Kiedyś pracownicy radzieckich służb, którzy ujawniali tajne informacje uciekali do Stanów Zjednoczonych. Teraz to amerykański pracownik służb wywiadowczych uciekł do Rosji. Co skłoniło Edwarda Snowdena i innych do ujawnienia tajemnic swej ojczyzny?
Daniel Ellsberg był cywilnym pracownikiem Pentagonu w czasie wojny wietnamskiej. Przez pewien czas był oddelegowany jako pracownik cywilny do Wietnamu. Tam zauważył, że dowództwo amerykańskie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tej wojny nie da się wygrać, a mimo to nie informuje o tym opinii publicznej. Po powrocie brał udział w przygotowaniu raportu na temat amerykańskiego udziału w wojnie w Wietnamie. W tajemnicy przygotowywał też fotokopie dokumentów, które miały świadczyć o doskonały rozeznaniu amerykańskich generałów w szansach na wygranie wojny. Ellsberg przez cały 1970 r. przygotowywał dokumentya następnie próbował zainteresować swoimi materiałami polityków. Jednak nie wykazali oni zainteresowania. W końcu przekazał część dokumentów gazecie New York Times. Po publikacji w NYT stosunek Amerykanów do wojny wietnamskiej jeszcze bardziej się pogorszył. Mniej więcej w tym samym czasie ponad cztery tysiące stron dokumentów Ellsberga ujawnił w Senacie Mike Gravel. Ellsberg wiedząc co go czeka sam zgłosił się do prokuratury. Nie spotkała go jednak żadna kara. Sąd wycofał wobec niego zarzuty po nieudanej próbie kompromitacji Ellsberga w związku z aferą Watergate. W 2006 r. otrzymał nagrodę Right Livelihood Award za działania na rzecz pokoju i ujawnienie prawdy o działaniach władz amerykańskich w czasie wojny w Wietnamie.
Kilka dni przed wybuchem afery przeciekowej z NSA, rozpoczął się proces Bradleya Manninga. 25-letni żołnierz jest oskarżony o przekazania ponad 700 tys. poufnych dokumentów dyplomatycznych Julianowi Assange’owi, szefowi portalu WikiLeaks. Manning wstąpił do armii w 2007 r. W październiku 2009 r. został wysłany do Iraku. Pracował przy obsłudze informacyjnej i miał dostęp do najważniejszej, tajnej korespondencji. Już w listopadzie tego samego roku nawiązał kontakt z WikiLeaks. Zaczął też sprawiać problemy w armii. Po jakimś czasie okazał sie, że Manning jest gejem. Nie mógł jednak tego ujawniać gdyż w armii obowiązywała polityka „don’t ask, don’t tell”. Miał też problemy z psychiczne. Sprawa wyszła na jaw w lutym, 2010 r. gdy wydał go znajomy haker, Adrian Lamo, któremu Manning się zwierzał. Został aresztowany w Kuwejcie, a w lipcu 2010 r. przedstawiono mu zarzuty ujawnienia tajnych informacji. Grozi mu dożywocie.
Historię Edwarda Snowdena możemy śledzić na bieżąco. Były pracownik CIA i NSA z dostępem do tajnych danych, pracował dla jednego z podwykonawców NSA na Hawajach. W czerwcu wziął urlop zdrowotny i wyjechał do Hong Kongu. Jednocześnie przekazał mediom tajne informacje o programie PRISM, mającym na celu inwigilację w Internecie. Stany Zjednoczone wezwały władze Hong Kongu do wydania Snowdena. Ci jednak odrzucili wniosek o ekstradycję z powodów formalnych. W tym samym czasie Snowden wyjechał z terytorium Chin i poleciał do Moskwy. Tam od 20 dni czeka w strefie tranzytowej lotniska Szeremietiewo na dalszyrozwój wydarzeń. W tym czasie wysyłał wiele próśb o azyl m. in. do Polski. Większość krajów odmówiła udzielenia pomocy. Pomoc zaoferowały jedynie państwa południowoamerykańskie. W tych krajach długa i znacząca jest tradycja przyznawania azylu politycznego a i przywódcy Ekwadoru, Boliwii i Nikaragui (krajów, których przywódcy zaoferowali azyl Snowdenowi) wykorzystają każdą sytuację, aby dać prztyczka w nos Amerykanom. Ostatnio Snowden zgodził się na warunki udzielenia azylu w Rosji.
Pomiędzy tymi trzema mężczyznami istnieją pewne różnice. Ellsberg gdy ujawnił tajne informacje Pentagonu miał 40 lat i był już weteranem. Przeciek, którego miał dokonać planował w najdrobniejszych szczegółach. Przygotowywał się do niego półtora roku. Snowden jest o wiele młodszy. 29-letni gracownik podwykonawcy NSA, Boaz Hamilton wiódł dostatnie życie na Hawajach ze swoją dziewczyną. Zarabiał 200 tys. dolarów rocznie, więc wydawało się, że jego życie jest ustabilizowane. Mimo to zdecydował się na ujawnienie programu PRISM. Najwięcej kłopotów sprawia tutaj Manning. Zaledwie 22-letni rekrut, miał problemy z określeniem swojej płci i przez to problemy psychiczne. Ujawnił 700 tys. dokumentów praktycznie nie zwracając uwagi na to czy jedne są bardziej ważne od innych. Wiele w tej kwestii może wyjaśnić zaczynający się proces. Być może Manning będzie sądzony jako niepoczytalny, jednak jego argumentacja czynu była logiczna. Każdy z nich działał też w innych warunkach. Prezydentury Nixona, Busha i Obamy rozgrywały się w różnych epokach. Czasy Ellsberga to jeszcze zimna wojna i każde ujawnienie jakichkolwiek tajnych działań amerykańskich mogło być powodem do oskarżenia o szpiegostwo na rzecz ZSRR. Manning i Snowden są nam współcześni a trzeba przyznać, że kadencje Busha i Obamy pod względem polityki zagranicznej i interwencjonizmu amerykańskiego w innych państwach nie różnią się zbyt wiele. Można rzec, że demokraci rozpętują wojny tak samo jak republikanie.
