Zgodnie z decyzjami rządu placówki kulturalne w całym kraju zostały zamknięte. Aktorzy niepokoją się o swoją sytuację finansową. „Artyści, którzy pracują tylko w teatrze, nie grają spektakli, nie będą mieli za co żyć” – przekonuje Barbara Kurdej-Szatan. Pojawiają się już zapowiedzi występowania o rekompensatę do ministra kultury.
Decyzja o zamknięciu placówek kultury w Polsce została ogłoszona przez premiera Mateusza Morawieckiego w środę. Wstępnie ustalono, że ograniczenia potrwają do 25 marca, jednak wszystko zależy od rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce. Niewykluczone, że termin ten będzie wydłużony.
Takiego scenariusza obawiają się przedstawiciele środowiska artystycznego. – Jestem aktorką, nie jestem związana z żadnym teatrem etatowo. Pracuję na umowach o dzieła, gram w różnych miejscach – mówi w rozmowie z serwisem gazeta.pl anonimowa absolwentka PWST we Wrocławiu.
Aktorzy zaniepokojeni: Mam nadzieję, że szybko się skończy ten koszmar
Aktorka tłumaczy, że zarabia pieniądze tylko wtedy, kiedy gra na scenie. – Sytuacja jest dramatyczna, mam poczucie, że nawet nie bardzo mam podstawy, żeby szukać gdzieś rekompensaty – dodaje.
Zaniepokojona obecną sytuacją jest także Barbara Kurdej-Szatan. Aktorka przyznaje, że sama nie ma problemu finansowego, jednak martwi się o znajomych z branży – Nasza najbliższa trasa z „Pikantnymi” odwołana. Artyści, którzy pracują tylko w teatrze, nie grają spektakli, nie będą mieli za co żyć…Co za czas… Mam nadzieję, że szybko się skończy ten koszmar – podkreśliła (cytat za Wprost.pl).
– Pisałam o wszystkich ludziach pracujących wyłącznie w teatrach, przy koncertach czy eventach, dla których jest to jedyny zarobek. Mam nadzieję, że przyniesie to tylko dobre skutki – dodaje.
Karolak: Rząd, który zdecydował się o odwołaniu spektakli, powinien pomyśleć o systemie pomocy i rekompensat
O trudnej sytuacji teatrów mówił także Tomasz Karolak. Aktor przyznaje, że teatry są częściowo finansowane z dotacji. Wstępnie szacuje straty nawet na 300-400 tys. złotych. – Bez dochodów będzie nam trudno uiścić całość opłaty w przyszłym miesiącu – przyznał.
Zwrócił również uwagę na położenie aktorów. – Nie mają etatów i gdy spektakle są odwołane, nie może być mowy o wynagrodzeniu. To samo dotyczy obsługi technicznej. Rząd, który zdecydował się o odwołaniu spektakli, powinien pomyśleć o systemie pomocy i rekompensat – dodaje.
Popławska: Dla wielu ludzi kultury oznacza to klęskę finansową
Problem sygnalizuje także Aleksandra Popławska. Na jej instagramie 11 marca pojawił się wpis odnoszący się do kłopotów finansowych środowiska artystycznego. – Dla wielu ludzi kultury oznacza to klęske finansową, pewnie dla wszystkich innych branż tez, miejmy nadzieje jednak, że wyjdzie to wszystkim na zdrowie – napisała.
– Cóż, siła wyższa. Nie rozumiem tylko czemu kościoły będą „otwarte”, tym bardziej, że chodzi tam tylu starszych ludzi? (…) Gramy ostatni spektakl a od jutra przymusowy urlop. Życzę wszystkim dużo zdrowia – dodaje.
Emilian Kamiński: Aktorzy stracą, podobnie jak inni
Nieco inaczej sprawę widzi Emilian Kamiński – właściciel teatru Kamienica w Warszawie. Aktor przekonuje, że straty poniosą wszyscy przedsiębiorcy i pracownicy, ale w tej sytuacji zdrowie jest ważniejsze niż pieniądze.
– Poniosę straty jak każdy przedsiębiorca. Utrzymanie teatru to 350 tysięcy miesięcznie. Ale co mam zrobić? Zdrowie moich pracowników jest najważniejsze – powiedział.
Źródło: Wprost.pl, gazeta.pl, Instagram, dziennik.pl