Czeskie szkoły na Zaolziu stanowią coraz większą konkurencję dla przygranicznych polskich placówek. Szeroki pakiet zajęć dodatkowych, brak gimnazjów, to tylko niektóre z argumentów podawanych przez rodziców, które przesądziły o wyborze szkoły za granicą. Z roku na rok coraz więcej rodziców decyduje się posłać dziecko do placówki po czeskiej stronie granicy.
Według danych na Zaolziu mieszka około 30 tysięcy Polaków. Tamtejsze władze, mając to na uwadze, uruchomiły w sumie ponad 20 polskojęzycznych szkół podstawowych. Przy czym zajęcia odbywają się według programu nauczania czeskiego.
Uczniowie z Polski, to głównie mieszkańcy Cieszyna i innych przygranicznych miejscowości. Niemały na to wpływ miało zniesienie – 9 lat temu – kontroli granicznych, stąd też podróż do szkoły wcale nie jest uciążliwa. Jak się okazuje w czeskich szkołach znajdują również zatrudnienie polscy nauczyciele, w większości absolwenci pedagogiki na Uniwersytecie Śląskim.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Rodzice – wysyłający dzieci do czeskiej szkoły – różnie tłumaczą, jakie konkretnie argumenty przemawiają za takim wyborem. Wielu rodziców, którzy wysyłają dziecko do czeskiej szkoły, argumentuje, że szkoły podstawowe są tam 9 – letnie.
Ponadto rodzice podkreślają, że Czesi mają inne podejście do uczniów, w szczególności objawia się zróżnicowanymi zajęciami dodatkowymi, które szkoła oferuje swoim podopiecznym. Według nich, w tamtejszych placówkach prowadzonych jest wiele różnorodnych zajęć po lekcjach, dzięki czemu świetlica nie jest nudnym wyczekiwaniem, lecz stanowi świetną okazję do rozwijania swoich talentów, zainteresowań, czy wreszcie, żeby rzeczywiście odpocząć po lekcjach. Zajęcia po lekcjach nie są obowiązkowe, jednak prawie wszyscy uczniowie na nich zostają, co tylko potwierdza, że są one prowadzone w interesujący sposób.
Nasze szkoły są mocno wspierane przez państwo, nowocześnie wyposażone w sprzęt multimedialny. Samorządy bardzo dbają o budynki, bo nie muszą martwić się o pensje nauczycieli, które finansuje budżet centralny. W Polsce parlament tylko uchwala reformy oświatowe, ale to samorządy muszą się martwić, jak je wprowadzić w życie, i często nie mają pieniędzy na realizację
– powiedział Bohdan Prymus, dyrektor szkoły i przedszkola z nauczaniem w języku polskim w Suchej Górnej (Czechy).