Szykuje się radykalne ograniczenie płatności gotówką w Polsce. Ograniczenia pójdą tak daleko, że za średni samochód, czy mieszkanie będziemy zmuszeni zapłacić kartą, bądź przelewem bankowym. Jeszcze większe ograniczenia będą dotyczyć przedsiębiorców.
O szczegółach mówił w rozmowie z Interią Biznes Aleksander Pawlak, prezes firmy Tavex. Zauważył, że ponad 70 proc. Polaków w ogóle nie słyszało o planowanych radykalnych zmianach w płatnościach gotówką. Zmiany zainicjowano jeszcze w ramach Polskiego Ładu, a potem dwukrotnie odraczano ich wprowadzenie – ostatecznie mają wejść w życie 1 stycznia 2024 roku.
„Zakładają one obniżenie limitu płatności gotówkowych między przedsiębiorcami z dzisiejszych 15 tys. zł. do 8 tys. zł. i to bez żadnej waloryzacji ze względu na inflację. Oznacza to że przedsiębiorca, który ma w kasie 8,5 tys. zł utargu, nie będzie mógł po prostu pojechać z tymi pieniędzmi do hurtowni i kupić nowy towar, ale najpierw musi wpłacić je do banku i za zakup zapłacić kartą lub przelewem” – powiedział w rozmowie z Interią Biznes.
Nie tylko przedsiębiorcy napotkają utrudnienia, ale również osoby fizyczne. „Pierwszy raz w historii wprowadzono także limit płatności dla konsumentów – wyniesie 20 tys. zł. O ile dziś można za gotówkę kupić dowolny towar, nawet samochód czy mieszkanie, jeśli tylko sprzedający się na to zgodzi, to od 2024 r. nie będzie to już możliwe” – powiedział Pawlak.
Autorzy zmian uzasadniają je walka z szarą strefą i pustymi fakturami. Zdaniem Pawlaka zmierza to jednak w innym kierunku. „Jedynym celem tych rozwiązań jest stopniowa eliminacja gotówki z obrotu – absolutnie wbrew firmom i samym klientom. Od stycznia 2017 r. do dziś ilość gotówki w obiegu się podwoiła. To znaczy że Polacy chcą tej metody płatności, a z badań wynika, że 30 proc. z nas ją preferuje” – podsumował ekspert.
Przeczytaj również:
- Dramatyczne informacje ws. uwięzionego polskiego podróżnika! „Obawia się o swoje życie”
- Czy Kazik pójdzie na wybory? Muzyk odpowiedział wprost
- Awantura o ocenę Jana Pawła II. Ksiądz ujawnił, co powiedział mu niewierzący kolega z Włoch
Źr. Interia Biznes