W lewicowej propagandzie gen. Franco przedstawia się jako ideologicznego sojusznika Adolfa Hitlera. Bliższa prawdzie jednak zdaje się być teza, że hiszpański wojskowy wykorzystał chęć niemieckiego dyktatora do przetestowania wojska w wojnie domowej w Hiszpanii, by obronić ojczyznę przed komunizmem i wojującym ateizmem.
Wojna domowa w Hiszpanii rozpoczęła się w 1936 r. i zakończyła w 1939 r. Po jednej stronie stanęli tzw. republikanie, którzy reprezentowani byli przez socjalistów i komunistów, a po drugiej „faszyści”, czyli nacjonaliści i monarchiści, którzy chcieli uchronić kraj przed naciągająca falą komunizmu i ateizmu – to oni w ostateczności zwyciężyli.
Lewicową stronę mocno wspierał Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich. Objawiało się to m.in. w dostarczaniu sprzętu wojskowego i tworzeniu „brygad międzynarodowych”, w których ochotnicy z całego świata wspomagali przeciwników Franco. W rzeczywistości znajdowali się tam różni ludzie: od ideowych komunistów, socjalistów po szukających zarobku bezrobotnych. Gen. Francisco Franco nie tworzył specjalnych oddziałów dla cudzoziemców, jak to robili komuniści, gdyż uważał konflikt za hiszpańską sprawę, jednak nie przeciwstawiał się, gdy obcokrajowcy chcieli dołączyć do jego armii. Z drugiej strony faszystowskie Włochy i nazistowskie Niemcy czynnie wsparły frankistów. Przez to spotykamy się zarzutem mówiącym o współpracy Hitlera i Franco. Czy przywódca hiszpański robił to z powodów ideologicznych?
Franco był potrzebny Hitlerowi
Wydaje się, że nie. Gdy w Europie na dobre rozpętała się II wojna światowa, Franco wciąż zachowywał neutralność. Adolf Hitler chciał by Hiszpania wzięła na siebie ciężar walki w zachodniej części Morza Śródziemnego. Włosi mieli zająć się wschodem zbiornika wodnego, a Vichy miało okupować Afrykę Północną. W tym celu jesienią 1940 r. Hitler chciał spotkać się z Franco. W czerwcu, gdy wydawało się, że Niemcy odniosą zwycięstwo w Europie, hiszpański dyktator przechylał się na stronę Hitlera. Franco po prostu chciał znaleźć się w obozie zwycięzców i wykazywał się chłodną kalkulacją polityczną. Jednak gdy przyszła jesień, sytuacja zaczynała przedstawiać się inaczej. Hiszpański przywódca zaczął stawiać warunki. Zażądał francuskiego Maroka – co było żądaniem nie do spełnienia dla Hitlera, gdyż pchnęło by to Vichy w ręce Brytyjczyków – dostaw zboża, ropy i uzbrojenia. Hitler był rozwścieczony warunkami stawianymi przez Hiszpana. Rozmowy ministra spraw zagranicznych Hiszpanii Ramonem Serrano Sunera z niemieckim odpowiednikiem Joachimem von Ribbentropem nie przyniosły poprawy sytuacji.
Spotkanie w Hendaye
Mimo tego, niemiecki dyktator dalej próbował porozumieć się z gen. Franco. Dlatego spotkał się z nim 23 października 1940 r. we francuskiej miejscowości Hendaye przy hiszpańskiej granicy. Tam Hitler wzbił się na szczyty umiejętności negocjacyjnych i oratorskichi zaproponował Franco zajęcie brytyjskiego Gibraltaru. Sztuczki niedoszłego malarza nie robiły wrażenia na Hiszpanie. Franco domagał się pomocy gospodarczej i militarnej od III Rzeszy. Powiedział Hitlerowi, że nawet gdyby udało się Niemcom pokonać Wielką Brytanie to i tak Brytyjczycy będą prowadzić wojnę z terytorium USA. Rozmowy trwały ponad 9 godzin i nie przyniosły żadnego Skutku. Wolałbym dać sobie wyrwać trzy lub cztery zęby, niż raz jeszcze przejść przez to – stwierdził Hitler, który był wściekły po fiasku negocjacji.
Cenna neutralność
Po zmianie sytuacji na Morzu Śródziemny (pod koniec października Włosi przy pomocy Niemców zajęli Grecję) niemiecki dyktator nadal naciskał na Franco. Ten pozostawał nieugięty. W styczniu 1941 r. hiszpański przywódca ponownie nie zgodził się na przyłączenie do wojny. Obawiał się interwencji aliantów na atlantyckich wyspach Hiszpanii. Generałowi Franco udało się obronić neutralność swojej ojczyzny. Po latach Hitler powiedział:
W Hiszpanii postawiliśmy na niewłaściwego konia. Byłoby dla nas lepiej udzielić poparcia republikanom. Oni reprezentują lud. Zawsze moglibyśmy później uczynić z tych socjalistów dobrych narodowych socjalistów. Ludzie skupieni wokół Franco to wszystko reakcyjny kler, arystokraci i bogacze – nie mają oni nic wspólnego z nami, nazistami.
Dobitnie ukazuje to, że chwilowy sojusz nazistowskich Niemiec i frankistowskiej Hiszpanii był wynikiem chłodnej kalkulacji politycznej Franco, a nie zbliżeniem ideologicznym. Inaczej sprawa miała się ze stroną „republikańską” i wspierającym ją Związkiem Sowieckim. Prezentowali podobne rozwiązania ideologiczne, a w ich wykonaniu przedstawiali taki sam wysoki poziom brutalności i nienawiści do tradycji, Kościoła katolickiego oraz wszystkiego co narodowe.
Czytaj także: USA płaciły niemieckim zbrodniarzom wojennym