Krótka uroczystość odbyła się około drugiej w nocy, 29 kwietnia 1945 roku. Ślubu udzielił im Walter Wagner – niepozorny, trzydziestoośmioletni, drobny urzędnik, ubrany w brunatny mundur z opaską Volkssturmu na ramieniu. Ona – ładna dziewczyna o blond włosach, całym sercem oddana swemu mężowi. On – zmęczony, wciąż dręczony troskami i chorobą, wódz Trzeciej Rzeszy.
Ślub z Ewą Braun był ostatnim akordem w życiu Adolfa Hitlera. Właściwie przedostatnim. W nieco ponad 37 godzin później, Führer ubrany w szarozieloną marynarkę, pod którą założył białą koszulę oraz czarny krawat, przeszedł korytarzem bunkra, gdzie po raz ostatni pożegnał się ze swoimi pracownikami by zaraz potem wraz z Fräulein Hitler wkroczyć do swojego gabinetu.
Pomieszczenie, zajmujące niecałe 8 metrów kwadratowych powierzchni, urządzone było dość skromnie, po żołniersku. Patrząc z perspektywy wchodzącego, po lewej stronie znajdowało się biurko za którym wisiał obraz przedstawiający Fryderyka Wielkiego – dla Hitlera niedościgniony wzór wodza. Na wprost można było dojrzeć niewielki stół z flakonem, a na przeciwległej ścianie zdjęcie matki Führera – Klary Pölzl, do której był przecież tak bardzo przywiązany. Przy stole stała sofa, na której Ewa i Hitler usiedli.
Po chwili oboje wyjęli kapsułki i pistolety typu Walther. Ubrana w zwiewną, czarną sukienkę Ewa, usadowiwszy się bliżej drzwi, podkuliła nogi, zarzuciła prawa rękę za obicie sofy a głowę oparła na jego ramieniu. W końcu przegryzła kapsułkę, w agonalnym odruchu wypuszczając broń na podłogę. Hitler przyłożywszy sobie zimną lufę do skroni, włożył fiolkę do ust… Czy zadziała?…dwa dni wcześniej próba na jego ukochanej suczce Blondi wypadła pomyślnie… Czy zadziała?… przegryzł, jednocześnie strzelając. Głowa opadła mu na pierś, przeciążyła i spowodowała, iż opadł na stolik, strącając jednocześnie wazon. Nie żył.
Śmierć Adolfa Hitlera do dziś jest bardzo częstym tematem sporów i dyskusji. Poniekąd dlatego, iż wciąż część historyków jest zdania, że w ogóle do niej nie doszło (tzn. nie w tym czasie i nie w tym miejscu), a poniekąd z powodu oceny moralnej zachowania wodza Trzeciej Rzeszy. Czy jego samobójstwo było przejawem tchórzostwa? Czy Führer, cytując klasyka, „zwyczajnie, bezczelnie uciekł” nadchodzącym Rosjanom?
Otóż, osobiście jestem zdania, iż bez względu na zbrodnie, za które mniej lub bardziej Hitler ponosi odpowiedzialność, należy oddać mu, iż zginął tak, jak sam tego wymagał od swych żołnierzy. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, rozpaczliwych walk w Stalingradzie i postawy von Paulusa, który miast popełnić samobójstwo, oddał się w niewolę jako pierwszy feldmarszałek w historii. Hitler nie mógł tego pojąć. „Jak on mógł się poddać bolszewików?!” – pytał wściekły.
Nader często zdarzało się, iż Führer, z natury skłonny do krańcowych porównań i definitywnych stwierdzeń, mówił o swojej śmierci. Zdanie: „Prędzej palnę w sobie łeb!” – było chyba jedną z popularniejszych figur retorycznych, za pomocą których wywierał wrażenie na swych słuchaczach. Wieczorem, 30 stycznia 1933 roku, w dzień objęcia władzy w Niemczech, powiedział do swoich współpracowników zgromadzonych w Kancelarii Rzeszy: „Żadna siła nie usunie mnie stąd żywa”. Naturalnie, wówczas wydawało się to niegroźną przenośnią. W kwietniu 1945 roku, w bunkrze otoczonym ruinami tejże Kancelarii stało się jednak jak najbardziej realne.
Otoczenie Hitlera bardzo długo walczyło o to, aby ów opuścił okrążone miasto i przeniósł się do mitycznej „twierdzy alpejskiej”. Führer jednak postanowił zostać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że reduta w okolicach Berghofu nie ma jakichkolwiek szans przetrwania i uciekając z podkulonym ogonem przed Rosjanami narazi się jedynie na śmieszność. Ponadto, sama jego obecność w stolicy Rzeszy dodawała obrońcom otuchy.
Hitler nie miał więc wyboru. Jeżeli chciał zachować się tak jak przystało na przywódcę ponad osiemdziesięciomilionowego narodu musiał zginąć. Stan jego zdrowia nie pozwalał jednak na rozpaczliwą walkę z bronią w ręku do ostatniej kropli krwi. Pozostawało tylko samobójstwo. Kilka dni przed śmiercią powiedział: „W tym mieście mam prawo rozkazywania innym, teraz jednak muszę usłuchać rozkazów Opatrzności. Nawet gdybym mógł ocalić życie, nie będę próbował. Kapitan idzie na dno wraz ze swoim okrętem.” I zrobił to bez wahania.
Autor: Patryk Halczak