Teresa Czerwińska, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego zapowiedziała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wprowadzenie tzw. wskaźnika dostępności dydaktycznej. Ma to zakończyć zjawisko występowania „wiecznych studentów”.
Według Czerwińskiej szkoły wyższe robią źle skreślając słabszych żaków dopiero w listopadzie. Powodem takiego zachowania jest chęć uzyskania dotacji.
– Nie ma jednak podstaw do tego, by straszyć, że nadchodząca sesja będzie wyjątkowo trudna, bo uczelniom opłaca się zmniejszyć liczbę studentów. Nie widziałam studenta, który by był dobry, a by go skreślili z listy. Słyszałam natomiast o wyznaczaniu piątego czy szóstego terminu egzaminu. Teraz powinno się to skończyć – wyjaśniała wiceminister.
Czytaj także: \"Dziennik Gazeta Prawna\": Wrócą opłaty za studia. Bezpłatne tylko te zamówione przez ministerstwo
Ministerstwo szkolnictwa wyższego chce, by uczelnie przeprowadzały rekrutacje w bardziej rozsądny sposób. We wszystkim ma chodzić o to, by student po uzyskaniu dyplomu miał dobrą pozycję na rynku pracy.
– Mówię o rekrutacji rozumianej jako selekcji, procesie doboru studentów. Na wielu uczelniach jest ona iluzoryczna. Nabory są w lipcu, wrześniu a potem uzupełniające nawet w październiku – stwierdziła.
Czerwińska uważa również, że reforma najbardziej odbije się na uczelniach, które masowo przyjmują studentów, by utrzymywać się z dotacji. Dzięki reformie mają zacząć dostosowywać liczbę żaków do posiadanej kadry.
– Mogą to robić zarówno przez stopniowe zmniejszanie liczby studentów, ale również zwiększenie zatrudnienia – zauważyła wiceminister.
Czytaj także: Jak funkcjonuje program „500+”? Ministerstwo publikuje podsumowujące zestawienie!
Źr.: wprost.pl
Fot.: johnyksslr/pixabay.com