Samolot linii LOT, który startował z Warszawy do Nowego Jorku, w sobotę przeprowadził awaryjne lądowanie w Kopenhadze. Źródła informują, że na pokładzie jednego z pasażerów wystąpiły nagłe problemy ze zdrowiem i zmarł w trakcie lotu.
Rzecznik PLL LOT, Krzysztof Moczulski, potwierdził ten dramatyczny incydent — nie podano dotychczas przyczyny śmierci ani tożsamości zmarłego. Rzecznik przekazał, że dwie godziny po starcie kontrola lotów została poinformowana o sytuacji na pokładzie.
To wtedy podjęto decyzję o awaryjnym lądowaniu w stolicy Danii. Maszyna, boeing 787-8 Dreamliner, zdążyła przemieścić się już na trasie lotu, ale z uwagi na skomplikowaną sytuację operacyjną i konieczność zapewnienia bezpieczeństwa oddano się procedurze awaryjnej.
Podkreśla się, że lot ten miał być jednym z najdłuższych połączeń lotniczych, planowanym na około 29 godzin. W mediach pojawiają się relacje, że samolot w czasie lotu znajdował się bliżej stolicy Norwegii — Oslo — jednak ze względu na wagę i warunki operacyjne zdecydowano się na lądowanie awaryjne w Kopenhadze.
Po lądowaniu w Kopenhadze na miejsce wezwano służby ratunkowe i policję, które zajęły się formalnościami związanymi ze śmiercią pasażera. Pozostali podróżni zostali otoczeni opieką personelu pokładowego i obsługi lotniska. Po zakończeniu czynności śledczych i technicznych samolot miał kontynuować podróż do Stanów Zjednoczonych, choć przewoźnik nie podał, z jakim opóźnieniem rejs zostanie wznowiony.