Jesteśmy uratowani. Przynajmniej ta część społeczeństwa, która do tej pory pracowała na umowę-zlecenie. Brutalni kapitaliści w końcu zostali wzięci za mordę i również w przypadku takich umów zmuszeni zostaną do płacenia składek.
Publiczna debata na tematy gospodarcze to wyższy poziom absurdu. Głośno mówi się o dążeniu do poprawy bytu przeciętnego Polaka, jednak faktycznie o wszystkim decyduje chęć przypodobania się większości, bądź też dużym grupom. A przecież decyzje zgodne z pragnieniami milionów ludzi wcale nie muszą oznaczać dla nich czegokolwiek dobrego, zwłaszcza w dalszej perspektywie.
Nie jest tak, że politycy zrobili coś przed czym Polacy bronili się, jak tylko mogli. Sondaże dotyczące umów-zleceń, nawet gdyby przyjąć ich niepełny obiektywizm, nie wykazywały większego oporu przed tą decyzję ze strony społeczeństwa. Faktycznie wielu Polaków chciało ozusowania umów-zleceń naiwnie wierząc w to, co podpowiadali przywódcy związków zawodowych czy inni tego typu „znawcy”.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Tutaj jest problem. Uwaga kierowana jest na populistów, a nie na ludzi trzeźwo myślących. Do mas docierają słowa „liderów”, którzy uważają, że nie powinniśmy sami podejmować decyzji o tym gdzie pracujemy, w jakim wymiarze czasowym i za jaką płacę. Oni wiedzą lepiej. Przykładów takich osób nie brakuje.
Wyznajemy zasadę, że za taką samą pracę należy się taka sama płaca i uprawnienia, bo jeśli dwóch pracowników robi to samo, a jeden jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę, a drugi o dzieło, to coś tu jest nie tak – twierdzi Marek Lewandowski z Solidarności.
Pan Marek Lewandowski nadał organizacji do której należy decydujący głos w kwestii zatrudnienia. To właśnie Solidarność powie nam kiedy „coś tu jest nie tak”. Kiedy milionom Polaków zabiera się w składkach prawie połowę ciężko zarobionych pieniędzy to z perspektywy ekonomicznych ignorantów, których w tej organizacji nie brakuje, wszystko jest w porządku. Co innego, gdy ktoś nie chce być okradany. To już prawdziwy skandal.
Przedstawiciel Solidarności to typowa osoba z mentalnością z poprzedniego ustroju. Chce kontrolować życie innych, a w jego słowniku nie funkcjonuje coś takiego jak „własność prywatna”. Na takich ludziach opiera się w naszym kraju debata publiczna dotycząca problemów gospodarczych. W dalszej części swojej wypowiedzi Lewandowski odnosi się do faktu, iż jedna trzecia osób zatrudnionych w mikroprzedsiębiorstwach ma etat.
Na jakich zasadach pracują zatem pozostałe dwie trzecie? – pyta Lewandowski.
Normalna odpowiedź brzmiałaby: na takich, jakie ustalili sobie z pracodawcą. Ale dla osób z mentalnością socjalistyczną te słowa są nie do przyjęcia.
Ostatecznie ustawa została przegłosowana. Jakie będą efekty? Pojawiły się obawy, jednak sytuację uspokajają przedstawiciele Ministerstwa Pracy:
Nie spodziewamy się masowej ucieczki do szarej strefy ani prób obejścia przepisów.
Według obliczeń na początku zmiany w prawie mają dotknąć niemal milion osób. Trudno stwierdzić jakim cudem w każdym spośród miliona przypadków taka zmiana miałaby nie przynieść prób obejścia przepisów. Wielu pracownikom będzie przecież zależeć, aby nadal dostawać „na rękę” tyle samo, co do tej pory.
Jeremi Mordasiewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, uważa z kolei, że zmiany nie doprowadzą do wzrostu bezrobocia. Jeśli przyjmiemy na chwilę jego hurraoptymistyczne założenie to nie możemy zapominać, że w dłuższej perspektywie czasowej bezrobocie… i tak wzrośnie. Kilkaset tysięcy osób, których realna płaca zostanie obniżona, będzie dysponować mniejszym budżetem, co przełoży się na spadek konsumpcji i w ostateczności na zwolnienia w wielu branżach.
Oskładkowanie umów-zleceń nie przyniesie niczego dobrego. Jest to kolejny gwóźdź do trumny dla polskiej gospodarki. Warto zapamiętać: ponad 400 posłów głosowało „za”, tylko ośmiu było „przeciw”. Za rok wybory parlamentarne i szansa, żeby się na nich odegrać.
Fot: Sxc. hu