Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik MON, stanął w obronie Ew Bugały, dziennikarki TVP, która otrzymała pracę w PKN Orlen, jednak po fali hejtu zrezygnowała z niej.
Jako pierwszy informację o nowej pracy byłej dziennikarki TVP podał dziennik „Fakt”. Bugała miała zostać szefem komunikacji, której podlega biuro prasowe i media korporacyjne. Autor tekstu poinformował również o zarobkach, które miały wynosić około ćwierć miliona złotych rocznie.
Informacja o zatrudnieniu dziennikarki w państwowej spółce wywołała wielkie kontrowersje zarówno wśród publicystów, jak i zwykłych internautów. Jeszcze w piątek rano, Ewa Bugała, zareagowała ostro na krytykę, zapowiadając nawet reakcję prawników. Tego samego dnia dziennikarka oświadczyła jednak, że rezygnuje z pracy w państwowej spółce.
Czytaj także: \"Bezprecedensowa, brutalna fala hejtu i niesprawiedliwych ataków\". Ewa Bugała rezygnuje z pracy w PKN Orlen
Spotkała mnie bezprecedensowa, brutalna fala hejtu i niesprawiedliwych ataków. Dlatego podjęłam decyzję o rezygnacji z pracy w PKN Orlen – napisała na Twitterze.
Misiewicz staje w obronie Bugały
Głos ws. medialnej zawieruchy związanej z nominacją Bugały zabrał Bartłomiej Misiewicz. Były rzecznik MON, do którego porównywana była dziennikarka, opublikował w serwisie Twitter wpis, w którym stanął w jej obronie.
Już to mówiłem, dziś powtórzę: bardzo duże są siły w Polsce, które nie pozwolą młodemu pokoleniu, „bez pleców” pracować uczciwie na rzecz Ojczyzny. Warto tych krzykaczy zapamiętać – jeszcze nie raz się objawią – napisał.
Już to mówiłem, dziś powtórzę: bardzo duże są siły w Polsce, które nie pozwolą młodemu pokoleniu, „bez pleców” pracować uczciwie na rzecz Ojczyzny. Warto tych krzykaczy zapamiętać – jeszcze nie raz się objawią… @EwaBugala
— Bartłomiej Misiewicz (@MisiewiczB) 9 lutego 2018
Bartłomiej Misiewicz to były rzecznik MON, który w okresie swojej pracy w resorcie budził liczne kontrowersje. Najpierw głośno zrobiło się o jego imprezie w białostockim klubie WOW, pod który, według informacji dziennika „Fakt”, miał podjechać rządową limuzyną, a następnie o zatrudnieniu w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Ostatecznie Misiewicz został zwolniony ze spółki, a w jego sprawie powołana została specjalna komisja złożona z polityków PiS. Po spotkaniu z jej przedstawicielami były rzecznik MON zrezygnował z członkostwa w partii, uzasadniając to „niesamowitą nagonką na PiS przy użyciu jego nazwiska”.
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. Flickr/Piotr Tracz/Kancelaria Premiera