22 września w Niemczech odbędą się wybory parlamentarne. Rządząca partia CDU/CSU ma wysoką przewagę nad drugą SPD. Partii Socjaldemokratycznej na pewno nie pomogła w sondażach sesja zdjęciowa jej lidera Peera Steinbruecka w weekendowym wydaniu Suddeutsche Zeitung. SPD w ogóle nie ma szczęścia w tych wyborach. FDP liczy na ponowną koalicję z partią Angeli Merkel, ale może nawet nie przekroczyć progu wyborczego. Mniejsze partie są niepewne swego.
Peer Steinbrueck, lider SPD i kandydat tej partii na kanclerza, wystąpił na okładce Suddeutsche Zeitung z wyeksponowanym środkowym palcem. Zabieg, który miał przynieść mu wzrost popularności okazał się niewypałem. Niemcy najwyraźniej nie podzielają poczucia humoru szefa niemieckich socjaldemokratów. Sesja zdjęciowa odbiła się negatywnym echem w całych Niemczech. Większość mediów krytykuje gest kandydata na kanclerza. Radio Deutschlandfunk zauważa, że za taki gest kierowca w ruchu drogowym dostałby słony mandat. Dziennikarz Suddeutsche Zeitung Nico Fried powiedział, że to zdjęcie nie pomoże Steinbrueckowi w wygraniu wyborów. Zdjęcie z ukazanym środkowym palcem było częścią „wywiadu bez słów”, jaki Suddeutsche Zeitung przeprowadził ze Steinbrueckiem. Socjaldemokrata miał odpowiadać na pytania dziennikarza za pomocą gestów – jednym z nich okazał się gest powszechnie uznawany za obraźliwy. Sam Steinbrueck przyznaje, że nie wiedział, że akurat to zdjęcie znajdzie się na okładce.
To nie pierwsza wpadka lidera SPD przed wyborami. Jakiś czas temu powiedział, że nie kupuje wina tańszego niż 5 euro. Takie słowa w ustach szefa partii chcącej uchodzić za walczącą z ekonomicznym wykluczeniem nie mogły zabrzmieć dobrze. Tym gorzej dla jego partii gdyż ostatnio notowania SPD zaczęły wzrastać. Socjaldemokraci zdołali zmniejszyć 33-procentowa przewagę CDU/CSU do 17 proc. Jednak okładka Suddeutsche Zeitung, która nie przypadła Niemcom do gustu ponownie oddali SPD od partii Angeli Merkel.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Angela Merkel jest prawie pewna przedłużenia swojej kadencji. Koalicja CDU/CSU jest pewnym liderem sondaży i tylko katastrofa mogłaby doprowadzić do przegrania wyborów. Ważniejszym pytaniem jest, kto zostanie koalicjantem partii Angeli Merkel. W pierwszej kadencji jej rządów mieliśmy do czynienia z tzw. Wielką Koalicją – wspólnym rządem dwóch największych partii Niemiec, CDU/CSU i SPD. Taka sytuacja pojawia się niezwykle rzadko, jednak jest możliwa również po tych wyborach. W swej drugiej kadencji chrześcijańska demokracja rządziła wspólnie z liberałami z FDP. Jednak dzisiaj Wolna Partia Demokratyczna jest na granicy progu wyborczego. Znacznie wyblakła gwiazda byłego wicekanclerza Guido Westerwellego. Minister spraw zagranicznych stracił też stanowisko przewodniczącego w swojej partii. Od dwóch lat szefem FDP jest o ponad 10 lat młodszy Philipp Roesler, minister gospodarki w rządzie Angeli Merkel – kreowany na nową gwiazdę niemieckiej polityki. Pochodzący z Wietnamu polityk ma ambicje doprowadzenia do ponownej koalicji z CDU/CSU. Ze względu na sondaże te lany mogą jednak spalić na panewce.
Inne partie również nie cieszą się dużą popularnością. Zieloni borykają się ze skandalem pedofilskim, który wybuchł niedawno w ich szeregach, a o którym pisaliśmy kilka tygodni temu. W związku z faktem ujawnienia, że w programie Zielonych z początku lat 80. znalazły się postulaty legalizacji pedofilii, z kandydowania do Bundestagu zrezygnowało paru znanych polityków, którzy mogli przyciągnąć potencjalnych wyborców. Problemy ma również lewicowa Die Linke. Partia, w której szeregach znalazło miejsce wielu byłych komunistów nigdy nie miała większych szans na rządzenie. Ciosem dla socjalistów jest na pewno sierpniowa śmierć Lothara Bisky’ego, długoletniego lidera niemieckiej lewicy, szefa poprzedniczki Die Linke, a ostatnio deputowanego do Parlamentu Europejskiego. Bisky był ważną postacią po lewej stronie sceny politycznej i jego odejście doprowadzi do utraty pewnej wyrazistości przez socjalistów.
Sondaże nie dają też dużych szans partiom pozaparlamentarnym. Partia Piratów, która jeszcze niedawno cieszyła się poparciem na poziomie 4 proc. straciła swój animusz. Walczący z prawami własności intelektualnej Piraci chcą uwolnienia wymiany danych w Internecie. Sprzeciwiają się tez nadmiernej kontroli przez policję i inne organy państwowe. Partia nie określa się, jako prawicowa lub lewicowa, ale jako partia obywatelska. Większych szans na wejście do parlamentu nie ma także nowa niemiecka partia Alternatywa dla Niemiec. Partia określana jest, jako eurosceptyczna i konserwatywna. Głównym postulatem AfD jest wyjście ze strefy euro. W Niemczech nikt nie bierze tego na poważnie, jednak sam fakt zaistnienia partii w życiu publicznym wywołał debatę nad euro w Niemczech. AfD oscyluje w granicach 3 proc. poparcia (próg wyborczy wynosi 5 proc.)
Jak widać w Niemczech po 22 września najprawdopodobniej zmieni się niewiele. Angela Merkel zostanie po raz trzeci kanclerzem Niemiec i będzie miała swobodę w dobraniu sobie koalicjanta. Konsekwentnie prowadzona przez nią polityka, która stworzyła z Niemiec europejskiego lidera podoba się Niemcom i nie mają oni powodu by coś zmieniać. Dopóki Merkel sprawnie trzyma stery niemieckiej polityki, żadna partia nie ma szans na zbliżenie się do poziomu CDU/CSU. Doskonale pokazuje to kształt kampanii wyborczej. CDU/CSU wie, że nie musi się za bardzo wysilać, dlatego też kampania jest stonowana i bardzo spokojna. Można by nawet powiedzieć, że za spokojna. Oprócz drobiazgów, które wytykane są Steinbrueckowi właściwie nie ma żadnego innego gorącego tematu. Wygląda, więc na to, że najważniejsze w tym roku wybory w Europie będą też najnudniejsze.
na zdjęciu: kanclerz Angela Merkel (CDU), Peer Steinbrueck (SPD) i Philipp Roesler (FDP)
zdjęcia: Armin Linnartz, dts-nachrichtenagentur.de, FDP-nds/Wikimedia Commons