Wielokrotnie o uszy obijał mi się (nie tylko zapewne mnie) termin „wolne i niezależne media”. Szczególnie człon „niezależne media” bardzo często jest używany przez ludzi, którzy stanowczo odrzucają informację serwowane przez najpopularniejsze stacje telewizyjne, gazety, czy też portale internetowe. Równie często media, będące nastawione antyrządowo, określają się mianem „wolnych i niezależnych” z podkreśleniem słowa „niezależne”. Jak jest naprawdę? To jest po prostu mit, a ja mam zamiar udowodnić, że tak właśnie jest. Przedstawię Ci drogi czytelniku szereg argumentów potwierdzających istnienie tego mitu, który urósł w siłę, szczególnie przez lata walki na linii PO-PiS. Mit ten jest doskonałym narzędziem do podziału ludzi, manipulowania nimi oraz umacniania pozycji nie tylko rządzących, ale także opozycji. Jest on przyczyną całego stanu rzeczy i dowodem jak potężną siłą są media. Niby każdy z nas to wie, a i tak większość społeczeństwa całkowicie poddała się tym, co głoszą środki masowego przekazu. Słowa jakie padają w mediach mają tak naprawdę rangę świętości. Bo tak mówili w telewizji, w radiu, pisali w Internecie i już. To jest na pewno prawda i nie dyskutujemy o tym. Do tego ten mit pozwolił dwóm obecnie najważniejszym politykom i ich partiom zawłaszczyć państwo polskie niemal na własność.
Zacznijmy od podstawowej rzeczy – jak media mogą być niezależne? Przecież aby powstała jakakolwiek gazeta, telewizja, stacja radiowa czy też strona internetowa, potrzebni są do tego ludzie. Człowiek z natury posiada jakieś poglądy na dany temat, tego polityka lubi, tego nie, tą partię postrzega jako dobrą, a inną jako złą, ta aktorka jest dla jednego piękna, dla drugiego obrzydliwa i tak dalej. Zatem osoba, zarządzająca określonym środkiem przekazywania informacji, mając określony pogląd wie, jakie informacje będzie podawać, o kim one będą czy też czego będą dotyczyć. Ponadto każdy publicysta i dziennikarz jest człowiekiem i może preferować poglądy prawicowe, lewicowe, centroprawicowe, centrolewicowe, być chorągiewką piszącą raz na jednych, raz na drugich, bądź tak zwanym „hejterem”, który będzie bezlitośnie jeździł po każdym, przy okazji wyśmiewając ich. Oprócz ludzi oczywiście potrzebne są pieniądze. To oznacza, że albo będziemy mieli bogatego gościa, który wyłoży kasę i powie jak ma medium wyglądać albo (jak w przypadku stron internetowych) zobaczymy zorganizowaną grupę ludzi, chcących przekazywać wiadomości przez siebie podawane i będą stronę np. utrzymywać wspólnie. To oni jako właściciele, redaktorzy wiedzą, jaka będzie treść tekstu, kto ewentualnie zostanie np. wyśmiany, skrytykowany czy też wywyższony i uhonorowany. Dzięki temu możemy wpływać na to jak ludzie będą myśleć o jakiejś osobie, zdarzeniu, o czyjejś wypowiedzi. Najlepiej będzie posłużyć się przykładem, więc przyjrzyjmy się sytuacji w naszym kraju
Najbardziej prorządowymi mediami są oczywiście „Gazeta Wyborcza” i TVN. Co możemy z nich się dowiedzieć? Że mimo swoich wad, afer i całego bałaganu, obecny premier i jego ekipa dobrze rządzi tym państwem. Jesteśmy zieloną wyspą, bezrobocie spada, zarabiamy coraz więcej i w ogóle Polska to przez 10 lat członkostwa w Unii Europejskiej stała się wspaniała. No, a ci, co są przeciwko w większości, są przedstawiani jako prawicowe oszołomy spod znaku Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, Narodowcy to faszyści gloryfikujący m.in. NSZ, których to niejednokrotnie „autorytety” prorządowych mediów przyrównywali do hitlerowców. Z Janusza Korwin-Mikke robi się ksenofoba, szowinistę i, za przeproszeniem, wariata. Taką rzeczywistość kreują te media – bynajmniej ja tak to odbieram, ale z przykrością stwierdzić trzeba, że społeczeństwo nadal ich wybiera. Dlaczego? No „bo kto ma inny rządzić? Kaczyński albo SLD?”. Tu jest właśnie sedno sprawy. Wpływ na to jak mamy myśleć i postrzegać sytuację. Muszą rządzić ci co teraz rządzą, no bo jak przyjdą inni to zastanie nas nędza i głód.
