozładowania lasów”), dotyczącym rozwiązania Brygady i demobilizacji. Proces ten trwał jakiś czas, ze względu na trudności materialne (ubrania cywilne i pieniądze dla zaczynających „nowe życie”) i nie objął wszystkich partyzantów. Niektórzy, jak Romuald Rajs „Bury” ze swoim szwadronem przeszedł do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, niektórzy z żołnierzy 1 szwadronu, zwłaszcza ci z utraconych Kresów i „spaleni”, usilnie poszukiwani przez bezpiekę dali początek odtworzonej 6 Wileńskiej Brygadzie AK, która na Podlasiu działała aż do 1952 roku. Jeszcze innym udało się wyjechać z Polski, jak np. „Zygmuntowi”, którego wraz z żoną (sanitariuszką 5 Brygady) los rzucił aż do Stanów Zjednoczonych. Nie był to koniec epopei 5 Brygady. Zorganizowana ponownie ruszy kolejny raz do boju z komunistami na wiosnę 1946 roku, tym razem w Borach Tucholskich na Pomorzu.
Daniel Sieczkowski
Tekst pochodzi ze strony www.redisbad.info
Foto: www.redisbad.pl