Właściciel ciężarówki, której użyto w zamachu w Berlinie ma problemy finansowe. Wynika to z faktu, że dopiero teraz mógł zaledwie na kilka godzin przejąć naczepę i dostarczyć znajdujący się w niej towar dla odbiorcy. Jednak 25 ton elementów metalowych, które były w środku zerdzewiało. Za niewywiązanie się z usługi grożą mu poważne kary, a za zarówno uszkodzona ciężarówka jak i sam towar nie były ubezpieczone przez aktem terroru.
Od momentu, w którym dokonano zamachu czyli od 19 grudnia 2016 r ciężarówka i naczepa stoją na policyjnym parkingu w Berlinie. Dopiero niedawno prokuratura postanowiła wydać naczepę z towarem właścicielowi ciężarówki.
„Moja sytuacja jest niepewna finansowo” – powiedział Żurawski, gdy dokonał oględzin towaru znajdującego się na naczepie. Całość ładunku – 25 ton metalowych elementów było zerdzewiałych.
– Nawet nie znam wartości towaru. Nikt mi tego nie chce podać, bo to tajemnica handlowa. W dokumentach przewozowych też nie wpisano wartości – wyjaśnia w rozmowie z polsatnews.pl.
Czytaj także: Kolejny pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości. Każda firma ze stroną internetową
W momencie przekazania towaru uzyskał potwierdzenie na protokole, że jest on zerdzewiały. Odbiorca wyjaśnił, że to stanowi poważny problem. Co więcej, ubezpieczenie nie obejmuje ataków terrorystycznych, zatem straty, jakie poniesie, będzie musiał pokryć sam. Na razie nie wie na ile wyceniono straty, więc musi uzbroić się w cierpliwość.
Żurawski uważa, że niemiecka policja mogła lepiej zabezpieczyć naczepę z towarem, ale tego nie zrobili. – „Stoi cały czas pod chmurką, chociaż mieli możliwości, mają odpowiednie hale” – mówi.
Strona niemiecka nie chciała wydać naczepy.
Podkreśla także, że strona niemiecka wcale nie chciała mu wydać naczepy. Jednak po wytłumaczeniu, że przeładunek na drugą naczepę będzie bardzo kosztowny- postanowili wydać mu naczepę z towarem. Dostał tylko 5 godzin czasu na dostarczenie towaru i powrót z naczepą, którą miał odstawić na miejsce. Przedsiębiorca nie wie dlaczego nadal chcą ją trzymać na parkingu, sam uważa, że wszelkie ślady i tak już zmył deszcz i śnieg.
– Chcieli, żeby przeładował towar na drugą naczepę. Ustąpili dopiero, gdy im uzmysłowiłem, że wynajęcie dźwigu do tej operacji kosztowałoby mnie ponad 20 tys. zł – tłumaczy.
Uszkodzona ciężarówka nie została jeszcze spłacona.
Jednak zardzewiały towar to nie jedyne zmartwienie Żurawskiego. W dalszym ciągu nie dostał pozwolenia na wydanie samochodu ciężarowego, który nie został jeszcze spłacony. Firma leasingowa zdecydowała się na zawieszenie spłat na trzy miesiące, ale to jedyne co mogą zrobić w chwili obecnej. Przedsiębiorca ma do spłaty jeszcze 27 rat, każda po około 10 tys. zł.
– „W przypadku samochodu też nie mam pewności, że ubezpieczenie pokryje jego stratę” – mówi Żurawski. Ubezpieczenie ciężarówki też raczej nie obejmuje aktów terroru.
Czytaj również: Marek Isański po 20 latach walki ze skarbówką zakłada Fundację Praw Podatnika
Początkowo niemieckie muzeum zadeklarowało, że chce odkupić samochód lub samą kabinę. Właściciel firmy miał na to nadzieję, bo pieniądze ze sprzedaży pomogłyby pokryć część jego strat. – „Ale chyba się z tego pomysłu wycofują, Widzę po ich zachowaniu, że nie mają empatii” – mówi Żurawski.
Miał kupić nową ciężarówkę, a wstrzymuje inwestycje.
– Miałem zamiar kupić kolejne auto ciężarowe, ale na szczęście nie wpłaciłem zadatku. Bo nie wiem, jak to się wszystko skończy, czy nie będę musiał zwinąć biznesu. Wstrzymałem wszystkie inwestycje – dodał przedsiębiorca. – To przecież nie jest moja wina. Przecież tego nie chciałem, tym bardziej, że zginął mój kuzyn – zaznacza.
Cieszy się natomiast z faktu, iż rodzina zmarłego kierowcy ciężarówki, jego kuzyna, dostała pieniądze, jakie zostały zebrane przez internautów. – „W całym tym nieszczęściu przynajmniej oni dostali pomoc i nie muszą się martwić o stronę materialną” – mówi.