Obserwując wydarzenia w Europie i porównując je z nastrojami w Polsce, mnóstwo ludzi bije na alarm. Nieliczni odczytują to jako zwiastun nadejścia Paruzji. Ja zaś jestem – w przeciwieństwie do reszty – coraz bardziej spokojny. Bo Polak nosi na sobie zbroję krzyżowca.
Niemalże cztery wieki temu Rzeczpospolita zwana była przedmurzem chrześcijaństwa (Antemurale christianitatis). Nasz Naród stawiał bowiem mężnie czoła atakom ze strony muzułmańskiej Turcji, protestanckiej Szwecji oraz prawosławnej Rusi (autorzy powiedzenia uznawali także schizmatyków i heretyków za zagrożenie dla chrześcijaństwa, stąd nazwa). Aż siedmiu królów Polski otrzymało zaszczytny Miecz poświęcany – oręż wręczany przez Papieży władcom najbardziej zasłużonym dla wiary. Liczne bitwy w obronie zachodniego świata, od Legnicy, przez Warnę, aż po Wiedeń, utworzyły archetyp Polaka-katolika. Archetyp do dziś żywy!
Dzisiaj śmiało możemy powiedzieć, że znów stajemy się jeśli nie ostatnim bastionem na kontynencie, to z pewnością przedmurzem chrześcijaństwa i cywilizacji łacińskiej. I nie chodzi tu tylko o to, że stanowimy jeden z niewielu krajów wolnych od rzesz muzułmanów. Polacy są wciąż ostoją kulturowego konserwatyzmu, tradycyjnego porządku, kluczowych dla naszej kultury wartości. Stawiają czoła znanemu wrogowi chrześcijaństwa – libertynizmowi, „kulturze” poprawności politycznej. Odrzucają paradygmat materializmu, o którym pisał Piotr Skórzyński. Nieświęta trójca – Marks, Freud i Darwin – znajduje u nas nieporównywalnie mniejszą rzeszę akolitów, niż w Europie Zachodniej.
Cóż mamy bowiem na Zachodzie?* Szwecję, kraj swego czasu wzorowo republikański, gdzie dziś ludzie masowo oddają bliskich zmarłych do kremacji, by potem nie odbierać ich prochów? Wielką Brytanię, niegdyś potęgę i wzór naszej cywilizacji, dzisiaj kuriozalną krainę, w której to Torysi forsują instytucję „małżeństw” jednopłciowych? Pierwszą Córę Kościoła, w której ludność murzyńska tak, jak w 2007, i dziś pali przedmieścia miast? I chociaż pojawiają się pierwsze sygnały przebudzenia, narody wydobywają z siebie resztki zdrowych sił by zwalczyć raka, to przyszłość Europy rysuje się w ciemnych barwach. Ale nie przyszłość Polski.
Przykłady na potwierdzenie powyższej tezy można mnożyć. Powszechny wciąż sprzeciw wobec aborcji, instytucjonalizacji związków tej samej płci, szacunek do Ojczyzny i historii, marsze za życiem, ku pamięci Żołnierzy Wyklętych, Marsz Niepodległości… Nie tylko ludzie starzy i w średnim wieku, ale przede wszystkim młodzi nie wstydzą się patriotyzmu czy wiary. Polacy pokazali, że są Narodem silnym, nieugiętym, zdolnym do regeneracji, naprawy. Kto by pomyślał dekadę temu, kiedy po ulicach miast maszerowały na przemian parady Schumana i pochody dewiantów, że wkrótce tam miejsca dla nich nie będzie? Kto by o tym pomyślał gdy widział, jak komuniści przejmują pełnię władzy w kraju kilka lat po obaleniu starego systemu? A jednak – nie przemogli! Nie przemogło nas półwieczne brzemię komunizmu, ba! Być może to właśnie to okrutne doświadczenie ochroniło nasz kraj przed jadem rewolucji ’68? Może ono stanowiło dla nas swoistą szczepionkę?
Polak często nie zdaje sobie sprawy, że nosi na sobie zbroję krzyżowca. Nawet, gdy jest ateistą, nawet, gdy sam jest przekonany o postępowości swych poglądów, często jego umysłowość zakorzeniona jest w etyce totalnej, nie potrafi odrzucić najważniejszych wartości, nie potrafi obrzezać się z polskości. Już w „Dziadach” Mickiewicz umieścił postać żołnierza, który choć niereligijny, mimo wszystko nie mógł znieść obelg francuskich i stanął w obronie wiary. Dzisiaj przed nami stoi zadanie stać na straży dawnego porządku, dawnej chwały Europy. Dzisiaj zdawać się może, że już tylko od Polski może przyjść odrodzenie dla reszty Starego Świata. Pracujmy więc dalej, bądźmy pewni swej postawy, stanówmy forpocztę renesansu naszej cywilizacji. Powtórzmy dumnie za Mickiewiczem:
Vivat Polonus, unus defonsor Mariæ!
…
____
* o Wschodzie nie wspominam, ponieważ – na szczęście! – kulturowo do niego nie należymy.
fot. Wikimedia