„Spotlight” to film wywołujący wiele kontrowersji. Jednak jego siła nie leży w głównym temacie, ale raczej zupełnie gdzie indziej. Ukazuje on bowiem przede wszystkim jak powinna wyglądać praca prawdziwego dziennikarza.
„Spotlight” to film w reżyserii Toma McCarthy’ego, który, nota bene, za tą reżyserię został nominowany do Oscara. Opowiada o tytułowym zespole o nazwie Spotlight, będący częścią gazety „The Boston Globe”. Zespół ten wpada na trop pedofilskiego skandalu w Kościele katolickim, jaki ma miejsce właśnie w Bostonie i za wszelką cenę stara się dojść do prawdy. Warto od razu zaznaczyć, że film jest fabularnym odtworzeniem prawdziwych zdarzeń. Zespół Spotlight i wydarzenia odgrywane w filmie wydarzyły się naprawdę. Co więcej, zespół za reportaże na ten temat otrzymał nawet nagrodę Pulitzera.
Widz ma do czynienia z filmem, którego największą siłą nie są wspaniałe zdjęcia, nadzwyczajny montaż, efekty specjalne, ale fabuła. Dziennikarze docierają do coraz to nowych i bardziej szokujących danych. Nie jestem w żaden sposób kompetentny by oceniać, czy są one prawdziwe, ale też moim celem jest recenzja filmu a nie ocena czyichkolwiek zachowań. Z całą pewnością film przedstawia bardzo mocne dowody na opisywane zjawisko i skłania do refleksji. „Spotlight” jest bardzo krytyczny wobec Kościoła, krytykuje zachowania i księży i całej hierarchii kościelnej, która starała się zatuszować i ukryć prawdę. Z drugiej strony, w pewien sposób ukazuje też ważną rolę Kościoła w życiu codziennym danej społeczności, tyle że ta rola nie zawsze jest dobrze wykorzystywana.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Jednak dla mnie „Spotlight” to przede wszystkim nie jest film o zjawisku pedofilii w Kościele, ale o pracy dziennikarzy. Cały zespół angażuje się na tysiąc procent, nie liczą się dla nich konsekwencje, ale każdy dziennikarz całym sobą stara się dojść do prawdy. I to właśnie prawda jest tym głównym celem. Zespołowi nie chodzi o sensację, o wzrost sprzedaży, o rozgłos, chociaż to z pewnością też są ważne elementy. Jednak to dążenie do prawdy kieruje zachowaniami każdego z dziennikarzy. Film jest więc przede wszystkim opowieścią o tym, jak powinna wyglądać praca dziennikarza, który potrafi poświęcić wszystko dla swojej, już nawet nie pracy, ale misji.
Chciałbym wspomnieć jeszcze krótko o grze aktorskiej w filmie. Dwójka aktorów otrzymała nominacje do Oscara, oboje za role drugoplanowe. Są to Mark Ruffalo, grający Mike’a Rezendesa oraz Rachel McAdams, która wcieliła się w rolę Sachy Pfeiffer. Są to swojego rodzaju przedstawiciele, ponieważ cały zespół Spotlight był zagrany naprawdę dobrze. Całość była przede wszystkim bardzo naturalna i prawdziwa i za to należy się aktorom ukłon. Ta dwójka prawdopodobnie nie będzie mogła liczyć na żadną statuetkę, ponieważ przyćmią ich bardziej wyraziste role z innych filmów. Tutaj przydałaby się kategoria dla całej grupy aktorów – wtedy film miałby ją jak w banku. Trochę brakuje mi nominacji dla Michaela Keatona, odtwórcy roli szefa zespołu Spotlight, Waltera Robinsona, znanego chociażby z roli tytułowego „Birdmana”. Dla mnie osobiście to jego gra aktorska najbardziej się wyróżniała, aczkolwiek nie na tyle mocno, żebym miał nie zgodzić się z pozostałymi nominacjami.
„Spotlight” to film dający do myślenia, podnoszący ważne kwestie, m.in. kwestię odpowiedzialności za otoczenie. Fabuła w połączeniu z fantastyczną muzyką i bardzo dobrą grą aktorską tworzy specyficzny klimat, pełen tajemnicy. Widz ma wrażenie, jakby wraz z zespołem odkrywał coraz to nowe fakty, rozmawiał z kolejnymi osobami, zbierał następne świadectwa i dowody. Niedawno otrzymał nagrodę BAFTA za najlepszy scenariusz oryginalny i to też prawdopodobnie jedyna kategoria, w której realnie będzie mógł powalczyć o Oscara. Warto obejrzeć „Spotlight” choćby dla samej refleksji, a z całą pewnością powinien ten film poznać każdy dziennikarz aby zobaczyć, na czym powinna polegać jego praca i obowiązek dążenia do prawdy.
Czytaj także: Nagrody BAFTA 2016 rozdane. „Zjawa” znów triumfuje