Rozdźwięk w sympatiach politycznych Polaków wynika po części z odmiennych źródeł informacji. Można korzystać z całej wiedzy jaką daje nam Internet, bądź też uparcie opierać swoje zdanie na głównych portalach informacyjnych lub telewizji. Poniższy tekst ma stanowić rodzaj „uzupełnienia dla odpornych”, o ile oczywiście znajdą się dobrzy ludzie, którzy postanowią go przekazać dalej.
Wszystko zaczęło się od pamiętnej wizyty Bronisława Komorowskiego w Japonii. Podczas spotkania w japońskim parlamencie prezydent krzyczał do generała Kozieja „Chodź, szogunie” oraz wszedł na fotel spikera. Aby przypomnieć o tym incydencie, jeden z działaczy Młodych dla Polityki Realnej w trakcie wizyty prezydenta w Krakowie podniósł do góry krzesło. Kilka sekund później został zatrzymany przez ochronę [1]. Krakowska prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania napaści na głowę państwa, za co grozi 5 lat więzienia [2]. Całe zajście zostało profesjonalnie oprawione przez sztab wyborczy Bronisława Komorowskiego. Krzesło zostało ukazane w spocie jako symbol Polski Radykalnej.
Spot trwa 30 sekund. Składa się na niego sekwencja zdjęć i głos Bronisława Komorowskiego. Wedle podziału stworzonego przez sztab Komorowskiego symbolem Polski Racjonalnej ma być on sam i Platforma Obywatelska, natomiast Polska Radykalna to opozycja, którą w spocie symbolizuje uniesione w górę krzesło[3].
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Co ciekawe, zatrzymany mężczyzna stał o wiele dalej od prezydenta Komorowskiego, niż człowiek, od którego polski prezydent oberwał jajkiem w trakcie wizyty na Ukrainie. Wówczas głowa naszego państwa prosiła, by nie nadawać temu incydentowi nadzwyczajnego znaczenia. [4]
Wizualizacje potrafią oddziaływać na ludzi. Wiedzą o tym dobrze w Gazecie Wyborczej, która postanowiła przedstawić graficznie różnice w ilości podpisów poparcia zebranych przez głównych kandydatów (Komorowski – 650 tysiecy, Duda – 1,6 mln). Otóż „górka” z podpisami kandydata PiSu przewyższała podpisy Komorowskiego o około 15 procent [5]. Zatem różnica została dziesięciokrotnie zmniejszona. Podobne zabiegi, zazwyczaj na mniejszą skalę, stosowane są przy przedstawianiu sondaży. Warto dodać, że podczas zbierania podpisów Telewizja Republika informowała o procederze zmuszania pracowników Poczty Polskiej do zbierania podpisów dla obecnego prezydenta. [6].
Jak wiadomo, Polska znajduje się w światowej czołówce pod względem liczby obywateli mieszkających poza granicami kraju. Dlatego też głosy emigracji mają znaczenie. Dla obozu rządzącego Polską wyniki ostatnich wyborów w zagranicznych komisjach nie wyglądały najlepiej. W Wielkiej Brytanii, gdzie ogromnym poparciem wśród Polaków cieszy się Janusz Korwin-Mikke, liczba obwodów do głosowania została zmniejszona z 41 do 35. Z kolei w Południowej Australii, gdzie dużo naszych emigrantów głosuje na Prawo i Sprawiedliwość, zmieniono miejsce lokalu wyborczego, mimo iż w Domu Polskim w Rowville głosowano od 1990 roku [7].
Wiele osób zarzuca prezydentowi Komorowskiemu bierną postawę. On sam, podczas rozmowy z Moniką Olejnik, stwierdził, że „odbył więcej zagranicznych wizyt, czy zgłosił więcej projektów ustaw, niż jego poprzednicy”[8]. Fakty mówią co innego. Bronisław Komorowski zgłosił mniej projektów ustaw niż Lech Kaczyński oraz odbył mniej zagranicznych wizyt niż obaj jego poprzednicy.
W trakcie kampanii pojawiały się wątki dotyczące liczenia głosów. Bodaj najwięcej absurdu miała w sobie wypowiedź Wiesława Kozielewicza, zastępcy przewodniczącego PKW, który stwierdził, że „termin podania wyników jest sprawą drugorzędną, a Polska nie zawali się jeśli wyniki ogłoszone zostaną dzień lub dwa dni później”[9].
Wbrew reportażom z wieczornych dzienników telewizyjnych prezydent Komorowski nie był witany zbyt owacyjnie podczas swojego tournée po kraju. Otoczeniu obecnej głowy państwa nie wystarczyło jednak pomijanie gwizdów oraz haseł skandowanych przez niezadowolonych obywateli w poszczególnych miastach. Trzeba było czegoś więcej, a to pragnienie doprowadziło do hitu zostawiającego w tyle wiele wątków z filmów Stanisława Barei. Podczas wizyty w Inowrocławiu prezydent Komorowski przemawiał na tle budowy obwodnicy. Sęk w tym, że żadnej budowy nie ma, a ciężki sprzęt został sprowadzony na chwilę przed przyjazdem prezydenta[10]. Maszyny jeździły więc w kółko bez żadnego celu, a wąskie grono obserwatorów było zachwycone – niezadowoleni nie mają prawa wstępu na takie wydarzenia.
Zostając jeszcze przy skandowanych hasłach – część z nich dotyczyła oczywiście spraw związanych z WSI. Odpowiedź była przekazywana zazwyczaj w sposób niewerbalny. Kiedy 20 marca poseł Kownacki zaczął w Sejmie zadawać pytania dotyczące powiązań Bronisława Komorowskiego z przestępstwami WSI, Marszałek Sejmu… wyłączył mu mikrofon. Mieliśmy również sytuację w której o WSI zapytała dziennikarka TVNu i nagle zniknęła z tłumu [11].
Oczywiście absurdy, zakłamania i zerowy poziom obiektywizmu nie były związane jedynie z parasolem ochronnym wokół prezydenta. Obrywało się kandydatom pozasejmowym. Stwierdzono m.in., że Janusz Korwin-Mikke „strzelałby do górników”, chociaż w istocie mówił o rabusiach. Z kolei pan Stasiński na stronie Gazety Wyborczej nazwał wywiad Grzegorza Brauna dla TOK FM „wymiocinami psychopaty i żydożercy”[12].
Powyższy tekst skupia wydarzenia związane z kandydatami na fotel Prezydenta RP. Osobnym tematem są abstrakcyjne wypowiedzi posłów, bardzo często związane z tematem emigracji. Pokazują one kompletnie oderwanie polityków od rzeczywistości. W tym roku jeszcze dwukrotnie Polacy będą mieć okazję, aby sprowadzić rządzących na ziemię.
Fot. Grippenn/Commons Wikimedia
[10] https://www.youtube.com/watch?v=OdMpEsosY9c
[12] http://wyborcza.pl/1,75968,17786705,Faszyzm_w_eterze.html#ixzz3XwI5CbM0