Mamy rząd, więc teraz czas na opozycję. Mediami wspierającymi PiS są głównie „Telewizja Republika”, której wiceprezesem jest Bronisław Wildstein popierający partię Kaczyńskiego. Drugim medium jest „Gazeta Polska”, której redaktorem naczelnym jest Tomasz Sakiewicz będący zarazem… wiceprezesem TV Republika. Dodam tylko, że gdy tworzono tę telewizję określano ją mianem inicjatywy ponadśrodowiskowej. To jest nic innego jak manipulacja. Zwykła, sztuczna, mająca za zadania wykreować te media jako będące „prawdziwy i obiektywnymi” oraz „wolnymi i niezależnymi”, bo ludzie w nich pracujący nie mają żadnych powiązań z rządem, a wręcz są jego zagorzałymi przeciwnikami. Co dowiemy z tych mediów? Oczywiście o nieudolności obecnej władzy, jej przekrętach, oszustwach, skandalach i tak dalej. I tutaj pełna zgoda – bo o tym TRZEBA mówić i pisać, a akurat w przypadku ekipy Donalda Tuska nie jest trudno dopatrzyć się błędów, absurdów, pospolitego złodziejstwa i korupcji. Tylko gdzie jest haczyk? Mianowicie w przedstawieniu opozycji, która na wszystko ma lek. Zrobiła by to lepiej – ale rządziła za krótko, bo została przez szereg spisków i podstępów odsunięta od władzy, opozycja dbała by o polską dyplomację, ale rządziła za krótko, bo została przez szereg spisków i podstępów odsunięta od władzy, poprawiła by sytuację gospodarczą, dała pracę bezrobotnym, wybudowałaby mieszkania ,autostrady i koronny argument – opozycja raz na zawsze rozwiązała by problem korupcji i zniszczyła wszelakie układy, poprzez które Polską faktycznie sprawują władzę ludzie dogadani na mocy postanowień Okrągłego Stołu. I te festiwale wystąpień prezesa Kaczyńskiego, zespołu Antoniego Macierewicza i innych „wielkich” polityków, którzy są dla nas „jedyną alternatywą” i szansą na poważną zmianę. Taka sama masa propagandy jak w mediach prorządowych. Wyłania się z tego wizerunek zbuntowanego przeciwko obecnemu systemowi Polaka, a ten, który jest wprawdzie przeciw systemowi, ale nie popiera PiS, to z nim nie ma się co liczyć. Taka tam zbierania co pokrzyczy, bredzi coś o zmianach np. w systemie emerytalnym i podatkowym – głosi utopię i nie ma co w ogóle zwracać na kogoś takiego uwagi. Prawo i Sprawiedliwość z Jarosławem Kaczyńskim jedyni odnowiciele Polski. Reszta – nic nie zrobi i zapewne są „ruskimi agentami”. Manipulacja? A no manipulacja.
