Wielkie dzieło wielkiego Burtona o wielkich kłamstwach. Bajkowa ilustracja, którą możemy podziwiać na początku filmu jest tylko tłem osobistego dramatu malarki, która postanawia uciec wraz z córką od męża tyrana i zacząć nowe, lepsze życie. Przyszłość Margaret maluje się jednak w podobnych barwach, a ponowoczesny widz czerpie wizualną przyjemność z estetycznych ujęć.
Ameryka lat 50. i 60. XX wieku jest rajem dla mężczyzn. Kuszące sukienki i zadymione lokale z jazzem, w których przy whiskey dżentelmeni omawiają swoje plany zarobienia fortuny. Ludzie z magicznego świata konsumpcji wierzą, że perfekcyjny styl – wybór odpowiedniego kieliszka na daną okazję zrekompensuje im utratę moralności. Myśli tak również Walter Keane – mistrz manipulacji, który posiada prezencję artysty, lecz ani odrobiny zdolności. Talent malarski Margaret jest dla niego szansą na spełnienie marzenia o byciu osobą z okładki. Uwodziciel mami piękną kobietę czarującym uśmiechem, wyrafinowanym słownictwem i komplementami. Samotna matka ulega urokowi agenta nieruchomości, który prezentuje jej się jako romantyczny malarz paryskich ulic. W czasach, w których znalezienie dobrego męża jest niczym wygrana na loterii, szarmancki Walter jest skarbem. Zafascynowana jego osobowością Margaret decyduje się go poślubić, ufając, że zapewni on dostatni dom jej i córce.
Brak asertywności Margaret kontrastuje z autorytarnością Waltera, który owija sobie żonę wokół palca, a jego niewinne kłamstwa prowadzą do oszustwa wielkiego formatu. Walter sprzedaje wielkookie dzieła Margaret jako własne, zarabia miliony, jest zapraszany do telewizji, udziela wywiadów, tymczasem artystka w domowym zaciszu zmaga się z frustracją i niedocenieniem. Nikt nie chciałby przecież kupować obrazów kobiet, bo nikt nie traktował ich poważnie.
Dzieje Margaret Keane to idealna ilustracją minionej epoki, w której kobietom zalecano poddawanie się woli mężów bez względu na to, jakie decyzje podejmowali. Margaret przyznaje, że nigdy nie czuła się wolna. Najpierw była córką, później żoną i matką. Artystka próbuje przełamywać konwenanse, bo wierzy w kobiecą niezależność, sama jednak nie potrafi jej zdobyć. Amerykańska produkcja jest próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego w świecie sztuki tak mało jest wielkich kobiet. Film Burtona to opowieść o pojedynku kobiety i mężczyzny, strachu, który ma wielkie oczy i wielkich blefach, które powoli wychodzą na światło dzienne. Margaret postanawia wreszcie pokonać lęk, przeciwstawić się mężowi i zawalczyć o autorstwo. W spektakularny sposób w sądzie demaskuje fałszerstwo męża. Kłamstwo jednak obiega cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty.
Aktorski popis Amy Adams i Christopha Waltza to także refleksja o tym, czym jest sztuka. Dla Waltera jest ona środkiem do zdobycia sławy i majątku. Dla Margaret – czymś osobistym, istotniejszym od twórcy. Malarka identyfikuje się ze swoimi wielkookimi maluchami – jest niewinna i dziecięco naiwna. Dramat ukazuje zjawisko estetyzacji jako efektu hedonistycznego stylu życia, dominacji egoistycznych pragnień jednostki oraz potrzeby otaczania się pięknymi przedmiotami. Pogoń za formami wyrafinowanej konsumpcji pozwala zdobyć popularność reprodukcjom Keane i prowadzi do ozdabiania przedmiotów codziennego użytku wizerunkiem wielkookich postaci. Walter niczym dandys, czyniący z zachowania, uczuć i namiętności wystudiowany obiekt artystyczny, przekształca własne życie w dzieło sztuki i traktuje go jako projekt do wypełnienia. Nie jest nam dana nasza istota, musimy kreować siebie na podobieństwa dzieła sztuki – pisał Michel Foucault. Wielki fałszerz starannie upodabnia się do uroczych dzieci z wielkimi oczami, wiedząc, że łagodny wzrok odzwierciedla czystość duszy i budzi zaufanie. Czyż nie podobnie mami nas świat estetycznych opakowań? Wielkie dzieło wielkiego Burtona daje nam wiele do myślenia.
Fot. rollingstone.com