Nie jest tajemnicą, że pan prezydent Robert Biedroń, jest prezydentem poniedziałkowym. Przyjeżdża w poniedziałek, zwołuje konferencję prasową i przeważnie znika. Czasami jest jeszcze we wtorek – mówi posłanka PiS Jolanta Szczypińska „Dziennikowi Bałtyckiemu”. Zdaniem radnych PiS, Biedroń zaniedbuje obowiązki urzędowe, dlatego chcą go ukarać obcinając pensję o „symboliczne” 200 zł.
„Ja mam wrażenie, że na prezydenta Biedronia może zadziałać tylko silny przekaz medialny /…/ Prośby i rozmowy na komisjach na których rzadko bywa, były obracane w żart, a sprawy miasta leżą odłogiem” – tłumaczy decyzję wiceprzewodniczący rady miasta Słupsk, Tadeusz Bobrowski.
Prezydent Słupska obecnie zarabia 6000 zł, a obniżka pensji o 200 zł ma – jak podkreślają inicjatorzy – znaczenie symboliczne. Ich zdaniem wniosek obnaży „koalicję wokół pana Roberta Biedronia”, która pozwala na lekceważący stosunek do obowiązków urzędowych.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Robert Biedroń jest prezydentem Słupska od grudnia 2014 roku. Według radnych, podczas pierwszych 20 miesięcy urzędowania, aż 210 dni spędził poza miastem. Częste wyjazdy prezydenta urzędnicy z ratusza tłumaczą udziałem w licznych spotkaniach w których Biedroń promuje swoje miasto.
Jak mówi Karolina Chalecka z Wydziału Dialogu i Komunikacji Społecznej Słupska, dzięki aktywnej polityce prezydenta miasto uzyskało liczne dotacje np. na remont ponad 100 mieszkań komunalnych czy remont Państwowego Teatru Lalki Tęcza. Poza tym do jego sukcesów można zaliczyć fakt efektywnego oddłużania miasta, a w 2016 roku dochody przekroczyły wydatki.
Umiejętności zyskania rozgłosu prezydentowi Biedroniowi nikt odmówić nie może. Akcje takie jak zrezygnowanie z samochodu służbowego na rzecz roweru i komunikacji miejskiej sprawiły, że zyskał poparcie i popularność o jakiej każdy z jego poprzedników mógł jedynie pomarzyć. Czy rzeczywiście – jak twierdzą radni PiS – aktywna promocja miasta uniemożliwia mu odpowiednie sprawowanie urzędu? To najprawdopodobniej ocenią dopiero wyborcy. Nawet jeśli inicjatywa zostanie przegłosowana i radnym uda się ukarać prezydenta, Karolina Chalecka nie wyklucza, że sprawa może trafić do sądu pracy.
Czytaj także: Austria wprowadza kary za noszenie burki!