Nie jest tajemnicą, że Sojusz Lewicy Demokratycznej w prostej linii wywodzi się z okupacyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Nie jest też tajemnicą, że większość członków tej formacji jest dawnymi aparatczykami systemu totalitarnego. Nie jest wreszcie żadną tajemnicą, że w głowach starszych działaczy panuje głęboka komuna, której wirusem zarażają młodych karierowiczów dążących za wszelką cenę do władzy i ciepłych posadek. Jednak do tej pory ta głęboka komuna, w której wciąż tkwi SLD, była skrywana pod płaszczykiem nośnych haseł „nowoczesnej, europejskiej socjaldemokracji” jakiej wizerunek próbowali przyprawić sobie czerwoni do szpiku kości spadkobiercy Bolesława Bieruta, Jakuba Bermana czy Stefana Michnika. Dziś widzimy powrót do czasów komuny również na płaszczyźnie symboliki oraz „autorytetów” jakie za wzór stawiają sobie nieśmiertelni towarzysze.
Każdego roku przez Polskę przechodzą uroczyste pochody pierwszomajowe współorganizowane przez „nowoczesną, europejską socjaldemokrację”. Myliłby się jednak ten kto by sądził, że owe marsze odbywają się z okazji wejścia Polski do UE, czym przecież chwaliła się lewica. Na pochodach „nowoczesnej, europejskiej socjaldemokracji” nie brak totalitarnej symboliki. Sierp i młot dumnie powiewają na czerwonych transparentach i sztandarach wyjętych żywcem z komunistycznych filmów propagandowych. Ale cóż to za skandal, powiedzą w mediach, toż jest to uniwersalna symbolika ludu pracującego i nie ma nic wspólnego z opresyjnym systemem zbudowanym na ciałach pomordowanych żołnierzy AK i NSZ. Oprócz symboli graficznych powracają też czerwone przyśpiewki w rodzaju „Międzynarodówki” dziarsko zaintonowanej na ostatnim kongresie „nowoczesnej, europejskiej socjaldemokracji” przez sekretarza generalnego SLD Krzysztofa Gawkowskiego. Młody polityk (niewątpliwa nadzieja polskiej klasy politycznej) chciał, jak sam stwierdził, oddać w ten sposób to co miał w duchu i w sercu. Na marginesie, ciekawe co pozostali towarzysze sądzą na temat tak otwartej deklaracji wiary Gawkowskiego w ducha (duszę?).
Oprócz symboliki powraca również panteon „wielkich bohaterów” ludu komuszego. „Nowoczesna, europejska socjaldemokracja” postulowała ustanowienie roku 2013 rokiem Edwarda Gierka. Ten niewątpliwy autorytet w zadłużaniu państwa zaiste zasłużył na celebrowanie jego pamięci w tzw. wolnej Polsce. Powrócił także, choć w sumie nigdy nie odszedł, generał Jaruzelski. Jego wielkie zasługi dla ruchu robotniczego w postaci mordowania robotników są nie do przecenienia i z pewnością są podstawą do organizowania hucznych obchodów jego urodzin w gmachu Sejmu RP. Jest to oczywiście nowatorski pomysł na miarę XXI w. autorstwa „nowoczesnej, europejskiej socjaldemokracji”.
Pomimo iż każdy wiedział, że serce SLD wciąż bije w głębokim PRLu, to dziś staje się to nadwyraz oczywiste. Lata bajdurzenia postkomunistów o ich rzekomym odejściu od totalitarnej ideologii okazują się totalną hipokryzją. Leszek Miller mówił na niedawnym kongresie „nowoczesnej, europejskiej socjaldemokracji” o wietrze historii, który ponoć wieje dziś w lewą stronę. Szkoda, że ten wiatr wywiewa przy okazji zgniliznę głębokiej komuny dawno osiadłą w zbutwiałych czerwonych szafach. Czy to jednak kogoś dziwi?
fot. facebook.com/Delegalizacja.SLD