Te dwie całkowicie wrogie sobie strony prowadzą istną wojnę, którą słusznie nazwano „wojną polsko-polską”. Nie pamiętam kto pierwszy użył tych słów, ale chylę przed nim czoło. Oba te obozy manipulują ludźmi i przeciągają ich własną stronę. Następnie napuszczają jednych na drugich, którzy rzucają się na siebie jak dwa wściekłe psy. Kto jest zwycięzcą tej wojny? Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ całkowicie zawłaszczyły i zabetonowały polską scenę polityczną. Raz jedni rządzą, raz drugi i do tego jeszcze zawsze w tym interesie dorobi się ktoś jeszcze bo potrzebna jest jeszcze jedna partia do stworzenia koalicji. Są zwycięzcy, a kto jest przegrany? My Polacy żyjących coraz gorzej. My, którzy emigrujemy za chlebem i zamiast budować własny kraj, to wyrabiamy wysokie PKB w Wielkiej Brytanii i Irlandii.
W tej całej wojnie jest oczywiście wspólny punkt dla obu stron. Zarówno jedna jak i druga przed każdymi wyborami powtarza wiele razy, aby „nie marnować głosu na małe partie” i oddać je na „poważną formację”. I wtedy słyszy się dwie narracje: ze strony GW i TVN , że trzeba w dalszym ciągu pozostawić obecnych ludzi przy władzy, bo pomimo minusów, jest dużo plusów…, a jak nie, to będzie rządził Kaczyński i będzie się działo bla, bla bla… Z kolei GP i TV Republika zakomunikuje, że czas wreszcie na poważne zmiany i dlatego należy poprzeć PiS. Ktoś zapewne spyta: „Skąd on to bierze? Wystarczyło spojrzeć na podniesioną jednym chórem krytykę i wiadrem pomyj, jaki został wylany na Nową Prawicę Janusza Korwin Mikke, gdy osiągnęła dobry wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego 25 maja 2014 roku. Mimo tak wielkich podziałów, dwa zaciekle zwalczające się obozy nagle są zgodne. Podobnie jednym głosem wspierały banderowską rewolucję na Ukrainie. Jak to możliwe? Czy to nie jest po prostu tak, że koniec końców chodzi o wspólny interes i w niektórych momentach trzeba bohaterstwo „wznieść ponad podziały” dla dobra wspólnej sprawy?
Jak słusznie powiedział Tim Robbins: „Bez względu na to, czy patrzysz z prawicy, czy lewicy, jeśli oglądasz telewizję, skumulujesz w sobie nienawiść. Nienawiść abstrakcyjną. A do tego właśnie dążą niektóre ośrodki władzy, wielu chce, byśmy byli podzieleni.”
Jaka jest rada na to aby media nami nie sterowały? Zacząć myśleć, a nie akceptować to, co nam mówią. Analizujmy każdą informację jaką nam przekazują, konfrontujmy źródła informacji ze sobą i starajmy się wyciągać wnioski. Przypomina mi się scena ze słynnego serialu „Ranczo”, gdy redagujący dwie gazety z gminy nauczyciel Tomasz Witebski był naczelnym obu pism: „Wieści Gminnej” całkowicie kontrolowanej przez Wójta, który za wszelką cenę chciał dokopać księdzu i tworzyć swój wizerunek jako idealnego samorządowca oraz „Wieści Parafialnej” w pełni podporządkowanej księdzu. Ten z kolei oczywiście ostro krytykował władzę i wybielał własne środowisko. Witebski, tłumacząc tą sytuację Amerykance Lucy powiedział, że zarówno jedna jak i druga gazeta stanowi część prawdy, ale gdy się je nałoży na siebie, to wychodzi niemal cała prawda. Wnioski? Myślę iż każdy czytelnik wyciągnie je sam.
Nie dajmy robić z siebie marionetek kontrolowanych medialnymi sznurkami, bo jesteśmy do cholery ludźmi i każdy z nas swój rozum posiada. Szkoda tylko, że coraz więcej ludzi nie ma zamiaru z niego korzystać.
Fot: Wikimedia Commons