Wojenki na prawej stronie sceny politycznej to codzienność. Jednak ostatnio obserwowany festiwal toczenia piany w bagienku prawicy jest znacznie wykraczający poza zwyczajową normę.
Na każdego, kto odbiega od Jedynej Słusznej Prawicowej Opcji patriotyzmu insurekcyjnego szczerzy się dziś kły i do warczenia nawołuje resztę towarzystwa. Do rękoczynów na razie nie doszło, choć jak widzę ataki Frondy.pl, to mam wrażenie, że tamtejsi redaktorzy do takowych się szykują.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Przedstawiciele Jedynej Słusznej Prawicowej Opcji atakują z zaciekłością ludzi, których myśl wybiega, choć trochę, od wytyczonej linii. Na liście mamy Ruch Narodowy, Kongres Nowej Prawicy, Piotra Zychowicza, Rafała A. Ziemkiewicza, a ostatnio do zacnego grona dołączył Sławomir Cenckiewicz wraz z Piotrem Woyciechowskim.
Cenckiewicz. Od świętego do anioła upadłego
Zacznijmy od końca. Ci dwaj panowie w najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy” opublikowali artykuł, w którym zarzucają prof. Witoldowi Kieżunowi współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Uważam, że w rzetelny sposób – jak na możliwości artykułu w gazecie – przedstawili swoje racje. Choć myślę, że pokazali za mało wniosków ze spotkań z profesorem i może niektórym dokumentom zbyt pochopnie zawierzyli. Można się w ogóle nie zgadzać z nimi, lecz ciężko odmówić im rzetelności pracy. Na kolejnych stronach tygodnika swoją odpowiedź zamieścił prof. Kieżun. Była ona całkiem niezła, choć podsycona emocjami – co jest całkowicie zrozumiałe.
Miałem nadzieję na kulturalna i rzeczową wymianę zdań, ale prawdziwe góralskie wesele zaczęło się, gdy Jedyna Słuszna Prawicowa Opcja zaczęła podkręcać emocję. Wygląda na to, że wtedy puściły one także prof. Kieżunowi. Wiadomo, że wina nie leży tylko po jednej stronie, bo Cenckiewicz i Woyciechowski mogli łagodniej napisać ten artykuł. Natomiast śmiech wywołuje u mnie obłuda u niektórych prawicowców. Gdy Cenckiewicz pisał demaskującą książkę o Lechu Wałęsie („Człowiek z teczki”), to nosili go na rękach. Dziś te same ręce wrzucają go na stos.
V jak vendetta. Z jak Zychowicz
Przy okazji obrywa się Zychowiczowi. A jak jemu to i Ziemkiewiczowi. Bo przecież to „dwóch panów Z”, którzy chcieliby iść pod rękę z Hitlerem na wojnę. Wciąż proszę o zdanie z ich publicystki, które by o tym świadczyło, ale jakoś nikt mi go nie może przytoczyć. Cóż, może zapomnieli, tak jak zapomnieli, gdy ubóstwiali Cenckiewicza za „Człowieka z teczki”.
Rzekomo cała akcja z zarzuceniem prof. Kieżunowi współpracy z SB ma być zemstą „Do Rzeczy” za wygłaszane przez profesora poglądy na temat powstania warszawskiego, które znaczącą różnią się od tego co uważa Zychowicz i Ziemkiewicz. Gorącym głową zalecam 10 głębokich wdechów (i wydechów też!) oraz trzeźwe spojrzenie. Przecież gdyby tak było, to nikt by nie udostępnił kombatantowi nawet skrawka papieru w „Do Rzeczy”, a Zychowicz zaatakowałby artykułem w „Historia Do Rzeczy”.
Ohydne powstanie czy paskudne dowództwo?
Prof. Kieżun twierdzi, że powstanie warszawskie miało sens, a „panowie Z” próbują je zohydzić. Realne spojrzenie na zryw warszawski daje raczej pogląd na ohydne dowództwo i bohaterskich żołnierzy – właśnie takich jak prof. Kieżun. Wtedy pojawia się argument: co ty wiesz, przecież wtedy nie żyłeś. Swoją drogą ciekawe co na to by powiedzieli historycy starożytności. Jednak z pokorą to przyjmuje i już się nie odzywam. W zamian za to zaprezentuję opinię człowieka, który wtedy żył, walczył, a o niewiedzę nie sposób go oskarżyć. Wiesław Chrzanowski – kolega prof. Kieżuna, profesor, powstaniec – o zrywie warszawskim:
My – Młodzież Wszechpolska [przedwojenna organizacja narodowców] – uważaliśmy, że cały plan ujawnienia się przed Sowietami jest rozbrojeniem oporu antykomunistycznego i w istocie działaniem na korzyść Związku Sowieckiego. To dotyczyło całej akcji „Burza”. Przecież doświadczenia z Lublina czy Białegostoku – gdzie ujawniła się AK i Delegatura Rządu – nie pozostawiały najmniejszych złudzeń co do intencji Rosjan. Wszystkich aresztowano i wywieziono na Sybir. Liczenie, że tym razem będzie inaczej, było działaniem politycznie nieodpowiedzialnym. Przecież istniała już świadomość Katynia. Wiadomo było, że niczego dobrego po Stalinie spodziewać się nie można. Co więcej, znany był już fakt powołania PKWN. To fakt polityczny, który ludzie myślący politycznie musieli brać pod uwagę. [powstanie.pl]
Ja się z tym zgadzam. A jeśli ktoś uważa inaczej, to mu powiem, że nic nie wie, bo wtedy nie żył.
Petroruble narodowców i korwinowców
Nie można też zapomnieć o ruskiej agenturze, jaką jest Ruch Narodowy i Janusz Korwin-Mikke. Tutaj do walki wysyłani są młodzi przedstawiciele Jedynej Słusznej Prawicowej Opcji w postaci Dawida Wildsteina i Samuela Pereiry. Ci panowie z „Gazety Polskiej” nie akceptują odstępstw od świętego dogmatu polityki zagranicznej zatwierdzonego przez Lecha Kaczyńskiego. Każdemu kto wolałby raczej walczyć za Polskę niż za Ukrainę gotowi są wypalić piętno ruskiego agenta. Są przy tym tak zaciekli, że czasami ma wrażenie, że to złodziej krzyczy: łapać złodzieja!
Taką sytuację można wyjaśnić na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest charakterystyczna skłonność polskiej prawicy do kłótliwości i podziałów. Bardzo prawdopodobne jest też to, że niektórzy chcą pokazać jak bardzo są „prawicowi i patriotyczni”, by w przypadku przyszłego zwycięstwa PiS – które jest bardzo możliwe – dostać wreszcie stanowisko, którym będzie można się nasycić. Myślę, że w tym wypadku wszystkie odpowiedzi są poprawne.
Nie mogę się doczekać, gdy PiS przekroczy w sondażach 40 proc. (a przekroczy, jeśli Jarosław Kaczyński nadal będzie siedział cicho) i zobaczę komedię jak Jedyna Słuszna Prawicowa Opcja zaczyna zjadać samą siebie.
Czytaj także: Prof. Kieżun tajnym współpracownikiem? Materiał tygodnika „Do Rzeczy”
Dawid Florczak