Krzysztof Stanowski zabrał głos w sprawie protestów, które wybuchły w Polsce po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie tzw. aborcji eugenicznej. Dziennikarz wprost stwierdził, że nie opowiada się za żadną ze stron, natomiast obecnie w Polsce bardziej „przydałby się ktoś z gaśnicą”.
Protesty, które wybuchły po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, przybierają na sile. Od kilku dni w polskich miastach tysiące ludzi wychodzi na ulicę, by wyrazić swój sprzeciw. W odpowiedzi pojawiły się grupy złożone między innymi ze środowisk narodowców, którzy bronią kościołów.
W sprawie protestów głos zabrało już wiele osób. Dołączył do nich również Krzysztof Stanowski, który wprost stwierdził, że ma w całej sytuacji bardzo dużo wątpliwości. „W środku tego pożaru przydałby się ktoś z gaśnica, a nie kanistrem. Bo bez gaśnicy to my zaraz się rzucimy sobie do gardeł, ale już tak na poważnie. O nic więcej nie proszę – jedynie o gaśnicę. Muszę od razu zaznaczyć: jestem człowiekiem, który ma wątpliwości. Dużo wątpliwości” – stwierdził.
Dziennikarz nie chce opowiadać się po żadnej ze stron, ponieważ z jednej strony nie ma sumienia, by zmuszać kobietę do urodzenia martwego dziecka, ale z drugiej nie wie, jak podejść do dzieci z zespołem downa. „UWażam, że zasługują na życie, ale jednocześnie uważam, że na życie zasługują rodzice” – napisał. „Uważam, że jako państwo nigdy nie stanęliśmy na wysokości zadania w tej kwestii, a całą tę zgryzotę bezdusznie przerzucamy na matkę i ojca. I na matkę oraz ojca chcemy przerzucać stuprocentową moralną odpowiedzialność za ich decyzje, a to nie takie proste” – dodał Stanowski.
Stanowski: „Jestem za wzajemnym szacunkiem i dialogiem”
Krzysztof Stanowski stwierdził, że nie zgadza się z wyrokiem TK, ale jednocześnie nie pójdzie na protesty. „Nie popieram wyroku Trybunału Konstytucyjnego, uważam, że wielu (nie wszyscy!) jego entuzjastów to osoby nawiedzone i dziwne. Boję się ich. Ale nie chodzę też na protesty, ponieważ nie zgadzam się z wieloma głoszonymi tam hasłami – i tam też widzę osoby nawiedzone i dziwne” – napisał.
Dziennikarz zaapelował o wzajemny szacunek i dialog. „Nie chcę widzieć tych napompowanych byczków przed kościołami i w nich pokładać nadziei na porządek w państwie, bo to by oznaczało, że nadziei nie ma. Ale nie chcę też widzieć tej hołoty, wypisującej hasła na elewacji kościołów i zakłócającej mszę” – zaznaczył.
„Nie widzę na razie nikogo, kto będzie chciał to napięcie rozładować. A my naprawdę tego potrzebujemy. Na razie nikt nie zamierza zrobić kroku w tył (a raczej każdy zamierza zrobić do przodu), ale to droga donikąd. Ratujmy szpitale, ratujmy chorych ludzi, ratujmy gospodarkę, ratujmy przedsiębiorców” – zaapelował Stanowski.
Czytaj także: Szymon Hołownia ogłosił, co myśli o protestach: „Pojawiła się demokracja”
Źr.: Twitter/Krzysztof Stanowski