Złamano zasady demokracji parlamentarnej, bo zgodnie z parytetem ta funkcja przypadała także naszej frakcji – tłumaczy Beata Mazurek. Eurodeputowana PiS zareagowała w ten sposób na porażkę Zdzisława Krasnodębskiego w wyborach na wiceprzewodniczącego PE.
W środę w Parlamencie Europejskim odbyły się głosowania na wiceszefów PE. Do „rozdania” było czternaście stanowisk. W pierwszej grupie, jedenastu polityków z najwyższym poparciem znalazła się Ewa Kopacz. Do drugiej tury wszedł Zdzisław Krasnodębski. Wydawało się, że eurodeputowany PiS, zgodnie z parytetem, miejsce ma w kieszeni.
Jednak głosowanie przyniosło niespodziankę. Krasnodębskiego nie wybrano również w trzeciej turze – zdobył zaledwie 85 głosów. Polityk skomentował rezultat głosowania krótko: „Tak się dotrzymuje reguł i zobowiązań w PE”.
Czytaj także: Wybory parlamentarne 2015 [Relacja na żywo]
Zdaniem Beaty Mazurek, wyniki można uznać za odwet, za rozstrzygnięcia unijnego szczytu, w którym Polska zablokowała kandydaturę Fransa Timmermansa na szefa KE.
„Schetyna i KE mają poważny problem z oceną szczytu RE. Kompromis jest sukcesem Polski i Grupy V4. Grupy, którą Kopacz i Platforma praktycznie rozbiły nie będąc lojalnym w kwestii przymusowej relokacji imigrantów. Wielką wartością jest upodmiotowienie PL, państw UE” – napisała Mazurek.
Wpis posłanki PiS wzbudził wiele komentarzy. Zareagowała m.in. dziennikarka Dominika Długosz, która przypomniała, że Prawo i Sprawiedliwość zachowało się w przeszłości podobnie przydzielając stanowiska w Sejmie. Wówczas, złamano niepisaną zasadę, że każdy klub ma wicemarszałka, kosztem Polskiego Stronnictwa Ludowego.
„Może mi pani przypomnieć jak było z wicemarszałkiem w Sejmie dla PSLu? A może powiedzieć za co to była zemsta” – napisała Długosz. Niektórzy polemizowali z tezą dziennikarki, wskazując, że to zupełnie inne sytuacje.
Źródło: Twitter, europa.eu