Ruch Narodowy stanął w ostatnim czasie przed ważną decyzją mogącą zaważyć na jego przyszłości. Działacze lokalnych struktur rozsianych na obszarze całego kraju odbywają serię zjazdów wojewódzkich, na których w drodze głosowania decydują czy RN powinien wystawić własną listę w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Warto podkreślić fakt, że panujące wśród działaczy często dość rozbieżne odczucia co do zasadności wejścia w tzw. „wielką politykę” stają się asumptem do wymiany argumentów w sposób otwarty – na łamach różnych portali internetowych. Świadczy to o pewnej dojrzałości ludzi działających w organizacjach o profilu narodowym, nie bojących się otwartej merytorycznej debaty we własnym środowisku. Pokazuje to również bogactwo umysłowości działaczy Ruchu Narodowego i pozwala objąć myślą szerokie spektrum tak pozytywnych jak i negatywnych skutków podjęcia decyzji, niezależnie od tego jaka ona będzie. Szeroko rozumiany obóz narodowy od zawsze cechował się wielonurtowością. Tak było w okresie międzywojennym tak jest i dziś. Różne punkty spojrzenia na daną sprawę stanowią raczej o sile organizacji niż o jej słabości. Tak w przypadku obecnego referendum jak i w innych sprawach dyskusja pozwala ujrzeć szeroko dane zjawisko co znacznie ułatwia zbilansowanie korzyści i zagrożeń co ostatecznie daje większe prawdopodobieństwo podjęcia słusznej decyzji.
Zajęcie stanowiska w sprawie udziału lub nie w jakichkolwiek wyborach jest de facto decyzją polityczną, a takie należy podejmować z zachowaniem odpowiedniego dystansu. Niepokojący jest zatem fakt, że części liderów i szeregowych działaczy, zarówno po stronie przeciwników wyborów jak i po stronie zwolenników, udzielają się niepotrzebne emocje wywołujące zbędne kontrowersje w niektórych ośrodkach RN. Roman Dmowski nauczał bezemocjonalnego podejścia do polityki. Poszczególni działacze rozsiani po całej Polsce chyba niestety zapomnieli o tej lekcji i przydałby im się kubeł zimnej wody do ugaszenia niepotrzebnie rozbuchanych emocji i to wzbudzonych jedynie przez wewnątrzorganizacyjne (!) referendum. Nie zapominajmy, że tzw. „wielka polityka” jest permanentną walką – w przypadku RN ze wszystkimi siłami politycznymi – przepojoną emocjami i nerwami w o wiele wyższym stopniu, a trzeba jedne i drugie trzymać na postronku.
Oś sporu nie przebiega – jak chcieliby to widzieć niektórzy – na linii podziałów organizacyjnych. Bodaj we wszystkich członach współtworzących RN są zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy startu w eurowyborach. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że podgrzewanie wewnętrznych sporów jest działaniem na szkodę Ruchu Narodowego jako całości. Narodowcy przetrwali już wiele ataków, a niewątpliwie kolejne jeszcze przed nami. Do tej pory działały one raczej konsolidująco na środowisko gdyż ich źródło było ulokowane po stronie wrogów RN. Największym zagrożeniem dla działaczy narodowych są oni sami gdyż jedynie poprzez wewnętrzny rozkład i skłócenie struktur może nastąpić dezintegracja wielkiego potencjału rzeszy idealistycznych młodych ludzi wierzących w realną zmianę Polski i upatrujących tej szansy nie gdzie indziej jak właśnie w powstającym z mozołem Ruchu Narodowym. Dlatego warto zalecić zachowanie dystansu i pewnej pokory zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom startu w eurowyborach gdyż droga do budowy Wielkiej Polski jest jeszcze bardzo długa i wyboista. W jedności siła, a przed nami jeszcze wiele pracy.
Fot. Grafika Patriotyczna