Zarówno w Plus Lidze jak i Orlen Lidze nadszedł czas batalii o zwycięstwo. W lidze mężczyzn PGE Skra Bełchatów podejmie Asseco Resovie Rzeszów, natomiast w lidze pań Chemik Police zawalczy z Impel Wrocław. O tym kto zwycięży, a kto będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę przegranej dowiemy się najpóźniej na początku maja. Jednak już teraz każdemu fanowi siatki nasuwa się pytanie: Kto wygra?
Orlen Liga
Tu sytuacja jest bardzo klarowna. Naszpikowana gwiazdami ekipa z Polic z Małgorzatą Glinką-Mogentale na czele, niezwykle łatwo ograła na swojej hali „Wrocławianki” odpowiednio 3:0 i 3:1, więc przez to są w bardzo uprzywilejowanej pozycji przed meczami we Wrocławiu. Można zakładać, że w tę środę „Dream Team” z Polic zapewni sobie tytuł, jako beniaminek. Tę tezę może potwierdzić fakt, że w rundzie zasadniczej Impel przegrał z Chemikiem na własnej hali 2:3, a w Policach 0:3. W całym sezonie widać absolutną dominację ekipy prowadzonej przez Cuccariniego Giuseppe. W rundzie zasadniczej „Chemiczanki” uległy tylko dwukrotnie: z Atomem Trefl Sopot (3:2 dla „Sopocianek”) oraz PGNIG Nafta Piłą (3:0 dla „Pilanek”). Natomiast w fazie play-off Chemik Police z łatwością ograł Siódemkę SK bank Legionovie (ćwierćfinał) oraz Tauron Banimes MKS Dąbrowę Górniczą tracąc łącznie w 6 meczach (w fazie play-off gra się do 3 zwycięstw, a „Chemiczanki” pokonały obydwie drużyny 3:0) 6 setów. Jednak nie ma się czemu dziwić, skoro zespół z Polic posiada takie gwiazdy polskiej, kobiecej siatkówki jak: Anna Werblińska, Agnieszka Bednarek-Kasza, czy Małgorzata Glinka-Mogentale. Prawdopodobnie Chemik Police w środę postawi kropkę nad „i” i będzie mógł otwierać szampana świętując tytuł. Jednak Impel nie może się poddać, gdyż dopóki piłka w grze…
Plus Liga
Sytuacja w lidze panów prezentuje się dużo ciekawiej niż u pań. Po pierwsze: otwierający mecz odbędzie się dopiero jutro w Rzeszowie. Po drugie znajdą się w nim drużyny, których bym się nie spodziewał. Asseco Resovia Rzeszów była już tak naprawdę poza finałem. Przegrali w pierwszych dwóch meczach półfinałowych u siebie po zaciętych bojach z ZAKSĄ Kędzierzyn – Koźle 2:3 (zarówno w pierwszym jak i drugim meczu), a w trzecim starciu na wyjeździe przegrywali już 2:0. I wtedy stał się siatkarski cud. Resovia złapała potężny oddech i wyratowała mecz, jak i cały półfinał wygrywając ostateczni e to spotkanie 2:3. W kolejnych dwóch meczach Asseco nie dało szans „Kędzierzynianom” wygrywając dwukrotnie 3:1 i awansując przez to do finału. Momentem przełomowym tego półfinału był pierwszy mecz w Kędzierzynie-Koźlu, w którym to Rzeszowianie nie podcięli, a odcięli skrzydła rywalom pozbawiając ich marzeń o mistrzowskim tytule.
Natomiast PGE Skra nie była faworytem w starciu z Jastrzębskim Węglem. „Jastrzębianie” zdobyli przecież 3 miejsce w Lidze Mistrzów, a Michał Kubiak szalał na boisku potwierdzając piekielnie wysoką formę (która bardzo się przyda na sierpniowych mistrzostwach świata rozegranych w Polsce). Pierwszy mecz był niezwykle zacięty, walka toczyła się o każdą piłkę. Jednak ostatecznie PGE Skra pokonała Jastrzębski Węgiel 3:2. Wszyscy już zacierali ręce na kolejny mecz. Każdy fan siatkówki miał nadzieję, że ten półfinał będzie tak samo ciekawy i nieprzewidywalny, jak starcie broniącego tytułu mistrza Polski z ZAKSĄ. Niestety, „Bełchatowianie” szybko rozwiali te wątpliwości miażdżąc totalnie zawodników z Jastrzębia-Zdroju i pokonując ich w całej rywalizacji gładko 3:0. No i po trzecie: ciężko wskazać faworyta. Skra gra jak natchniona, natomiast „Sovia” pokazała, że nigdy się nie poddaje mimo, że kontuzji nabawił się jej lider Aleh Akhrem. Oprócz tego, patrząc na Skrę to mają oni potężną wyjściową siódemkę z powracającym do kadry, będącym w świetnej dyspozycji bombardierem Mariuszem Wlazłym na czele. Doświadczony Stephane Antiga, waleczny Paweł Zatorski oraz argentyński duet Facundo Conte – Nicolas Uriarte sprawiają, że siła ataku Skry jest przepotężna. Jednak „Rzeszowianie” mają coś, czego brakuje „Bełchatowianom”. Jest to ławka rezerwowych. Nie skłamię, jeśli powiem, że klub z Rzeszowa ma zmiennika dorównującego poziomem zawodnikowi z pierwszego składu. Przykład? Lukas Tichacek – Fabian Drzyzga lub Johan Schoeps – Dawid Konarski. Nie oszukujmy się. Ławka PGE Skry nie dosięga do pięt ławce rzeszowskiego klubu. Dlatego uważam, że szanse na tytuł rozkładają się w granicach 51%-49% dla Rzeszowian i to oni są minimalnymi faworytami tego, miejmy nadzieję, wspaniałego widowiska.
Ciekawy jest też fakt, że mamy powtórkę finału z 2011 roku, w którym Asseco Resovia Rzeszów pokonało w finale Skrę przerywając ich 7-letnią hegemonię. Jeśli i tym razem ich pokonają, będą już 3 rok z rzędu panować na krajowym podwórku. Jedno jest pewne – emocji w tym finale nie zabraknie.
Czytaj także: Skra o krok od tytułu! Bezbarwna Resovia!
Fot. all-free-download.com