Najpierw stracił rękę w tragicznych okolicznościach, a po kilku latach pozbawiono go nawet renty. Jak to możliwe? Rzeczniczka ZUS tłumaczy, że mężczyzna padł ofiarą „luki” w przepisach. Dziennikarze „Uwagi” TVN przygotowali materiał o historii pana Adama z woj. lubelskiego.
Ta historia mogła się przytrafić każdemu z nas. Pan Adam miał 16 lat, kiedy wykryto u niego ciężką chorobę. Zaczęło się pozornie niewinnie – bolały go palce prawej dłoni. Jednak, kiedy kolejni lekarze nie byli w stanie ustalić przyczyny, a ból wzrastał, sytuacja zaczęła być coraz bardziej niepokojąca.
W końcu zdecydowano się zoperować rękę. – Zostały przecięte ścięgna, ręka zaczęła się robić czarna. Jeden lekarz powiedział mi, że albo amputacja, albo rozejdzie się to dalej i będzie grozić śmiercią. Dla mnie to był szok – relacjonuje pan Adam w programie „Uwaga! TVN”.
Amputacja ręki zmieniła życie mężczyzny. Wcześniej chciał podjąć się pracy mechanika, chodził nawet do szkoły o takim profilu, jednak po zabiegu praca w zawodzie wydaje się niemożliwa. Mężczyzna przyznaje, że do tej pory niektóre czynności codzienne sprawiają mu kłopoty. – Coś przytrzymać, chleb ukroić, założyć spodnie. Sam nie wiedziałem, że to jest takie skomplikowane – przyznaje.
Stracił rękę, a ZUS odebrał mu świadczenie: Może wykonywać pewne prace
Najpoważniejszym problemem okazał się jednak Zakład Ubezpieczeń Społecznych. ZUS przyznał panu Adamowi rentę, jednak już po trzech latach lekarze zmienili decyzję. Nie pomogły trzykrotne starania o odzyskanie świadczenia.
ZUS tłumaczy, że pan Adam zaadaptował się już do jednoręczności i „może wykonywać pewne prace, niewymagające leworęczności”. – Po amputacji, w czasie gojenia, przystosowywania się do nowej sytuacji, pan Adam miał stwierdzoną całkowitą niezdolność do pracy. Później, wszyscy lekarze, którzy badali go od 2007 roku, nie stwierdzili już całkowitej niezdolności do pracy – tłumaczy Małgorzata Korba, rzeczniczka ZUS w Lublinie.
Kto ponosi winę?
Mężczyzna usiłuje radzić sobie z trudną sytuacją. Mieszka w małej miejscowości pod Zamościem, gdzie trudno o prace dla niepełnosprawnego. Udało mu się jednak znaleźć zajęcie. Pracuje jako ochroniarz i zarabia 1400 złotych, jednak umowa kończy mu się pod koniec września. Niedawno pracę straciła jego żona, która wcześniej byłą sprzątaczką w szkole.
– Wydaje mi się, że ci z ZUS-u są jak maszyny. Tylko pieczątka i następny. A przecież powinni brać pod uwagę sytuację życiową, niech pojadą i zobaczą, jak ktoś mieszka i co robi – mówi mężczyzna.
Trudna sytuacja finansowa nie wpłynie jednak na decyzję ZUS. Rzeczniczka instytucji zaznacza, że polskie przepisy nie nakazują urzędnikom sprawdzać sytuacji finansowej ubiegającego się o rentę.
Rzeczniczka ZUS, podkreśliła, że współczuje panu Adamowi. Jej zdaniem mężczyzna jest ofiarą luki w przepisach. – Z jednej strony nie może skorzystać ze zwykłej renty, z tytułu niezdolności do pracy, ponieważ nie był ubezpieczony. Z drugiej strony nie może skorzystać z renty socjalnej, która jest dla osób nieubezpieczonych – tłumaczy urzędniczka.
Szansa na protezę
Niewykluczone jednak, że los uśmiechnie się do mężczyzny. Dziennikarze programu „Uwaga!” skontaktowali go z fundacją „Aktywizacja”. Specjaliści postarają się znaleźć pieniądze na nową protezę dla pana Adama. Pomogą mu również znaleźć pracę.
– System powinien generować wsparcie właśnie w tym, żeby człowiek był aktywny. Tutaj tego zabrakło, ale cieszę się, że pan trafił do nas, bo myślę, że pomożemy mu stanąć na nogi, bardzo możliwe, że z dwoma sprawniejszymi rękami – zapewnił Przemysław Żydok, prezes „Aktywizacji”.
Pełny reportaż można obejrzeć TUTAJ
Źródło: „Uwaga!” TVN, YouTube