Jest jednak jedna, najważniejsza rzecz, która te trzy osoby łączy. Wszyscy trzej zdecydowanie sprzeciwiali się polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Ellsberg stawał przeciwko bezsensownej wojnie w Wietnamie. Manning przeciwko równie kontrowersyjnej interwencji w Iraku. Snowden stanął przeciwko wielkiej machinie inwigilacji uruchomionej w ramach „wojny z terroryzmem”. Wszyscy trzej uważali, że ich kraj posunął się za daleko. U każdego z nich możemy dostrzec pewien rodzaj buntu przeciwko temu, co obserwowali i temu, czego sami byli częścią. Zarówno Ellsberg jak i Manning brali udział w procederze, wobec którego wcześniej (jak Manning) czy później (jak Ellsberg) się zbuntowali. Snowden nie miał związku z programem PRISM, ale widział jak działa program PRISM i jakich metod używa amerykański wywiad. Ciekawe jest to, że Snowdenowi postawiono zarzut szpiegostwa — w świetle ujawnionych przez niego informacji, że amerykański wywiad szpiegował m. in. ambasady państw europejskich taki zarzut to niebywałe kuriozum.
Amerykański kongresman Ron Paul, który brał udział w ostatnich wyborach na kandydata na prezydenta w Partii Republikańskiej, wielokrotnie mówił o tym, że amerykański interwencjonizm posuwa się za daleko. Jeżeli amerykański prezydent chce wojny, to ją dostaje. Przestrzegał przed zbytnim angażowaniem się w sprawy innych państw. Robił to nie tylko z pobudek ekonomicznych (zmniejszenie udziału wojsk w misjach zagranicznych to mniej wydatków), ale też z powodu amerykańskiej konstytucji, którą obecne władze wypaczają. Faktycznie, przez wielu Stany Zjednoczone są postrzegane, jako „światowy żandarm”, który interweniuje wszędzie gdzie zagrożone są jego interesy. Ellsberg, Manning i Snowden obnażyli amerykański system wywiadowczy, dając jeszcze więcej argumentów przeciwnikom amerykańskiego interwencjonizmu. Amerykańscy przywódcy z rzadka oglądają się na opinię swoich sojuszników. Ostatnio ich zaangażowanie w sprawy innych państw stale rośnie. Ogłoszona po atakach na WTC wojna z terroryzmem doprowadziła do dwóch wojen: w Afganistanie i w Iraku. Wyniki tych wojen są tragiczne. W Afganistanie ustanowiony przez Amerykanów rząd kontroluje tylko największe skupiska ludności. W Iraku doszło do destabilizacji państwa i szeroko zakrojonej infiltracji przez organizacje terrorystyczne, które dotąd nie miały do Iraku wstępu. Oczywiście wynikiem wojen jest też ogromna liczba ofiar cywilnych, a także niepotrzebnych ofiar wśród młodych Amerykanów, którzy walczyli w wojnach na których im nie zależało. Można z przekąsem stwierdzić, że tam gdzie nie wysyłano amerykańskich chłopców tam wysyłano drony. Ta nowa technologia była reklamowana jako precyzyjny i skuteczny element walki z terrorystami. W rzeczywistości skuteczność dronów jest wielce negocjowana. Faktycznie, od tej broni zginęło więcej cywilów niż groźnych terrorystów. I sprawa najświeższa — deklaracja wsparcia wojskowego dla rebeliantów w Syrii. Ruch oporu przeciwko prezydentowi Assadowi jest jednak poważnie skłócony, a fakt, że biorą w nim udział dżihadyści powiązani z Al.-Kaidą kładzie się cieniem na deklaracje Obamy. Amerykanie muszą uważać, zawsze może ujawnić się kolejny whistleblower.
Ellsberg umknął wymiarowi sprawiedliwości, proces Manninga dopiero się zaczął. Nadal nieznane pozostają dalsze losy Edwarda Snowdena. Kłopoty wkrótce może także mieć Julian Assange, przebywający w londyńskiej ambasadzie Ekwadoru. Jeszcze nie wszyscy wrogowie Ameryki są zneutralizowani. Kilku nadal ma czelność dzielić się amerykańskimi sekretami z opinią publiczną. Pytanie, ilu jeszcze whistleblowerów trzeba, aby wyjawić wszystkie tajemnice, które zatajają przed nami rządy? Obawiam się, że tego tak łatwo się nie dowiemy.
Mateusz Specht
fot: sxc.hu