Już niedługo zaczną pojawiać się informacje o „pierwszych” bocianach, zwykle są to jednak ptasi uciekinierzy z ośrodków rehabilitacji. Bocianów z zimowisk w Afryce nie zobaczymy przed połową marca, choć już teraz w Afryce przyrodnicy obserwują migracyjne ożywienie.
„W czasie zimy w ośrodkach zatrzymuje je pokarm dostarczany przez ludzi. Kiedy jednak temperatura wyraźnie wzrasta, wówczas pokarm staje się dostępny także w środowisku. Wówczas bociany przemieszczają się i zaczynają pojawiać się również na gniazdach” – mówi w rozmowie z PAP ornitolog i przyrodnik, dr Ireneusz Kaługa z Grupy EkoLogicznej. – „W tym roku mamy informacje o około 150 bocianach zimujących na terenie Polski. Są tu od ubiegłego roku, ale ludzie widząc je – zjawiające się nagle w miejscach, w których wcześniej nie były widziane – sądzą, że powróciły z Afryki”.
Przyczyną fałszywych alarmów mogą być też obserwacje żurawi, które przylatują do Polski dużo wcześniej, niż bociany. Obserwowane pod słońce, mogą być z nimi łatwo mylone – dodaje przyrodnik.
Dr Kaługa podkreśla, że tych prawdziwych, bocianich wędrowców z afrykańskich zimowisk, nie zobaczymy w Polsce przed połową marca.
Są jednak sygnały, że bociany ruszyły już w drogę powrotną. Wiadomo o tym np. dzięki nadajnikom GSM – małym urządzeniom, które za pośrednictwem sieci telefonii komórkowej albo satelity przekazują badaczom informacje nt. położenia ptaka. Nadajnik mocuje się na bocianim grzbiecie na specjalnych, elastycznych szelkach. Członkowie Grupy EkoLogicznej z Siedlec założyli taki nadajnik Kajtkowi – dorosłemu bocianowi, który ma gniazdo w miejscowości Brzozów (gm. Suchożebry), w powiecie siedleckim.
Dzięki temu obserwowali przelot Kajtka w czasie jesiennej migracji do Afryki. Obserwowali, jak leciał doliną Nilu, po czym skręcił w kierunku Sudanu i Czadu.
Nadajnik pokazuje, że cztery ostatnie miesiące Kajtek spędził w Sudanie Południowym, w regionie Sahelu, gdzie przemieszczał się na niewielkie odległości. Na mapie szlak jego przemieszczeń wygląda jak plątanina. Od około trzech tygodni z tej plątaniny zaczyna się wyodrębniać zdecydowana, pojedyncza linia. (podróż Kajtka można śledzić na profilu Grupy EkoLogicznej na FB)
„Zgodnie z kalendarzem na początku lutego włączył mu się instynkt wędrówkowy i Kajtek przemieszcza się systematycznie na północny wschód, po kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Ostatnie dane pochodzą ze środy (7 lutego) i wskazują na to, że ptak leci w kierunku Nilu Białego. Następnie doliną rzeki, która stanowi naturalną autostradę, podąży na północ, w kierunku terenów lęgowych” – opowiada dr Kaługa.
Na pokonanie ok. 5,5 tys. kilometrów Kajtek ma ponad miesiąc. Przyrodnicy zastanawiają się, czy wróci na swoje gniazdo. I czy wybierze tę samą trasę, którą leciał do Afryki.
Dr Kaługa ocenia, że w ostatnich dniach panują warunki sprzyjające migracji. „Właśnie nadeszły informacje od przyrodników z Libanu, że pierwsze stada – liczące około dwustu bocianów – minęły ten kraj. W tym okresie wiele bocianów przylatuje do Izraela, gdzie gromadzą się na stawach, aby odpocząć. Wśród tych ptaków mogą być np. bociany greckie, które na miejsca lęgowe przylatują około trzech tygodni wcześniej, niż nasze” – tłumaczy prezes Grupy EkoLogicznej.
Wędrówka bociana z nadajnikiem to świetna okazja do zbierania precyzyjnych danych nt. szlaków migracji, postojów, noclegów, miejsc żerowania, miejsc lęgowych itp.
Kajtek ma nadajnik od kwietnia 2017 r. „Wiemy, gdzie latał przez cały sezon lęgowy i gdzie przebywał zimą. Teraz dowiemy się, którędy wraca. A jeśli nadajnik będzie działał – sprawdzimy, czy bocian korzysta z tych samych żerowisk, co w ubiegłym roku. Każdy dzień, w którym uzyskujemy dane z nadajnika, jest dla nas bardzo cenny” – podkreśla Ireneusz Kaługa.
Migracja oznacza dla ptaków wiele niebezpieczeństw. Jednym z nich są pseudomyśliwi w krajach śródziemnomorskich. Masowe zabijanie ptaków traktują oni jako sport. Kiedy nadajnik milknie – nie wiadomo, czy się zepsuł, chwilowo stracił zasięg, czy bocian wciąż żyje.
Kajtek nie jest pierwszym bocianem z nadajnikiem założonym przez Grupę EkoLogiczną. W 2014 roku nadajnik otrzymał bocian Przemek, a w 2015 r. – trojaczki z jednego gniazda: Irina, Arkadio i Paul. Wszystkie ruszyły do Afryki w sierpniu. Dr Kaługa wspomina, że Arkadio przestał nadawać z Turcji, Paul – z Bułgarii, gdzie w drodze powrotnej został porażony prądem. Irinę, po powrocie w okolice Ciechanowca, na Podlasiu prawdopodobnie potrącił samochód. Jej nadajnik znaleziono przy drodze; dostał go kolejny bocian, który doleciał do Turcji i też przestał nadawać.