Ropa naftowa w ostatnich tygodniach mocno podrożała, sięgając 40 dol. za baryłkę. Zdaniem Marcina Brendoty z Alior Banku taka cena powinna się utrzymać do końca roku. Powodem będzie wciąż utrzymująca się wysoka podaż surowca i udział Iranu w światowym rynku oraz próby (na razie deklaratywne) ograniczenia produkcji ropy zarówno przez państwa OPEC, jak i Arabię Saudyjską czy Rosję.
– Ceny ropy podlegają globalnej koniunkturze gospodarczej, na którą dominujący wpływ mają Chiny. Dodatkowo w tej kwestii pojawia się presja podaży ze strony państw Bliskiego Wschodu. W tej chwili poszczególne kraje zgrupowane w OPEC podejmują działania na rzecz ograniczenia podaży i ustabilizowania cen. Zniesienie sankcji dla Iranu i otwarcie rynku spowodują jednak, że podaż będzie rosła – mówi Marcin Brendota, analityk Biura Maklerskiego Alior Banku.
Na 17 kwietnia zapowiedziane zostało spotkanie producentów ropy w Dosze. Ma ono dotyczyć ograniczenia lub zamrożenia produkcji ropy na poziomie ze stycznia. Nie wiadomo jednak dokładnie, jakie państwa wezmą w nim udział (zapowiedziały się m.in. Zjednoczone Emiraty Arabskie, a także Rosja i Iran) ani czy spotkanie doprowadzi do jakichkolwiek ustaleń. Marcin Brendota przypomina, że o planach porozumienia ws. ograniczenia wydobycia mowa jest od końca stycznia i na razie nic z tych zapowiedzi nie wynikło.
Czytaj także: Prognozy na rok 2018 - cz. 3
– Z drugiej strony w Stanach Zjednoczonych w wyniku niskich cen i presji podażowej spadają liczby odwiertów dotyczących poszukiwania ropy z łupków – przypomina Brendota. – Jest szansa, że presja podaży będzie trochę mniejsza. Natomiast prognozy cenowe na ten rok specjalistów największych banków inwestycyjnych są trochę rozbieżne, bo wahają się od 26 do 40 dol. za baryłkę. Średni konsensus rynkowy, przynajmniej wobec tych oficjalnych prognoz, zakładałby na koniec 2016 roku około 39,5 dol. za baryłkę.
Z danych firmy Baker Hughes wynika, że liczba urządzeń wiertniczych w USA spadła w marcu 2016 r. do 566, co jest liczbą najniższą od 40 lat. Rok temu było ich 2557.
Ceny ropy od kilku tygodni rosną, teksańska ropa WTI kosztuje już niemal 40 dol. za baryłkę. W pierwszej połowie lutego była o ponad jedną czwartą niższa. Zanim jednak zaczęły się spadki w połowie 2014 roku, za baryłkę trzeba było płacić 110 dol.
– Prognozy są mniej więcej zgodne, że w kolejnych latach ceny powinny rosnąć. Niestety, nie same ceny ropy definiują to, jak np. będą się kształtowały notowania giełdowe Lotosu i PKN Orlen. Chociaż przykładowo zapasy mają wyceniane według rynkowych cen ropy – zauważa Brendota. – Natomiast chodzi o marże rafineryjną, na którą większy wpływ ma różnica pomiędzy ceną ropy a ceną rafinatów, czyli krótko mówiąc, oleju napędowego i benzyny. Dla Lotosu, niestety, marża rafineryjna w ostatnich latach spada. Porównując I kw. bieżącego roku z I kw. 2015 czy 2014 r., widać, że obecna marża rafineryjna jest niższa. Dlatego same zmiany cen ropy nie są tak istotne, jak różnice pomiędzy ropą a wyrobami gotowymi.
W I kwartale 2016 r. marża rafineryjna PKN Orlen wyniosła 5,30 dol. za baryłkę. W przypadku Lotosu było to 4,74 dol.
– Marża rafineryjna w tej chwili jest na poziomie 4,74 dol. za cały I kw. Zakładamy, że będzie ona niezmienna do końca roku, jeżeli nie nastąpią gwałtowne zmiany w różnicy wycen samej ropy i oleju napędowego oraz cenach benzyny w obrocie hurtowym. Zakładamy, że w większym stopniu są szanse na jej wzrost niż na spadek.