Artur Ligęska nie żyje – taka wiadomość obiegła w środę ogólnopolskie media. Ciało trenera fitness znaleziono w jednym z mieszkań w Amsterdamie. Kilka lat wcześniej mężczyzna spędził 13 miesięcy w więzieniu na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Wiadomość o śmierci popularnego trenera podał jako pierwszy portal Interia.pl. Dziennikarzom udało się skontaktować z bliskimi zmarłego. O tym, że Artur Ligęska nie żyje mówił również znajomy trenera w rozmowie z Wirtualną Polską. Z jego relacji wynika, że Ligęska miał od dłuższego czasu chorować.
Kim był Artur Ligęska? Trener fintess przeszedł przez piekło więzienia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich
O trenerze fitness zrobiło się głośno kilka lat temu za sprawą wydarzeń w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ligęska wyleciał do Dubaju w październiku 2017 roku. Kilka miesięcy później, w kwietniu, postanowił wyruszyć do Europy, jednak na lotnisku usłyszał, że ma wrócić do domu.
Polaka aresztowano i oskarżono o posiadanie narkotyków, choć nie znaleziono przy nim żadnej niedozwolonej substancji. Co więcej, badania organizmu nie wykazały żadnych śladów zażywania narkotyków przez trenera.
Mężczyzna tłumaczył, że prawdziwym powodem jego uwięzienia była „chora miłość syna szejka”. W styczniu 2019 roku Ligęska usłyszał miażdżący wyrok – dożywocie.
Kilka miesięcy wcześniej w sieci pojawiło się nagranie, na którym Polak relacjonuje tragiczne warunki w arabskim więzieniu. – Od pierwszego dnia aresztu notorycznie odmawiane są ważne dla mojego zdrowia leki, rozprawy w sądzie nie odbywają się pomimo planowanych terminów – powiedział.
Z jego relacji wynikało, że miesiącami przetrzymywano go w izolatce więzienia Al-Sadr. „Bez łóżka, bez materaca, bez prysznica, odizolowany całkowicie od świata” – podkreślił.
Wkrótce sprawa Ligęski zyskała polityczny rozgłos. W uwolnienie trenera zaangażowali się m.in. ówczesny szef MSZ Jacek Czaputowicz oraz eurodeputowana Elżbieta Łukacijewska. Polakowi udało się wydostać na wolność w maju 2019 roku. Najprawdopodobniej został zwolniony dzięki osobistemu wstawiennictwu następcy tronu Abu Zabi, szejka ibn Zajeda an-Nahajana.
O wszystkim opowiedział w swojej książce „Inna miłość szejka”.