Artur Szpilka reaguje na śmierć Mateusza Murańskiego. Bokser zwrócił uwagę na okoliczności. Odniósł się także do spekulacji na temat wpływu hejtu na psychikę młodego zawodnika. – Mogę powiedzieć, że po tej śmierci ludzie pewnie na tydzień ochłoną, a później wróci jad i nienawiść – stwierdził w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Nie milkną echa śmierci Mateusza Murańskiego. Oficjalne przyczyny zgonu nie są jeszcze znane, jednak przy okazji tragedii wiele mówi się o zgubnym wpływie hejtu na psychikę zawodników freak fightów.
Temat ten poruszył także Artur Szpilka. Bokser, który raz wystąpił już na gali freak fightów, zwraca uwagę na konsekwencje. – Nie znałem Murańskiego, mam swoje zdanie o freak fightach, ale kiedy odchodzi ktoś tak młody… Nie znam powodów, słyszę plotki o narkotykach i potrafię sobie wyobrazić, że chłopak sobie nie poradził – powiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
– Sam byłem wielokrotnie hejtowany. Nie wiem, czy słusznie, sam uważam, że nie. Przyszła jednak jedna, druga porażka i się zaczęło. W internecie to wszystko działa inaczej, ludzie szybko reagują, wylewają swoje frustracje i nie biorą często nawet pod uwagę, że piszą czy mówią o prawdziwych ludziach – zaznaczył.
Śmierć Mateusza Murańskiego. Artur Szpilka reaguje
– A po drugiej stronie jest żywy człowiek. Tu, we freak fightach, zdarza się, że ktoś szybko zarobi duże pieniądze, za tym idą używki… Rozsądny człowiek, który do tego wszystkiego dochodzi długą, uczciwą pracą, umie szanować pieniądze – dodaje.
Bokser uważa, że szybkie pieniądze w młodym wieku wiążą się z wieloma pokusami, którym trudno się oprzeć w tym okresie życia. Jednak jemu po pewnym czasie udało się wrócić na właściwe tory.
– Bóg dawał mi takie lekcje pokory. Dzisiaj mogę powiedzieć, że po tej śmierci ludzie pewnie na tydzień ochłoną, a później wróci jad i nienawiść – zastrzegł.
Szpilka odniósł się do swojego debiutu we freak fightach. Zwrócił uwagę, że jest to bardzo dziwne środowisko, które de facto premiuje obrażanie i poniżanie rywali. Niektórzy w ten sposób zwracają na siebie uwagę, przez co rośnie ich „wartość”. Bo w tym środowisku nie liczą się umiejętności sportowe, a „zasięgi” i umiejętność skupienia na sobie uwagi internautów.
– Mam nadzieję, że federacje freakowe skończą ze zgodą na obrażenie się i ubliżanie. To żenujące… Sam walczyłem w takiej organizacji i chciałbym, żebyś napisał, że nie mam żadnych pretensji, bo zrealizowali wszystko, na co się umawialiśmy – dodał.