Minister Bieńkowska twierdzi, że po obejrzeniu spotu poświęconego 10. rocznicy wejścia Polski do UE przeszły ją dreszcze. Osobiście takiej reakcji nie doświadczyłem, ale za to skoczyło mi ciśnienie.
Oznaki zdenerwowania związanego z tym minutowym nagraniem wystąpiły u mnie z trzech powodów. Pierwszym jest zakrojona w ostatnim czasie na wręcz niebywałą skalę propaganda unijna, która atakuje nas nachalnie w różnych środkach masowego przekazu, a której częścią jest właśnie ten spot. Co chwilę słyszymy kolejną niebywałą historię osoby, która dzięki funduszom unijnym rozpoczęła własną inicjatywę i stała się niezależna. Być może ta osoba dzięki psującym rynek dotacjom mogła zaoferować ceny poniżej granicy opłacalności, przez co ktoś inny pracę stracił, ale zgodnie z myśleniem zwolenników Unii to nie jest żaden argument. Oczywiście łatwo się domyślić, że im więcej krajów Unii znajdzie się na skraju bankructwa i im więcej naszych rodaków wyjedzie za pracą, tym częściej będziemy musieli oglądać te naiwne, unijne bajeczki.
Propaganda propagandą, ale skupmy się na spocie, bo kto powiedział, że musi on być taki najgorszy. Jeśli chodzi w nim o podkreślenie rozwoju Polski w trakcie ostatnich 10 lat, to oczywiście powinno się pokazać wielkie inwestycje, zakończone sukcesem i będące dla nas bez żadnych wątpliwości prawdziwym powodem do dumy. Niestety, takich rzeczy w Polsce za dużo nie ma, dlatego też podczas tej „minuty chwały” widzimy:
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Stadion Narodowy – według analizy Najwyższej Izby Kontroli dotyczącej budowy stadionu, inwestycja została przepłacona o prawie pół miliarda złotych! Poza tym, chociaż sportem narodowym w Polsce bezapelacyjnie jest piłka nożna, to jednak w dniu prestiżowego meczu Polska – Anglia na Stadionie Narodowym oglądaliśmy zawody pływackie, a mecz o Superpuchar nie mógł się odbyć na największym stadionie w Polsce, gdyż miały się w nim spotkać akurat Wisła Kraków i Legia Warszawa.
Autostrady – przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji Euro 2012 miało oznaczać szybki wzrost ogólnej długości autostrad, zwłaszcza w odniesieniu do dróg łączących zachodnią i wschodnią granicę kraju, a także południe z północą. No cóż, A1 od granicy z Czechami za daleko nie dojedziemy, o cyrkach wokół autostrady nr 2 słuchamy od dawna, a A4 wciąż nie jest ukończona w całości. Jednak ilość wybudowanych autostrad to tylko jedna kwestia, natomiast jeszcze większe wrażenie robi koszt budowy autostrad w przeliczeniu na jeden kilometr. Okazuje się, że budowa dróg w naszym kraju pochłania więcej pieniędzy niż dzieje się to np. w przypadku dróg budowanych w Alpach.
Jak widać elementy spotu również mogły być przyczyną rozdrażnienia, natomiast skoro jesteśmy już przy kosztach to trzecim elementem niebezpiecznym dla ludzi o słabych nerwach są koszty samego spotu. Produkcja spotu kosztowała niecały milion złotych, natomiast zakup czasu antenowego… ponad sześć milionów. Ta pierwsza liczba została już zresztą podsumowana przez Ruch Narodowy.
Na koniec jeszcze dwie krótkie refleksje. Pierwsza jest taka, że to co prawdziwie wyjątkowe w tym spocie opiera się na ludzkim działaniu i nie wymagało inicjatywy państwa. Mam tutaj na myśli choćby fantastycznie wyglądającą flagę Polski rozwiniętą podczas koncertu.
Druga sprawa to fakt, iż ujęcia z początku lat dziewięćdziesiątych, chociaż pokazują znacznie słabiej rozwinięty kraj niż jest to obecnie, to jednak przedstawiają czasy, gdy były jeszcze szanse na to, że Polska rozwinie się naprawdę dynamicznie i w oparciu o zdrowe fundamenty. Ale przecież, jak twierdzi pan Kraśko, ważne, że jest lepiej niż w 1989 roku.