Powoli mistrzostwa zbliżają się do finałowego etapu. Choć podczas spotkań nie brakuje sportowych emocji, to jednak czasem negatywne emocje wytwarzane są przez system challenge.
Owszem, podczas ME drużyny mają prawo do użycia systemu, jeśli poddają pod wątpliwość decyzję sędziów. Również elementy podlegające sprawdzeniu nie równią się od standardowo przyjętych. Czemu zatem wywołuje on sporą burzę medialną?
Nie dawno w Japonii rozgrywał się Puchar Świata. Podczas spotkań kibice mogli zobaczyć całkowicie zrewolucjonizowany challenge, który był bardzo podobny do systemu „hawk eye”, wykorzystywany w tenisie. Taka forma pokazania spornej sytuacji całkowicie ucinała dyskusje i pokazywała czy sędzia ma rację, czy to jednak zawodnik lepiej ocenił daną piłkę.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Niestety organizatorzy ME nie uświadczyli nas tak wspaniałym systemem. Co gorsza, podczas turnieju kamery ustawione do korzystania z challengu nie mają obrazu najwyższej jakości, przez co wielokrotnie powtórka wideo zamiast wyjaśniać sporne kwestie, tylko je zaognia. Tak było m.in. w spotkaniu Serbia – Słowacja, gdzie nasi zachodni sąsiedzi niemalże „wyszli z siebie”, ponieważ sędzia orzekł atak po bloku dla Serbii, chociaż podczas sprawdzania nie było widać wyraźnie, czy blok rzeczywiście miał miejsce.
Niestety to nie jedyne problemy organizacyjne podczas ME. O innych z udziałem Polaków przeczytają państwo tutaj.