Każdy, kto ceni tradycyjne postrzeganie rodziny i metod wychowawczych w niej używanych, wie jak ważne jest by dziecko przechodziło kolejne etapy wychowania we właściwy sposób i we właściwym dla nich czasie. Myślę, że tę prawdę należy przekładać również na to „dziecko”, którym jest nasz ruch społeczno-polityczny. I tak, pewnych etapów rozwoju nie możemy jak gdyby nigdy nic pominąć i wejść od razu w dorosłość. Kończąc w tym miejscu metaforę, uważam, że ruch, który aspiruje do bycie czymś więcej niżeli tylko partią zadaniową czy rewolucyjnym demagogiem musi sprecyzować swą ideę zanim przyjmie na siebie odpowiedzialność rzeczywistego kreowania życia społecznego. Wielu spośród narodowców zdążyło już zrozumieć, że kilka luźno rzuconych haseł i zarzutów wobec obecnego systemu to zdecydowanie zbyt mało, by doprowadzić do prawdziwej zmiany, zwłaszcza zmiany zakończonej poprawą życia narodu. Jednak to oczywiste spostrzeżenie kończy się często błędnym, moim zdaniem, założeniem, że potrzebujemy czym prędzej znaleźć rozwiązanie konkretnych problemów stricte politycznych; zaproponować nowe ustawy podatkowe, zmienić system emerytalny, znaleźć konkretne rozwiązania prawne, które wprowadzimy, gdy tylko zagłosuje na nas wystarczająco wielu obywateli. Jest to jednak zejście z drogi rewolucyjnego demagoga w stronę partii zadaniowej. Tego typu partia nie wyznaje żadnej głębszej idei, a za swój cel uznaje doraźne rozwiązywanie palących problemów. Bardzo często przeradza się ona w partię władzy, dla której permanentnie palącym problemem zostaje „nie dać się oderwać od koryta”.
Oczywiście nasz ruch ma na celu Wielką Polskę (Katolicką), ale niewielu ma obraz, jak ta Wielka Polska powinna wyglądać. Próbą odpowiedzi na to pytanie jest wymyślanie konkretnego programu politycznego, o czym wyżej pisałem. Gdzie więc leży problem? Dostrzegam tu próbę opuszczenia pewnego etapu rozwoju Ruchu. Pomiędzy ogólną ideą Wielkiej Polski, a programem politycznym, pełnym konkretnych rozstrzygnięć ustrojowych, brak jest określenia do jakiej Wielkiej Polski dążymy. Dopiero gdy ustalimy czy Wielka Polska ma być katolicką czy świecką, demokratyczną czy autorytarną, liberalną czy konserwatywną, itd., gdy będziemy mieli nakreślony cel i wizję porządku społecznego, jaki chcemy wprowadzić, możemy głowić się nad rozwiązaniami, którymi to osiągniemy. Oczywiście forma jest kwestią podrzędną i dopuszcza zmiany, jednak treść Polski Narodowej i wartości jakie powinna ona wyznawać powinny zostać określone z pierwszeństwem i być niezmienne. Rozumiem potrzebę poprawy codziennego życia Polaków, jednak będąc ruchem ideowym nie możemy ulec pokusie stania się chwilowymi „ulepszaczami” systemu. Taki ruch z łatwością stanie się partią polityczną typową dla obecnego demo-liberalnego ustroju, brnąc w demagogię lub kompromisy. Co prawda nasi rodacy mogą poprzeć nasze postulaty, ale nie dokona się żadna głęboka zmiana, która sprawi, że ideały polskiego nacjonalizmu się ziszczą. Być może będziemy zdolni pozyskać wielotysięczny elektorat, ale nie będziemy w stanie odrodzić Narodu, jako hierarchicznej wspólnoty, oddanej dążeniom do wspólnych celów. Zmieniając ustawy, nie zmienimy społeczeństwa, które dziś jest głęboko zniszczone. Bez podstawy ideologicznej nie tylko będziemy błądzić we mgle, starając się od szczegółu – czyli zmian pojedynczych ustaw – dojść do ogółu, jakim jest idea i polityka narodowa, ale również nie pozyskamy oddanych Wielkiej Polsce Polaków, tylko zbiór ludzi luźno z nami sympatyzujących.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Demokratyczna polityka stawia przed nami dwojakie pokusy. Pierwszą z nich jest władza i pieniądze. Jak pokazały historie niezliczonych grup politycznych, potrafią one zabić idealizm skuteczniej niż cokolwiek innego. Dlatego przed wejściem w sferę dotacji państwowych i urzędów, choćby na szczeblu lokalnym, powinniśmy wykształcić etos narodowca-polityka i być pewnymi jego przestrzegania przez naszych reprezentantów. Nie próbując oskarżać kogokolwiek, uważam, że nasz młody ruch nie zdążył wykształcić takich zasad i wychować odpowiedniej liczby ludzi bezwzględnie im podporządkowanych. Dla porównania można odnieść się do surowych wymogów moralnych stawianych przed działaczami ruchów narodowych polskich i zagranicznych w latach międzywojennych. Drugą pokusą jest wiara w natychmiastowość skutków naszych działań oraz przekonanie, że najważniejszym warunkiem naszego zwycięstwa jest dojście do władzy. Każą one sądzić, że mając zdolność zmiany prawa, będziemy już tylko mały kroczek od stworzenia państwa narodowego. To przekonanie wynika po części z dynamicznego rozwoju naszego ruchu, a po części ze specyfiki demokracji, jest jednak o tyle groźne, że spycha na dalszy plan model organicznej pracy pośród narodu, który jest kwintesencją polskiej idei narodowej. Tymczasem bez wprowadzenia narodowych wartości przynajmniej do szeroko pojętej polskiej elity, nasza praca będzie bezowocna, gdyż ewentualnego państwa narodowego nie będzie komu tworzyć. Jest to zaś z samej swej natury proces długotrwały.
Podsumowując, uważam, że skupienie się w głównej mierze na działalności bieżącej, tj. na szukaniu szczegółowych rozwiązań politycznych i zbieraniu dużego elektoratu, jest nieadekwatne do momentu rozwoju, w jakim znajduje się nasz ruch. Pierwszeństwo powinien mieć dziś proces kształcenia samych narodowców oraz krystalizacji najważniejszych cech nowoczesnego polskiego nacjonalizmu i podstawowych założeń przyszłego Katolickiego Państwa Narodu Polskiego.
Autor: Michał Ciesielski, działacz ONR Brygada Łódzka
Fot.: Grafika patriotyczna