Truskawki kojarzą się każdemu z nas z letnimi miesiącami. Smakosze tych owoców muszą być jednak czujni, bowiem okazuje się, że niektórzy sprzedawcy oszukują klientów. Coraz więcej doniesień o handlowaniu importowanymi truskawkami, które „udają” polskie. Do sprawy odniósł się już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.
Konsumenci kupujący truskawki w polskich sklepach skarżą się na próby fałszowania kraju pochodzenia. Okazuje się, że niektórzy sprzedawcy wykładają na półkach owoce wyhodowane w innych państwach, sugerując, że są Polskie. Problem nagłośniono ostatnio w Sejmie.
– Rolnicy są oszukiwani. Polska truskawka jest czerwona, słodka i soczysta, ale trzeba za nia płacić 22 zł, bo tyle kosztuje jej wytworzenie. Grecka jest zrywana zielona i dojrzewa w transporcie na naczepie ciężarówki. Kosztuje tylko 10 zł i jest sprzedawana jako polska – poinformował poseł Lewicy Daniel Oliszewski na konferencji w Sejmie.
Polityk ma żal do rządzących. – Na 10 truskawek tylko 3 pochodzą faktycznie z Polski. Sezon na te owoce będzie dopiero w połowie czerwca a już teraz mamy w warzywniakach wysyp owoców, które udają krajowe – przekonuje. Lewica zaproponowała projekt, który zakłada wprowadzenie minimalnej ceny truskawki dla rolników, która uwzględni koszty produkcji.
Truskawki z Polski, czy zagraniczne? Minister o „fałszowaniu” kraju pochodzenia
Do problemu odniósł się w programie „Jeden na Jeden” TVN24 minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. W trakcie rozmowy przyznał, że odróżnienie importowanych truskawek od polskich owoców nie jest proste.
– To jest bardzo trudne, chociaż w tym sezonie można to jeszcze spróbować robić. Dlatego, że w tej chwili polskie truskawki, te szczególnie, które są tzw. wielosezonowe, rzeczywiście są nie do odróżnienia od truskawek importowanych, takimi samymi metodami zwykle produkowane – stwierdził.
Minister podkreślił, że fałszowanie kraju pochodzenia owoców jest niedopuszczalne. W tym kontekście przypomniał, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nakładał już kary za fałszerstwa tego typu. – W ubiegłym roku największa to była 140 mln zł za fałszowanie produktów i zmianę nazwy ich pochodzenia – zaznaczył.
Kowalczyk zapowiada, że zajmie się problemem. – Zainterweniuję w sprawie truskawek. Najpierw sprawdzi to Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, a później zgłoszenie do UOKiK – ogłosił.