Zbliża się termin ustalania przez rady poszczególnych miast i gmin podatków lokalnych. Podatki te są tylko jedną z opłat, które muszą ponosić przedsiębiorcy – wpływają zatem zarówno na komfort prowadzenia działalności gospodarczej, jak i kondycję małych i średnich przedsiębiorstw.
W sytuacji, gdy przedsiębiorcy muszą ponosić znaczne koszty prowadzenia swoich działalności (mam tutaj na myśli obowiązkowe ubezpieczenie ZUS, podatek dochodowy itp. daniny), a gminy borykają się z problemem bezrobocia i bardzo niską koniunkturą gospodarczą, działalność niektórych firm prowadzona jest na granicy opłacalności. Nie wspominając o polityce fiskalnej naszego państwa, która jest jedną z najbardziej niesprzyjającą małym i średnim firmom w krajach europejskich. Warto pamiętać o tym, że uchwały zatwierdzane przez radnych również mają znaczny wpływ na kondycje firm lokalnych. Wszystko zależy od tego, jaką politykę wprowadzić chcą włodarze do swoich gmin. Mogą bowiem wybrać dwie ścieżki.
Pierwsza to taka, która jest mi znana z gmin powiatu wałbrzyskiego – przytłoczyć jeszcze bardziej tego zachłannego prywaciarza wysoką daniną, dołożyć mu! – niech wie, gdzie ma zaszczyt mieszkać. Druga, mniej popularna wśród naszych radnych, wiąże się ze zminimalizowaniem kosztów prowadzenia działalności gospodarczej poprzez wprowadzenie wszelkich możliwych prawem ulg i preferencji, w tym również zmniejszenie do minimum podatków. Bezwzględną podstawą tej drugiej polityki musi pozostać jedna zasada- mam tutaj na myśli to, aby bez żadnych wyjątków wszystkie podmioty działające na jednym rynku traktowane były na tych samych zasadach. Nigdy nie przeszła mi przez głowę myśl, by konkurencją nazywać firmy, które są przez samorządy traktowane w sposób inny niż moja firma – na bardzo preferencyjnych warunkach. Traktowanie w sposób specjalny, wyjątkowy tylko jednej firmy spośród wszystkich działających na rynku, ma dla tego rynku fatalne skutki- inne podmioty, mówiąc kolokwialnie, nie mają szans dotrzymać kroku w tak nierównej walce.
Według mnie sposób myślenia niektórych radnych ustalających podatki lokalne jest mylny. Są oni przekonani, że im wyższy podatek, tym większe wpływy do budżetu gmin. Biorąc jednak pod uwagę to, że większe obciążenia dla przedsiębiorcy mogą spowodować jego całkowitą rezygnację z prowadzenia firmy lub też ograniczyć skalę działalności(co zmusi go do zwolnień pracowników), należałoby bardziej wnikliwie przyjrzeć się tej kwestii. Znane są przypadki firm, dla których bardziej opłacalne było przeniesienie się do innych gmin, gdzie podatki były przyjaźniejsze – i o ile nie jest to jeszcze najgorszy scenariusz, bo w tym przypadku zarobi inny samorząd, to może być przecież gorzej. Mam tutaj na myśli przejście firmy do tzw. szarej strefy.
Odnoszę wrażenie, że radni nie rozumieją tych prostych co do zasady reguł. Z jednej strony chcąc wpłynąć na bezrobocie, starają się przyciągnąć inwestorów, z drugiej jednak jakby nie widzą, że największą zachętą dla przedsiębiorców jest przyjazne prawo podatkowe. Co innego mówią, co innego robią! Ma to więc tylko propagandowy wydźwięk, gdyż nie przekłada się na głosowanie podczas ustalania podatków, a te bezsprzecznie stanowią nie tylko o tym jak bardzo atrakcyjnym staniemy się regionem dla firm z zewnątrz, ale również dają poczucie już istniejącym przedsiębiorstwom, że warto tu dalej inwestować, zatrudniać ludzi i rozwijać swój potencjał.
Zapamiętajmy sobie wszyscy, że od wysokich podatków w dłuższej perspektywie nie przybywa ani pieniędzy w kasach gminnych, ani tak pożytecznej przecież konkurencji (uczciwej!), ani tym bardziej motywacji do działania czy inwestowania.