1 lipca 2014 roku mija pierwszy rok rządowego Programu Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego. Na stronie Ministerstwa Zdrowia opublikowano jego podsumowanie, na podstawie którego stwierdzić można, że z leczeniem niepłodności ma on jednak niewiele wspólnego. Z czym naprawdę wiąże się propagowanie stosowania metody in vitro? Z olbrzymią jej nieskutecznością, podeptaniem godności ludzi, śmiercią dziesiątek tysięcy dzieci, a przede wszystkim nabijaniem kieszeni prywatnych klinik in vitro z kieszeni podatników.
Ministerstwo Zdrowia podsumowało rok prowadzenia programu podając statystyki liczbowe, jednak bez żadnego szczegółowego opisu. Dlatego warto pochylić się nad głębszą ich analizą.
Czytaj także: Dlaczego „NIE dla in vitro”?
W systemie zarejestrowano 11789 par, z czego ostatecznie zakwalifikowano 8685. Podana liczba ciąż to 2559, zatem skuteczność tej metody wynosi niecałe 30%. Polscy podatnicy zapłacili za to 72,4 miliona złotych (!), łatwo zatem wyliczyć, że uzyskanie jednej ciąży kosztowało faktycznie 28292 złotych. Jednakże jest to liczba ciąż, a nie liczba urodzonych dzieci, która, zgodnie z podanymi danymi, wynosi 214. Jeżeli dzieci urodziło się 214, a ciąż było 2559, to co z pozostałymi ponad 2300 ciążami? Na stronie brak jest takich danych, możemy zatem przypuszczać, że zakończyły się one poronieniem.
>> Czytaj także: Dlaczego „NIE dla in vitro”?
Co więcej? Dofinansowanie przypadające na jedną z 8685 par wynosi 8336 złotych. Dla porównania: becikowe wynosi raptem 1000 zł, a małżeństwa, które poczną dziecko naturalnie lub rzeczywiście leczą niepłodność (na przykład poprzez naprotechnologię) nie otrzymują żadnej państwowej dotacji.
Oczywiście olbrzymie koszty programu nie są największym problemem, przede wszystkim chodzi bowiem o ochronę życia poczętego, a w tym przypadku raczej brak tej fundamentalnej ochrony. Co bowiem dzieje się z dziesiątkami tysięcy zarodków stworzonych w procedurach in vitro? Przy skuteczności wynoszącej niecałe 30% do uzyskania jednej ciąży niezbędne zatem było podjęcie przynajmniej 3 procedur, co przy 2559 zarejestrowanych ciążach daje 7677 procedur. Według założeń, w jednej procedurze może powstać od jednego do sześciu zarodków, zatem w ramach programu przez ostatni rok „powstało” ok. 46062 zarodków. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by kliniki in vitro nie skorzystały z okazji, by stworzyć maksymalną dozwoloną w programie liczbę embrionów, dających im przecież ogromne zyski. Od liczby 46062 zarodków odejmując liczbę 2559 ciąż otrzymujemy 43500 pozostałych powołanych do życia istot ludzkich. Co się z nimi stało? Zostały zamrożone w ciekłym azocie czy w fazie preimplantacyjnej wylane do zlewu? A może matki się rozmyślyły i przed 23 tygodniem ciąży dokonały morderstwa w postaci aborcji? Na te pytania nie ma odpowiedzi.
Tak jak noszenie okularów nie leczy wzroku, tak samo in vitro nie leczy niepłodności. Jedynym sposobem na naturalne posiadanie potomstwa jest zdiagnozowanie, a następnie wyeliminowanie przyczyn niepłodności. Implantacja innego człowieka, traktując go jak przedmiot tworzony w laboratorium, nie wyleczy i rozwiąże problemu, a przynieść może tylko tragiczne skutki, bowiem ciąże z in vitro to ciąże podniesionego ryzyka.
Jak możemy przeczytać na stronie Ministerstwa Zdrowia:
Celem Programu Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016 jest zapewnienie równego dostępu i możliwości korzystania z procedury zapłodnienia pozaustrojowego niepłodnym parom. Ponadto, celem Programu jest: obniżenie odsetka liczby par bezdzietnych, zapewnienie pacjentom najwyższego standardu leczenia niepłodności, zwiększenie skuteczności leczenia niepłodności oraz osiągnięcie poprawy trendów demograficznych.
Czy zatem planowane cele zostały przez ostatni rok osiągnięte?
O równym dostępie do korzystania z programu mówić nie można, ponieważ w dwóch województwach do udziału nie zgłosiły się żadne placówki medyczne, a w pozostałych ich ilość jest bardzo zróżnicowana. Zwiększenie skuteczności leczenia niepłodności to również kłamstwo i obłuda, ponieważ stosowanie in vitro wcale nie leczy, a przede wszystkim powoduje śmierć dziesiątek tysięcy zarodków. Wreszcie, wydanie ponad 74 milionów złotych, skutkujące narodzeniem 214 dzieci, jest kpiną ze zdrowego rozsądku a nie poprawą trendów demograficznych.
Nie pozostawia zatem żadnych wątpliwości, że Ministerstwo Zdrowia publicznych pieniędzy nie wydaje na rzeczywistą pomoc rodzinom, leczenie niepłodności par i wzrost urodzeń, a na promowanie ideologii i nabijanie kieszeni powiązanym w prywatnych układach klinikom.
Źródło/Fot.: http://www.invitro.gov.pl/news/19