Premier Węgier Viktor Orban zapowiedział, że ustawa o opodatkowaniu danych ściąganych z internetu wymaga ponownego przemyślenia. Na razie podatek nie zostanie więc wprowadzony.
Premier Orban powiedział, że w obecnej formie podatek nie może zostać wprowadzony gdyż dyskusja na jego temat zboczyła na złe tory. Do rozmowy o nowej daninie rząd ma powrócić po „narodowych konsultacjach”. W praktyce oznacza to, że Orban rezygnuje z kontrowersyjnego podatku. Jak dotąd węgierski premier próbował bronic swojej decyzji, tłumacząc, że rozszerzenie podatku telekomunikacyjnego miało być tylko „techniczną zmianą w opodatkowaniu”.
Ogłoszenie zamiaru wprowadzenia podatku sprawiło, że na Węgrzech zawrzało. W ostatnich dniach ulicami węgierskich miast przeszły wielotysięczne demonstracje, z czego największa niemal stutysięczna odbyła się w Budapeszcie. Protestujący wskazywali, że podatek doprowadzi do upadku biedniejsze szkoły a wiele osób przestanie korzystać z internetu.
Czytaj także: Mentzen dla wMeritum.pl: Ludzie większą wagę przykładają do spraw światopoglądowych, a mniejszą do gospodarczych
Podatek miał wejść w życie od 2016 r. a głosowanie w tej sprawie miało się odbyć w połowie listopada. Zakładano, że opłata wyniesie 150 forintów (ok. 2 zł) od jednego gigabajta danych. W poniedziałek Fidesz przedstawił górne granice tego podatku. Kreują się one na poziomie 700 forintów dla użytkownika indywidualnego i 5 tys. forintów dla firm.
fot: Wikimedia Commons