Szwecja to jeden z tych krajów, które wprowadziły najmniejsze w Europie obostrzenia w związku z koronawirusem. W rozmowie z portalem Bankier.pl na ten temat wypowiedziała się pracująca tam polska lekarka. Jej relacja może wywołać dreszcze.
Polska lekarka pracująca w Szwecji udzieliła wywiadu portalowi Bankier.pl. Prosiła, by podpisać ją jako Anna, chociaż na imię ma inaczej. Wywiad ukazuje, jak bardzo odmiennie kraj ten podchodzi do pandemii koronawirusa.
Widać to w samym podejściu Szwedów do choroby. Można powiedzieć, że kraj w pewien sposób obrał strategię, w której każdy musi zachorować, by się uodpornić. Szwedzi nie zamykają się w domach, wprowadzono tam wprawdzie pewne obostrzenia, jednak zrobiono to znacznie później i nie są one tak drastyczne, jak w innych europejskich krajach.
Jedna z polskich lekarek pracuje tam na oddziale intensywnej terapii. Dziś większość pacjentów to oczywiście osoby z koronawirusem. Polka przyznała, że w Szwecji już przed epidemią obowiązywała zasada, że nie wszystkim udziela się pomocy. „W Szwecji od zawsze obowiązywała zasada, że pewnym chorym odmawia się intensywnej terapii, bo nie wykazują nadziei na poprawę. Jeśli pacjent nie rokuje powrotu do stanu sprzed choroby i jeśli jakość jego życia nie będzie taka sama, jak przed chorobą, to nie jest on kandydatem na intensywną terapię” – powiedziała.
Jak wynika z oficjalnych danych, w Szwecji jest obecnie ponad 13 tysięcy potwierdzonych przypadków koronawirusa. Jak wynika ze słów polskiej lekarki, testy są wykonywane tylko osobom przyjmowanym do szpitala. „Czyli tylko chorzy, którym trzeba podawać tlen, bo bez niego nie przeżyliby sami w domu. Nie jest tak, że każdy, kto ma COVID, siedzi w szpitalu. W Polsce jest trochę inna kultura przyjmowania na oddział. Miejsc szpitalnych jest więcej” – mówiła.
Polska lekarka: „Jesteś zdrowy, jesteś w pracy, jesteś chory, siedzisz w domu”
Okazuje się, że testów nie wykonuje się również personelowi medycznemu. „Zalecenie dla personelu jest takie: jesteś zdrowy, jesteś w pracy, jesteś chory, siedzisz w domu dopóki przez dwa dni nie będziesz zdrowy. Ja sama miałam kontakt z pacjentem, który kilka dni później okazał się dodatni. Dostałam tylko informację: Wiesz co robić. Będziesz chora – zostajesz w domu, jesteś zdrowa – wracasz do pracy” – powiedziała.
Polska lekarka poinformowała też, że Szwedzi mają zupełnie inne podejście do choroby. „Wydaje się, że poza pracownikami służby zdrowia w Szwecji świadomość zagrożenia tą chorobą jest wyjątkowo niska. Długo promowano obraz, że dotyczy ona wyłącznie osób starszych i wielu młodych nadal żyje w przekonanie, że ta choroba w ogóle ich nie dotyczy. Próbuję teraz ciągnąć szwedzkich znajomych za język, żeby lepiej zrozumieć ich punkt widzenia. Ostatnio koleżanka mówi: No wiesz, jeżeli paru starych ludzi umrze w domu starców, to przecież nic takiego się nie stanie, a cała reszta szybciej przejdzie przez tę epidemię” – relacjonuje.
Jak powiedziała lekarka, „moralnie nikt tu nie ma problemu z tym, że część społeczeństwa umrze na tę chorobę”. „Tutaj daje się odczuć, że gospodarka jest najważniejsza. Szwedzi powtarzają, że wprowadzenie surowszych obostrzeń spowoduje, że nie będzie pracy, że się ludziom posypią biznesy, że giełda padnie, a przecież tutaj bardzo wielu inwestuje na giełdzie. Kiedy zaczęto zalecać firmom przejście na pracę zdalną, premier oficjalnie zachęcał naród do zamawiania jedzenia na wynos, żeby lokalni przedsiębiorcy nie odczuli negatywnych konsekwencji zmian” – powiedziała.
Cały wywiad można przeczytać TUTAJ.
Czytaj także: MZ opublikowało projekt dotyczący częściowego znoszenia ograniczeń
Źr.: Bankier.pl