Tragedia, która rozegrała się na wodach Bałtyku wstrząsnęła Polską. W piątek podano informację, że matka i jej dziecko, których wyłowiono wczoraj z morza, nie żyją. Dziennikarze dotarli do świadków tej tragedii. – Prom zatrzymał się i zawrócił. Spuścili łódź ratunkową. Okrążyli miejsce zdarzenia i sprawdzali je – relacjonuje jedna z osób.
Przypomnijmy, że w czwartek na pokładzie promu Stena Spirit płynącego z Gdyni do Karlskrony doszło do wypadu. Około godz. 16.20 wszczęto alarm, ponieważ dwie osoby wpadły do wody. Z głośników pokładowych padł komunikat: „człowiek za burtą”.
Zaczęła się gorączkowa walka o życie. Okazało się, że do wody wpadło 7-letnie dziecko, a zaraz po nim jego 36-letnia matka. Dziennikarze svt.se dotarli do jednego z pasażerów promu, Tima Karlssona. – Zobaczyliśmy wielu ludzi biegnących w kierunku barierki i wskazujących w dół w kierunku wody – relacjonuje mężczyzna.
– Przybyła załoga i ludzie mówili po polsku, więc tak naprawdę nie rozumieliśmy, co się stało. Wyrzucili koło ratunkowe, więc zdaliśmy sobie sprawę, że ktoś wypadł za burtę. Ale nie wiedzieliśmy, że było tam dziecko i mama. Nie wiedzieliśmy tego – mówi.
Tragedia na Bałtyku. Świadek relacjonuje wydarzenia
Jak przekonuje, prom zatrzymał się i zawrócił, aby poszukiwać rannych. – Spuścili łódź ratunkową. Okrążyli miejsce zdarzenia i sprawdzali je. Następnie trzy helikoptery, samoloty i inne statki również prowadziły poszukiwania – podkreślił Karlsson.
Akcja ratunkowa zakończyła się wyłowieniem osób. – Znaleźli ich. Najpierw matkę, a potem dziecko. Na pokładzie rozległy się wtedy oklaski – relacjonuje Karlsson. Służby informują, że matkę znaleziono po 59 minutach od uruchomienia alarmu, zaś jej synka osiem minut później.
Oboje byli w stanie skrajnego wycieczenia. Przetransportowano ich śmigłowcami do szpitala w Karlskronie. Niestety, lekarzom nie udało się ich uratować. 30 czerwca Polsat News potwierdził, że oboje nie żyją.