Kwestia ukraińska bardzo skutecznie zdominowała przekaz medialny. Od ekranu po głośnik daje się słyszeć lament nad losem wschodniego sąsiada. Trzeba jednak pamiętać, że w dalszym ciągu mieszkamy i żyjemy w Polsce. To właśnie na tym powinniśmy skupić całą uwagę. Chłodno ocenić sytuację i wyciągnąć wnioski – tak postępuje człowiek roztropny. Kwestia naszego bezpieczeństwa to sprawa poważna, wymagająca głębokiej, konstruktywnej dyskusji. Dlatego tym bardziej niezrozumiały jest fakt, że w dalszym ciągu do głosu nie mogą dojść Ci, którzy mają coś merytorycznego do powiedzenia. Warto również obserwować, kogo media chwilowo usunęły w cień i dlaczego.
Zapewne zauważyliście ostentacyjny brak niektórych twarzy, które do tej pory wręcz okupowały wygodne fotele telewizyjnych programów publicystycznych. W niewyjaśniony, tajemniczy sposób zniknął Janusz Palikot – piewca polsko- rosyjskiej przyjaźni i Rosji w ogóle, wróg państwowości, gotowy przepraszać wszystkich za wszystko. Ten, który z takim oburzeniem wołał, co pozwolę sobie zacytować:
„Sfotografujemy mordę za mordą. Opublikujemy dane. Wywiesimy plakaty w miastach, dzielnicach, na ulicach – wszędzie tam gdzie żyją. Tam ich powiesimy, aby każdy widział z imienia i nazwiska kto jest faszystą. Będziemy na nich pluć, wsadzać do więzienia, gnębić w miejscu pracy. Niech czują się słabi, niech się boją. Wyśmiejemy ich, ich znajomych, ich bliskich”.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Panie Januszu – brawo! Niech Pan jeszcze raz opowie nam o tym, że Polska jest nam niepotrzebna, bo mamy Unię Europejską. Niech Pan wytłumaczy Ukraińcom, że własny kraj jest im niepotrzebny, bo przecież doskonale widzieli, jak wiele może poświęcić Bruksela, gdy zachodzi potrzeba. Twitter w gotowości bojowej, słowa oburzenia i świeczki w oknach. Naród ukraiński aż kipi wdzięcznością za okazane wsparcie. Wariant unijny w praktyce nie sprawdza się wcale. Ale chwilka… przecież w razie coś obroni nas kultura!
„Od setek lat wydajemy ogromne pieniądze na armię i żadna z tych armii nigdy nas nie obroniła. Teraz w budżecie mamy aż 2 proc. na armię. Co nas obroniło przez te 200 lat, jako ludzi mówiących tym samym językiem, czytającym te same książki, słuchających Chopina? Obroniła nas kultura, nie armia.”
– stanowczo podkreślał Pan Janusz na jednej z konferencji. Chciałbym zobaczyć, jak lider Twojego Ruchu odczytuje książkę „Mała książka o tolerancji” – dzieło Magdaleny Środy – a rosyjska armia ucieka w popłochu. Oczekujemy, że nazwie Pan raz jeszcze „faszystami” tych, którzy w razie potrzeby pójdą walczyć o swój kraj, którzy czczą pamięć o polskich bohaterach – tych prawdziwych, bez orderów, ginących w lasach. Niech pójdzie Pan przytulić i otoczyć troską Jego Nietykalność Księcia Jaruzelskiego, który przecież też bronił swój naród „strzelając” w bezbronne tłumy. Zadziwiające – tam na Ukrainie jest zdrajcą, a tu starszy, schorowany bohater. Ot logika! Zniknął również chętnie zapraszany ostatnimi czasy pan Urban. Szukałem nawet za telewizorem – nie było… nawet jednego ucha. Bez wieści przepadł również nasz najskuteczniejszy negocjator a prywatnie przyjaciel Janukowycza – Aleksander Kwaśniewski. Zbyt duży kontrast do ukrycia, prawda kochane media? Dlatego trzeba ich na jakiś czas schować, do czasu kiedy znów będą fajni i postępowi bo akurat realizuje się to, co „Ciemnogród” przewidywał już dawno.
Co najmniej pokracznie wygląda próba zapełnienia czasu antenowego stałym duetem w składzie Weronika Marczuk – z wykształcenia radca prawny, handlowiec i Leszek Miller, który ukończył nad wyraz popularną swego czasu politologię w duchu radzieckim. O ile drugi z rozmówców ma jakiekolwiek pojęcie o kwestiach bezpieczeństwa kraju to występ wspomnianej Pani jest działaniem na wzór „będziemy rozmawiać o koniach ale zaprośmy do studia żabę – przecież też ma cztery kończyny więc się zna” – nijak nie da się tego zrozumieć w kontekście rozmów o konflikcie na Ukrainie. No chyba, że to przez wybory do Parlamentu Europejskiego i ocieplanie wizerunku przyszłego koalicjanta… Więcej w tej kwestii nie napiszę bo będę sPiSkowcem. Czy na pewno takiej chcemy debaty? Sorry. Takich mamy ekspertów?
Nagle okazuje się, że Ci wyśmiewani, obrzuceni medialnym błotem – mieli rację choć redaktor Żakowski przyznaje, że nie przejdzie mu to przez gardło. Całkiem niedawno Ci, którzy wskazywali na konieczność wzmożenia wysiłków i modernizowania armii, którzy mieli świadomość wciąż realnego niebezpieczeństwa byli obiektem drwin i szyderstw. W tym kontekście warto przypomnieć słowa generała Petelickiego – twórcę elitarnej jednostki GROM, który niejednokrotnie mówił „Polska, w tej chwili, nie jest broniona w ogóle!„. Zwracał naszą uwagę na opinie ekspertów, którzy ostrzegali, że Polska ma obecnie jeden z najniższych wskaźników zdolności mobilizacyjnych w Europie, kształtujący się na poziomie 0,26% populacji (czyli oficjalnie ok.100 tysięcy żołnierzy) podczas gdy średnia dla Europy to 1,66 %. Mniej mają tylko Czechy i Luksemburg, ale żaden z nich nie jest krajem granicznym sojuszu NATO. Wskazywał na rażące błędy w szkoleniu, a także kadry, które zwykł określać mianem „betonu”. Przestrzegał też przed systematycznym obcinaniem wydatków na armię. Z lekką nutą wstydu wspomina się „rusofobiczne” wówczas słowa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj – na Polskę!”. Mówili to dawno, tylko nikt ich nie słuchał. Dziś już ich nie ma.
W tym kontekście warto więc zwrócić uwagę na to, co mówi Ruch Narodowy, bo najwyraźniej to jedyna opcja, która uważnie słuchała, rozumiała i co najważniejsze – jest gotowa realizować. Postuluje rozbudowę systemu Obrony Terytorialnej w oparciu o siły rezerwy oraz cywilne, a także istniejące organizacje paramilitarne i sportowe. Wskazuje, że szeroko zakrojoną wizję militaryzacji narodu, należy rozpocząć od odbudowy armii oraz podniesienia zdolności obronnych kraju. Celem jest nasze bezpieczeństwo. Warto rozważyć merytoryczny głos, wnoszący coś istotnego do toczącej się w mediach dyskusji. Warto zadbać już dziś o bezpieczne jutro. Niech ukraińska lekcja będzie dla nas przestrogą. Najwyższa pora, by poznać opinie, wyciągnąć wnioski i efektywnie wcielać je w życie. Chyba nadszedł czas, by w końcu „mówić jak jest”.