Wiele osób chętnie doczekałoby momentu, w którym nie trzeba będzie przestawiać czasu z letniego na zimowy. Wcześniej spekulowano, że odpowiednie przepisy będą wdrożone w 2021 roku, jednak wygląda na to, że wszystko się przeciągnie. O sprawie informuje „Rzeczpospolita”.
W 2017 roku głośno zrobiło się o pomyśle Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ugrupowanie przygotowało nowelizację ustawy o czasie urzędowym RP, w którym zniesiona została zmiana czasu. Według zakładanego projektu, w Polsce przez cały rok miałby obowiązywać obecny czas letni.
Ustawa była już o krok od uchwalenia, jednak wówczas okazało się, że zapis jest niezgodny z prawem Unii Europejskiej. Jak podaje „Rzeczpospolita”, działania przeniosły się do Brukseli, a Polskę wsparli europosłowie z wielu innych krajów. W 2018 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję o zakończeniu zmiany czasu, a rok później przepisy zostały zatwierdzone.
Co zatem stoi na przeszkodzie, by przepisy wprowadzić? Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, wiceminister rozwoju Olga Semeniuk w odpowiedzi na interpelację posłów PiS odpowiedziała, że prace w tym względzie znacznie zwolniły. „Pisze, że na poziomie unijnym najbardziej intensywne prace toczyły się w 2018 roku, z kolei w 2019 roku ta intensywność zmalała, a działania ograniczyły się do korespondencji informacyjnej pomiędzy poszczególnymi krajami” – czytamy. Od początku pandemii korespondencja w tym zakresie całkowicie ustała.
Wiele wskazuje więc na to, że perspektywa zaprzestania zmiany czasu w 2021 roku wydaje się coraz bardziej odległa.
Czytaj także: Jaki kompromis ws. budżetu UE? Wyciekł wstępny projekt!
Źr.: Rzeczpospolita