W Warszawie, na dziedzińcu Instytutu Głuchoniemych, odsłonięty został pomnik niesłyszących żołnierzy Powstania Warszawskiego. Umieszczone zostały na nim nazwiska ponad 30 głuchych Powstańców, a także symbol kotwicy i znak osób niesłyszących.
Osoby niesłyszące walczyły w Powstaniu Warszawskim, m.in. przy pl. Trzech Krzyży, a także budowali barykady i byli wartownikami. Większość z nich wchodziła w skład Plutonu Głuchoniemych, który należał do batalionu „Miłosz”, jednak część walczyła również w innych miejscach. Jeszcze przed wybuchem Powstania, wielu niesłyszących należało do konspiracji. Nosili oni opaski z napisem „Głuchoniemy” i przez to zwykle nie byli zaczepiani przez Niemców. Roznosili więc meldunki oraz broń.
Podczas Powstania, głusi żołnierze brali udział głównie w pracach pomocniczych, jak roznoszenie broni, budowa barykad, funkcje wartownicze, aczkolwiek zdarzało się również, że uczestniczyli w walkach. Kobiety często były sanitariuszami. W czwartek na ich cześć został odsłonięty pomnik, a do uczestników uroczystości list napisał gen. Zbigniew Ścibor – Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich.
„Z najwyższym uznaniem odnosimy się do wkładu głuchych żołnierzy AK w walce o Warszawę i wolną Polskę. Takie nazwiska jak Wiesław Jabłoński ps. Łuszczyc, Edmund Malinowski ps. Mundek, sanitariuszka Celina Kiluk na zawsze pozostaną w pamięci młodszych pokoleń. Bogata w wydarzenia historia głuchych żołnierzy AK w walkach Powstania Warszawskiego i godna naśladowania postawa do dziś budzi podziw i szacunek środowisk kombatanckich” – napisał gen. Ścibor – Rylski.
Odsłonięcia pomnika dokonał Karol Stefaniak, ostatni żyjący głuchy uczestnik Powstania Warszawskiego, oraz uczący się w Instytucie Głuchoniemych prawnuczek jednego z jego kolegów. Stefaniak wspomina swój udział w Powstaniu.
– Kiedy wybuchło Powstanie, miałem 13 lat. Walczyć poszli moi starsi koledzy, więc ja również. Moim zadaniem było głównie siedzenie na dachu i kontrolowanie, co dzieje się na pl. Trzech Krzyży (…). O wybuchu Powstania dowiedzieliśmy się jadąc tramwajem Żelazną. Motorniczy prowadzić schylony, chroniąc się przed ostrzałem. My też się chowaliśmy. Tramwaj na dobre zatrzymał się w Al. Jerozolimskich, więc schowaliśmy się w bramie. W końcu kolega poszedł, zostałem sam. Widziałem, że ludzie chodzą po ulicy, ale z podniesionymi rękami. Więc też je podniosłem i poszedłem. Widziałem na dachach snajperów niemieckich, pierwsze rozstrzelania, ale jakoś udało mi się wrócić do Instytutu – relacjonuje Karol Stefaniak.
Instytut Głuchoniemych działa od blisko 200 lat. Wiceprzewodnicząca Rady Warszawy, Ewa Masny – Askanas podkreśliła jego zasługi w przygotowaniu wychowanków do przyjmowania wyzwań, jakie niosła niełatwa historia Polski.
Czytaj także: Kraków: Pochówek 59 osób rozstrzelanych przez Niemców