Czy można uznać, że Kamil Durczok upadł jako człowiek w sposób straszny, a jako dziennikarz w sposób nieodwracalny i czekać na surową karę, ale jednocześnie nie dziwić się temu, że sąd nie zastosował aresztu tymczasowego i nie widzieć w tym spisku? – tymi słowami rozpoczyna swój wpis Krzysztof Stanowski. Dziennikarz postanowił odnieść się do ostatnich wydarzeń społeczno-politycznych w Polsce, aby wytłumaczyć swój punkt widzenia. – Media karmią mnie skrajnościami – przekonuje.
Zatrzymanie Kamila Durczoka za jazdę w stanie nietrzeźwości wywołało szeroką debatę publiczną. Jedną z osób, które zabrały głos w tej sprawie był Krzysztof Stanowski. Najpierw skomentował zachowanie popularnego dziennikarza w ostrych słowach, jednak z drugiej strony zauważył, że wniosek o areszt jest dla niego kompletnie niezrozumiały. Jak argumentuje, trudno wyobrazić sobie, aby Durczok uciekł przed wymiarem sprawiedliwości. Z tym drugim stanowiskiem polemizowało już więcej internautów…
Stanowski wykorzystał przykład zatrzymania dziennikarza, aby wyjaśnić, swój punkt widzenia na konflikty polityczno-społeczne, o których dyskutują polskie media. „Czy można mieć dość nachalnej propagandy LGBT – na przykład wzdrygać się na wizytę Drag Queen w przedszkolu, ale jednocześnie nie mieć żadnej ochoty atakować uczestników marszów w sposób fizyczny czy werbalny? Czy można być przeciwko adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, a jednocześnie być za prawem do zawierania związków?” – zastanawia się dziennikarz.
Czy można stać po środku?
W tym kontekście zauważa, że sposób przedstawiania konfliktów w mediach antagonizuje strony, praktycznie nie pozostawiając miejsca dla ludzi, którzy nie zawsze opowiadają się po jednej ze stron. „Czy można stać po środku?” – pyta retorycznie. Następnie wymienia kolejne przykłady. Najpierw przypomniał o szacunku dla Powstańców Warszawskich, których symbol jest wykorzystywany politycznie. Jednocześnie odniósł się krytycznie do słów Zofii Klepackiej o tym, że jej dziadek walczył o inną Warszawę, niż tę otwartą na homoseksualistów.
„Czy można szanować znak 'PW’ i uważać, że wypisywanie go na tęczowej fladze jest żałosną próbą zwrócenia na siebie uwagi przez upadłego polityka Misiłę, a jednocześnie nie mieć problemu z tęczową flagą bez tego symbolu?” – napisał.
„Nie muszę być zawsze za, ani zawsze przeciwko. Mogę sobie frywolnie skakać z kwiatka na kwiatek, na pięć minut zapisując się do jednych i na kolejne pięć – do drugich. Mogę wybierać sobie to, co mi pasuje i jest zgodne z moimi przekonaniami. Nie pasuje mi Matka Boska ozdobiona kolorami tęczy, bo wiem, że te skądinąd piękne kolory naniesione zostały jedynie po to, by antagonizować ludzi” – dodaje.
Stanowski: Media karmią mnie skrajnościami
Po wymienieniu przykładów kolejnych konfliktów, Stanowski przechodzi do konkluzji. „Media karmią mnie skrajnościami. (…) Jedna grupa za nic ma wrażliwość drugiej na symbole religijne, druga za nic ma wrażliwość pierwszej na własne 'ja’. Dziennikarze stawiają naprzeciwko siebie wariatów i każą mi wybierać, którego wolę” – stwierdził.
„A ja nikogo nie wolę. Żyję sobie swoim życiem. Chadzam ulicami. Wolę sam niż w tłumie. Takich jak ja jest więcej. Jesteśmy większością. Rozproszoną, niezorganizowaną, ale większością. (…) My nie mamy czasu na głupoty. Nie maszerujemy i nie rzucamy w maszerujących kamieniami. W weekendy idziemy z dziećmi na spacer, a w tygodniu pracujemy na jeszcze więcej dróg” – dodaje.
Źródło: Facebook/ Krzysztof Stanowski