Za nami drugi dzień protestów w Warszawie. Solidarność strajkuje, bo ma swoje powody. Nie ma chyba w Polsce człowieka, który w 100% popiera ówczesny rząd. Związkowcy protestują przede wszystkim dlatego, że sprzeciwiają się uelastycznieniu godzin pracy i podwyższeniu wieku emerytalnego. To, że protest jest słuszny nie ulega wątpliwości, ale musimy zastanowić się nad tym, czy strajkujący osiągną sukces. W moim przekonaniu niestety, ale nic nie wskórają.
W związku z tym nasuwa się pytanie dlaczego niczego nie wskórają? Odpowiedź jest wręcz banalna. Rządzący i tak zrobią swoje, bo niby dlaczego mieliby liczyć się z głosem obywateli? Politycy myślą, że to oni są państwem. Szkoda, że zapomnieli o pewnym artykule z naszej konstytucji, który jasno mówi, że władza należy do obywateli, a Ci, którzy są na stanowiskach, są naszymi pachołkami i to oni powinni tańczyć, tak jak my, im zagramy! Rzeczywistość, natomiast pokazuje, że to oni nam dyktują, jak mamy myśleć, jak mamy mówić i jak mamy się zachowywać…
Aby podać przykład nie musimy wcale tak daleko wybiegać pamięcią wstecz. Chociażby wczoraj strajkujący przyszli do kilku ministerstw, aby porozmawiać, lecz nikt do nich nie wyszedł prócz drugorzędnych urzędasów. Pytanie brzmi: Nie wyszli, bo mają w głębokim poważaniu społeczeństwo, czy dlatego , że się boją? Moim zdaniem obydwie odpowiedzi są poprawne. Nie dziwię się politykom, że nie chcą wychodzić do związkowców, bo wiedzą, że narobili szamba, a ludziom w każdej chwili mogą puścić nerwy i może dojść do rękoczynów.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że te porozumienia trójstronne itp. to zwykła ściema. Pic na wodę. Z jednej strony prowadzone są rozmowy, ale są one jedynie formalnością, gdyż przed rozmowami decyzje są już podjęte. Dialog to jedynie pokazówka, aby zamydlić oczy obywatelom, jak to rządzący liczą się z głosem społeczeństwa.
Niepokojący jest, natomiast fakt, gdzie HGW mówi, aby nie protestować, bo to zakłóci życie Warszawy.. Zastanawiam się od, kiedy to prezydent Warszawy zależy na tym, aby ruch uliczny w stolicy był nienaganny?! Jeżeli wynikną jakiekolwiek utrudnienia w związku z demonstracjami, to winni tego stanu rzeczy nie są związkowcy, którzy walczą w swoim i naszym imieniu o poszanowanie praw obywateli, a jedynie i wyłącznie politycy z obozu rządzącego, którzy doprowadzili do tego, że obywatele muszą wychodzić na ulice, aby wykrzykiwać swoje niezadowolenie. My, Polacy powinniśmy chodzić do pracy, opiekować się dziećmi i swoimi rodzinami, a także pracować na chwałę kraju, a nie walczyć o swoje dobre traktowanie na ulicach. Z podobną retoryką można byłoby się spotkać za czasów PRL, gdy protesty przybierały na sile: „Nie protestujcie, bo to utrudni komunikację w mieście. Rozmawiajmy”
No dobrze. Krytykowaliśmy rząd, a teraz czas na małą krytykę związkowców, bo nie są bez winy. Czytając ich postulaty zawiało mi trochę hipokryzją. Solidarność walczy o to, aby nie został wprowadzony elastyczny czas pracy, ale, czy ktoś pamięta, jak w 2009 roku został na okres próbny wprowadzony w ponad 1000 firmach taki stan rzeczy i związkowcy w tychże firmach zachwalali takie oto rozwiązanie? Pewnie nie, ale warto o tym mówić. Piotr Duda twierdzi, że protestujący są niezwykle zdeterminowani, lecz pamiętam wczorajszą wypowiedź pewnego demonstranta dla telewizja publicznej. Otóż pewien Pan powiedział, że strajkuje, bo jest źle, ale nie wierzy w to , że ten strajk cokolwiek zmieni.
Podsumowując. Nie wierzę w to , że te marsze cokolwiek zmienią, ale mam nadzieję, że owe demonstracje będą preludium do tego co w najbliższych miesiącach może dziać się na ulicach nie tylko Warszawy, ale całego kraju.
źródło: http://commons.wikimedia.org