Kampania wyborcza kojarzy nam się głównie z kolorowymi balonami, cukierkami, koszulkami, które kandydaci próbują wcisnąć przechodniom. Mało kto wie, że tę kolorową, zakrawającą nawet na dość „radosną” stronę kampanii w istocie trzeba okupić wysiłkiem tysięcy mózgów, kilku nieprzespanych nocy, ogromu nerwów i trudności, które muszą przezwyciężyć szefowie partii oraz sztabowcy by wspólnymi siłami zapracować na premie w postaci strumienia publicznych pieniędzy płynących wprost do prywatnych kieszeni. Jakie trudności są przeszkodą w tej szczytnej pogoni za wyborczym głosem? Jak wygląda kampania z bliska? Zobaczcie sami…
Mimo późnego wieczoru, w biurze pana Janusza wciąż świeci się światło. Przed budynkiem lśnią drogie, luksusowe samochody posłów, którzy wobec nasilających się sygnałów o krachu kampanii TREP-u postanowili wspólnie zastanowić się nad dalszymi krokami. W lekko przyciemnionym pokoju spod kłębów dymu daje się zauważyć zrezygnowane miny posłów. Rysio, trzymający w dłoni miarę krawiecką ze smętną miną zagląda do głębokiego kieliszka szepcze pod nosem „Jak tyć Premierze? Jak tyć?”. Olek, który miał być lokomotywą wyborczej koalicji stanął chyba na ostatniej stacji i ciężko posapując, bełkotał coś o Dornie. W kąciku, za okładką książki schowała się Izabella, która czytając „Białe plamy – czarne plamy. Sprawy trudne w polsko-rosyjskich stosunkach (1918–2008)” jakby na nowo odkrywała Europę – wówczas jeszcze bez Unii. Obrazu rozpaczy dopełniał widok pana Marka, który z twarzą schowaną w dłonie łkał donośnie powtarzając jak mantrę: „Co ja mam jeszcze pocałować za te kilka procent…?”.
Do sali wkroczył poseł Janusz. W pośpiechu zamknął za sobą drzwi. Energicznym krokiem podszedł do okna i dokładnie zasłonił okna (nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem gdzieś w pobliżu nie czai się jakiś żądny sensacji dziennikarz). Po uprzednim uprzątnięciu stanowiska siedzącego z erotycznych gumowych akcesoriów rozsiadł się wygodnie i przez chwilę dokładnie przyglądał się twarzom kandydatów. Zapanowała niezręczna cisza – jedna z tych, które wróżą burzę i dłużą się niemiłosiernie. Głośne „Wy idioci!” przerwało chwilę niepewności. „Wy durnie skończone. To ja biegam, załatwiam dzieci śmieci, które stoją przy okazji tego faszystowskiego 3 maja a Wy co? Czterech liter za przeproszeniem nie chce Wam się ruszyć! A to była niepowtarzalna okazja, żeby zrobić kampanię do Parlamentu Europejskiego! To była szansa! Tylko tak jak z tymi niepełnosprawnymi dziećmi – nie wykorzystaliście jej. Słucham wyjaśnień i oby były dobre”. Wzrok padł na pierwszego od lewej – Aleksandra, któremu śledzenie gałek ocznych współrozmówcy szło naprawdę miernie… do tego stopnia, że Janusz tylko machnął ręką i zwrócił uwagę na siedzącą w kąciku Izabellę. Poczucie wywołania „do tablicy” wymagało wręcz wyksztuszenia kilku zdań. „Janusz, ja spot zrobiłam, taki fajny, europejski. UE 100%. I nawet Kliczkę skrytykowałam bo to głąb… mówił, że u nas kiedyś Rosja była.” – „Bo była… coś Ty w szkole robiła?” – „Ale Janusz co Ty mnie o takie rzeczy pytasz? Szkoda zaśmiecać sobie umysł takimi rzeczami. Ja się urodziłam w XX wieku a nie w średniowieczach jakichś!”. Całkowicie zbity z tropu Janusz w tym momencie poddał się zamykając tylko oczy na znak całkowitej rezygnacji a następnie zwrócił oczy w stronę Marka, który widząc strapienie Wodza szepnął tylko w geście usprawiedliwienia „Januszku, powiedz tylko co lub kogo… pocałuję jak niegdyś ziemię kaliską. Hasło nawet wymyśliłem – By było 5%. Dobre nie?”. Cisza była wystarczającą odpowiedzią. W geście błagania o choćby jeden dobry znak kampanii wlepił wzrok w Rysia, będącego ostatnią deską ratunku. Poseł Kalisz z równie strudzoną miną wyszeptał tylko „Ja już więcej nie zjem… no nie mogę Kochani… 128 cm w pasie i nie chce iść dalej. Jak tyć Januszku? Jak tyć?” – pytał retorycznie poseł, wymachując miarą krawiecką tuż przed posmutniałym obliczem szefa.
Czytaj także: \"Spalić wiedźmę\". Nowa książka Magdaleny Kubasiewicz [fragment]
Janusz posmutniał jeszcze bardziej. Nie tak wyobrażał sobie tę koalicję. Twój Ruch Europa Plus miał być czarnym koniem eurowyborów. Przecież tak postępowi, tak fajni, radośni i kolorowi. „Boże… co za TREPy” – wciąż dźwięczało mu w myślach.
Autor: Paweł Jaworski
fot. Zboralski/ Wikimedia Commons